Pierwszy List do Koryntian
Claudio Monteverdi, Vespro della Beata Vergine, wyk. Nederlands Kamerkoor, Concerto Vocale, René Jacobs (dyr.), Harmonia Mundi 1996 (2005)
Barok niesie wiele tajemnic. Ma wiele szczelin i pęknięć. Może dlatego dziś (choć to dziś trwa już kilkadziesiąt lat!) słyszymy tak wiele muzyki tej epoki.
Nagranie Vespro della Beata Vergine (Nieszporów Maryjnych) pod dyrekcją René Jacobsa, o którym opowiem, pochodzi sprzed ponad dziesięciu lat, ale nowa edycja z 2005 roku ma tak przepiękną oprawę ikonograficzną, że nie sposób o tym wszystkim nie wspomnieć. Szczególnie w maju. Wspaniały esej Denisa Morriera (Monteverdi i ‘Ars Perfecta’), kontrapunktowany historyczno–muzykologicznymi (ale nie szkolarsko– –nudnymi!) dygresjami, i obrazy. Mnóstwo obrazów. Zwiastowanie (Lorenzo Lotto, Fra Angelico), Chrystus z duszą Dziewicy i Tryptyk (Andrea Mantegna), Wniebowzięcie (Tycjan), wreszcie dzieła Giovanniego Belliniego. Oto piękno, które poraża i wzmacnia. Wreszcie muzyka. Pierwsze dźwięki – intensywne, mocne. Pierwsze słowa – Domine in audiutorium meum intende (Panie, przyjdź mi z pomocą). Tak zaczynają się Nieszpory Maryjne Monteverdiego (tak samo jak jego Orfeusz!), wydane drukiem po raz pierwszy w 1610 roku. „Nie ma innego takiego dzieła – pisała Ewa Obniska – łączącego monumentalizm i autentyczną intymność, subtelny liryzm z wystawnym splendorem i okazałością, mistyczną inspirację z gorącą zmysłowością”.
Ta muzyka ma siłę wyznania wiary. To nagranie ma delikatność wyznawcy, który nie walczy siłą, lecz powoli, choć z pełną świadomością i żarliwością, zawiązuje i łączy. Na trwałe. Na zawsze. Zresztą, kiedy słucha się takich solistów (m.in. Maria Cristina Kiehr, Barbara Borden, Andreas Scholl, John Bowen, Victor Torres), trudno nie zacząć w tym uczestniczyć. Słuchać i modlić się. Albo tylko słuchać. Wychodzi na to samo.
Nie wiem, czy to nagranie René Jacobsa jest najdoskonalszym wcieleniem muzyki Monteverdiego. Ale wiem, że kiedy w lutym tego roku słuchałem (i oglądałem) w berlińskiej Staatsoper Vespro pod dyrekcją Jacobsa (reżyserował fantastyczny Belg Luk Perceval), czułem się jak w niebie.
Oceń