W zasięgu promieniowania
Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 52,90 PLN
Wyczyść

W spotkaniu, w prawdziwym spotkaniu, zawsze rodzi się nowy człowiek. Wtedy przychodzą na myśl słowa Pana Jezusa wypowiedziane do Nikodema: trzeba się wam powtórnie narodzić. Nikodem, idąc tropem ziemskim, zapytał Pana: jak to, ja, człowiek już stary, mam się powtórnie narodzić? Pan odpowiedział wtedy, że już nie z ciała, ale z ducha, do nowego istnienia i nowej świadomości trzeba nam się stale rodzić. Raz po raz przychodzi mi doświadczać tej ewangelicznej prawdy. Tak było i tym razem.

Po kilku telefonach i nocnej wyprawie z Wojtkiem poza Rzeszów, do księdza Mieczysława, mam w rękach krzyż, który trzymał w objęciach Ojciec Święty Jan Paweł II w pamiętny Wielki Piątek 2005 roku.

Krzyż ten znany jest nam ze słynnej fotografii Arturo Mari zrobionej w kaplicy prywatnej papieży. Fotografia ta obiegła cały świat. Były to ostatnie dni życia Jana Pawła II. Ojciec Święty ze względu na stan zdrowia już nie uczestniczył osobiście w Drodze Krzyżowej w Koloseum, brał w niej udział, modląc się, spoglądając w ekran zainstalowany przed ołtarzem w kaplicy. Krzyż przyniósł na jego prośbę ksiądz Mieczysław Mokrzycki i włożył mu w ręce.

Na fotografii widać Ojca Świętego trzymającego krzyż w rękach i przyciskającego go do czoła, twarzy i serca. Już nie wiadomo, kto kogo tutaj dźwiga. Papież dźwiga krzyż Chrystusa czy też krzyż Chrystusa niesie i podtrzymuje Ojca Świętego, bo tak są ze sobą zespoleni.

Arturo Mari wyznał później, że na tej fotografii jest całe życie Ojca Świętego, całe Jego życie oddane Chrystusowi cierpiącemu i zmartwychwstałemu.

Na moim biurku na Jamnej stoi teraz ten krzyż. Chrystus z krzyża patrzy na mnie, a ja patrzę na Niego. Wizerunek wyrzeźbiony jest z jakiegoś twardego drewna, jakiego − trudno zgadnąć. Sam krzyż zrobiony jest z dębu. Nie jest wielki, ma 80 centymetrów. Pasyjka wzruszająca, dramatyczna. Ukrzyżowany spogląda w niebo, jakby oczyma kogoś szukał, przyzywał. Głowę ma podniesioną, oczy otwarte. Pasyjka mieni się kolorami, ponieważ krzyż w rękach księdza Mieczysława pielgrzymował po parafiach, był adorowany i całowany przez wiernych. Różne szminki i błyszczki pokrywają korpus Chrystusa. Ale to dobrze. Chrystus wszedł w ich życie.

Spędzam w obecności tego krzyża kolejny już dzień. Mój wzrok stale ucieka w jego kierunku. Wschodzące słońce zaglądające do mojego pokoju utrudnia obserwowanie szczegółów. Dokładnie natomiast widzę kontur, sylwetkę Ukrzyżowanego.

To ten krzyż towarzyszył Ojcu Świętemu w ostatnich dniach życia. Z nim rozmawiał, jemu się powierzał. To wielkie szczęście trzymać w rękach taką pamiątkę i spoglądać na nią. Ten krzyż był obecny w jego modlitwie, rozmyślaniu i cierpieniu. Wielki Papież w swej samotnej modlitwie odkrywał Mu swoją duszę, a Ukrzyżowany Chrystus odkrywał mu drogę do nieba.

Ów krzyż nie stanowił ozdoby jego kaplicy, ale był jej żywą duszą w tamtej chwili. Był źródłem, z którego czerpał siłę na przebycie ostatnich kroków na tej ziemi. Z tym krzyżem wszedł w zażyłość i jemu powierzył swe tajemnice. Nie wiem już, po raz który biorę ten krzyż do ręki, staram się go trzymać tak, jak On go trzymał, i szukam śladów zmagania się z tą wielką treścią oraz tą wielką wymianą, jaka zaistniała w tamten Wielki Piątek.

Rany Chrystusa, które całował, wyznaczają jakąś drogę. Jednoznacznie odczytuję, jest to droga miłości. Pozwalam się jej prowadzić.

Razem z Janem Pawłem II idziemy przez Polskę, Europę i świat, razem z nim idziemy w głąb ludzkich serc. Idziemy do Boga programem Maryi: fiat, magnificatstabat – myśl, słowo i czyn. Idziemy polską drogą razem z Maryją, aby wypełnić Jej program. Dochodzimy do ostatniego momentu stabat. Wytrwać pod krzyżem. Mistyczna wymiana, wzajemne powierzanie się sobie, jakie miało miejsce pod krzyżem, stwarza nową rzeczywistość. Ojcostwo w stosunku do ludzi i świata. Ileż trzeba mieć siły, aby sobą i Bogiem wypełnić przestrzenie ludzkich serc, by ich nakarmić Bogiem, który jest Miłością.   Ojcostwo w stosunku do jednych rodzi się z synostwa w stosunku do drugich. Ojciec Święty, Jan Paweł II, był synem w stosunku do Maryi i Kościoła. On tym żył, a teraz to wielkopiątkowe spotkanie z krzyżem jest jak pieczęć. Matka to przecież więcej niż królowa. A On, Jan Paweł II stoi pod krzyżem Chrystusa wraz z Matką. Matka jest Częstochowska. Jej fotografia wisi pod krzyżem nad ołtarzem. On natomiast zajął miejsce apostoła Jana.

Wszyscy ludzie i rozmaite wątki składały się w umyśle i sercu Jana Pawła w jedno wielkie objawienie Miłości Ukrzyżowanej. Pomimo że siedział unieruchomiony chorobą, to przecież szedł razem ze wszystkimi śladami Drogi Krzyżowej w Koloseum. Nie stał w miejscu, ale szedł aż pod krzyż, który trzymał w rękach. Ten krzyż to świadek jego zjednoczenia z Chrystusem, stanowiący drogowskaz wewnętrznego życia Człowieka, który się według niego orientował, za jego pomocą modlił się i pracował. Za jego pomocą wytyczał drogę przyszłości sobie i światu. Na podstawie tego krzyża, który ten wielki nosiciel Ducha wybrał do kontemplacji i modlitwy w swojej prywatnej kaplicy, możemy dzisiaj wnikać w jego wewnętrzne życie i rozpoznawać te siły, którymi karmił swoją duszę.

Przytulając do serca ten krzyż, stanął na skrzyżowaniu tego, co niebo nam objawiło o Miłości, i tego, co wypowiedzieli ludzie w najszlachetniejszym porywie swych serc. Stanął na skrzyżowaniu i wskazał nam drogę. Była to droga pójścia za Maryją do końca, aż pod krzyż i jeszcze dalej poza krzyż do ogrodu Zmartwychwstania i Wieczernika Zesłania Ducha Świętego. Tę drogę nam wskazał jako środek walki i działania, tę drogę nam wskazał również jako dojście do ostatecznego zwycięstwa, bo on pamiętał dobrze, że zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie zwycięstwem Najświętszej Maryi Panny.

Od wielu godzin trwam tutaj, przed tym krzyżem. I widzę coraz wyraźniej, jak stoi ta wspaniała postać Jana Pawła II na skrzyżowaniu sił niebieskich, zdążających z nieba ku nam, i tych ziemskich, z trudem wznoszących się ku niebu.

To wielkie szczęście, w którym dopatruję się jakiejś szczególnie osobistej desygnacji, że krzyż ten dotarł do moich rąk. Mam go teraz przed sobą, a on jest jak drogowskaz z ostatnich dni życia Wielkiego Papieża i jest świadkiem szczególnej chwili, duchowego zjednoczenia z Miłością. Tego człowieka nie dało się opanować siłą fizycznej niemocy, bo chociaż jego ciało było unieruchomione, jego duch szedł naprzód z nadzieją. Ta nadzieja przenosiła go na inne drogi. Nie marnował czasu na rozpamiętywanie swojej sytuacji czy litowanie się nad sobą i swoim losem. W miarę zbliżania się dnia odejścia, jego miłość rosła i objawiała się coraz bardziej heroicznymi aktami zawierzenia i oddania siebie, ludzi i świata w ręce Ukrzyżowanej Miłości.

Tymczasem odprawiał swoje ostatnie na tym świecie rekolekcje. Będąc uwięzionym przez chorobę, ani na chwilę nie został zniewolony. Będąc zamknięty i unieruchomiony – szedł, pielgrzymował, wytyczał nowe drogi objawiającej się Miłości. Tak złączony z Chrystusem Umęczonym i Zmartwychwstałym – upadając, zwyciężał!

Na fotografii Arturo Mari widać całe życie Papieża, które było czasem rozważania tajemnicy krzyża, czyli miłości Boga do nas objawionej nam w Chrystusie. Widać oddanie się Chrystusowi i całkowite zjednoczenie z Nim. Jeśli owoce kontemplacji nigdy się nie starzeją, jeśli owoce kontemplacji są wieczne – to znalazłem się w zasięgu tego promieniowania. Modlitwa pod krzyżem wciąż trwa… To mnie zobowiązuje.

W zasięgu promieniowania
Jan Góra OP

(ur. 8 lutego 1948 w Prudniku – zm. 21 grudnia 2015 w Poznaniu) – Jan Wojciech Góra OP, dominikanin, prezbiter, doktor teologii, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, spowiednik, prozaik, twórca i animator, organizator Dni Prymasowskich w Prudniku i Ogólnopolskiego Spotka...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze