List do Galatów
Jedni i drudzy wierzą w to samo, a to, co pojmują prości, nie jest wcale lepiej rozumiane przez uczonych — ich służba polega jedynie na usuwaniu śmieci, które rozum ludzki tak często rozrzuca na drodze, stwarzając przeszkody.
G. E. M. Anscombe, O przeistoczeniu
Na początku tego roku, dokładnie 5 stycznia, zmarła w Cambridge wskutek długotrwałej choroby serca emerytowana profesor filozofii G. E. M. Anscombe. Jak można by ją przedstawić w rozszerzonym nekrologu? Najszerszej grupie czytelników znana była pewnie przede wszystkim jako spadkobierczyni, wydawca i tłumaczka pism z pośmiertnej spuścizny wielkiego filozofa, Ludwiga Wittgensteina. W swoim środowisku zawodowym pozostanie autorką przełomowej monografii z filozofii działania (Intention, 1957) oraz kilkudziesięciu niedługich rozpraw, z których niemal każda stawała się w momencie publikacji intelektualnym wydarzeniem, a później — tekstem klasycznym. Zbieraczom anegdot zapadnie w pamięć jako niecierpliwa kontestatorka męskich przyzwyczajeń panujących na najstarszych angielskich uczelniach oraz przeciwniczka akademickiego zadufania, pełna szacunku dla codziennych zdziwień jako źródła wyrafinowanej refleksji. W kategoriach ogólniejszych Elizabeth Anscombe określana była nieraz jeszcze za życia — z nieuniknioną przesadą — jako najwybitniejsza kobieta filozof naszych czasów. Ta niedawna śmierć jest wszakże stratą nie tylko dla jej bliskich i dla filozofii, zwłaszcza tam, gdzie w najwyższej cenie jest precyzyjna argumentacja oraz dążenie do jasności wypowiedzi. Jest nią również dla Kościoła rzymskokatolickiego, z którym od młodzieńczego nawrócenia utożsamiała się jednoznacznie przez całe swe dorosłe życie. Koleje losu Elizabeth Anscombe zachęcają do namysłu, nie jako uschematyzowany wzór, lecz — mówiąc słowami jej przyjaciółki Iris Murdoch — jako konkretny przypadek umiejętnego włączenia uprawianej dziedziny wiedzy w całość własnego życia.
* * *
Elizabeth Anscombe urodziła się w 1919 roku jako trzecie — najmłodsze — dziecko nauczyciela z londyńskiej szkoły średniej Dulwich College. Matka zadbała o jej wykształcenie językowe i erudycję humanistyczną, a poważne lektury Elizabeth z okresu między dwunastym a piętnastym rokiem życia przyczyniły się do jej późniejszego przejścia na katolicyzm. W 1937 roku zaczęła studiować filologię klasyczną i historię w kobiecym St. Hugh’s College w Oksfordzie. Po serii katechez u o. Richarda Kehoe, jednego z tamtejszych dominikanów, została przyjęta do Kościoła rzymskokatolickiego w kwietniu 1938 roku.
Wspominała po latach, że w trakcie przygotowań nie była wcale pewna swej prawowierności. W podręczniku teologii katolickiej z XIX wieku natknęła się bowiem na twierdzenie, które zdawało się jej z gruntu nonsensowne: Bóg miałby wiedzieć, co stałoby się np. ze zmarłym przedwcześnie niemowlęciem, gdyby nie umarło ono wtedy, kiedy rzeczywiście umarło, lecz żyło dalej w dobrym zdrowiu aż do późnej starości. Jak tłumaczyła katechecie, nie można w ogóle spójnie mówić o takim jednym alternatywnym „dalszym ciągu” czyjegoś życia, a zatem nie może on być w żadnym wypadku przedmiotem wiedzy ani boskiej, ani ludzkiej. Nauczyciel wiary zorientował się od razu, że jego podopieczna nieświadomie bierze stronę dominikanów w ich dawnym sporze z jezuitami o tzw. scientia media — i zapewnił ją z rozbawieniem, że rozumny sprzeciw wobec dyskusyjnej opinii teologicznej nie jest jeszcze przeszkodą do pełnej komunii z Kościołem. Od chwili nawrócenia Anscombe utrzymywała przyjacielskie stosunki z angielskimi dominikanami, w ich też klasztornej kaplicy w Cambridge odprawiono Mszę żałobną po jej śmierci.
Po koniec 1938 roku Anscombe zaręczyła się z innym konwertytą, Peterem Geachem, z którym trzy lata później wzięła ślub. Chociaż poznawali wiarę katolicką w tym samym czasie, u tego samego zakonnika, zetknęli się po raz pierwszy przy innej okazji. Geach od samego początku dzielił z żoną zainteresowanie filozofią, a jego specjalnością stała się logika. Występując w obronie nauczania kościelnego, posługiwał się zwykle w dyskusjach publicznych łacińskim wydaniem fragmentów Summy teologicznej św. Tomasza. Mimo wieloletniej wspólnoty życia oraz dużej zbieżności poglądów Anscombe i Geach na tyle różnili się zawodowo od siebie, że każde dopracowało się własnych — sygnowanych autorsko — koncepcji i terminów filozoficznych, a także oryginalnego stylu wypowiedzi. Symbolicznym znakiem tej odrębności było w przypadku Anscombe — bardziej przed półwieczem niż obecnie odbierane jako bunt wobec zastanych zwyczajów — konsekwentne obstawanie przy pierwszym nazwisku (Miss Anscombe).
Jesienią roku 1939 Anscombe zadebiutowała jako współautorka pamfletu, w którym opowiedziała się przeciw udziałowi Wielkiej Brytanii w wojnie. Oceniając sytuację w Europie pod względem tradycyjnych kryteriów wojny sprawiedliwej, doszła do wniosku, że przystąpienie Wielkiej Brytanii do wojny nie spełniałoby żadnego z tych warunków. Książeczka — wydana własnym sumptem wspólnie z kolegą ze studiów i dostępna w zaledwie kilku księgarniach w Oksfordzie i Londynie — została posłusznie wycofana z księgarń po interwencji biskupa Birmingham, który sprzeciwił się słowu „katolicki” w podtytule broszury opublikowanej bez kościelnego imprimatur.
Protest Anscombe wobec wojny nie wynikał wcale z pobudek pacyfistycznych — opierał się raczej na sceptycyzmie co do intencji władz brytyjskich oraz na przekonaniu, że konflikt zbrojny doprowadziłby w ówczesnych warunkach do masowych mordów na ludności cywilnej. Ten wątek etyczny powrócił jeszcze dwukrotnie w jej dojrzałym pisarstwie w związku ze zrzuceniem bomb atomowych na Japonię, a szkice Anscombe w tej dziedzinie — wśród nich protest przeciwko planom przyznania Trumanowi doktoratu honorowego przez Uniwersytet Oksfordzki — należą do klasycznych tekstów dwudziestowiecznej filozofii wojny i były przywoływane w sporach o słuszność amerykańskiej interwencji w Wietnamie.
Po błyskotliwym ukończeniu studiów w 1941 roku Anscombe prowadziła przez kilka lat samodzielne badania w Oksfordzie oraz w Newham College w Cambridge. Uczestniczyła wtedy regularnie w seminariach Ludwiga Wittgensteina, należąc do niewielkiego grona jego najbliższych uczniów i przyjaciół, a później również wykonawców jego testamentu i opiekunów rękopiśmiennego archiwum. Oprócz nieszablonowego stylu filozofowania przejęła podobno od mistrza pewne charakterystyczne maniery: teatralne chowanie głowy w dłoniach w chwilach szczególnej koncentracji, groźne marszczenie brwi oraz skłonność do nadmiernie długiego milczenia. Przez długi czas przyjmowała z niechęcią komentarze innych filozofów do dzieł swego nauczyciela, zarzucała innym interpretatorom niezrozumienie jego myśli, zachowując do końca dumę z przywileju przyjaźni z Wittgensteinem.
W 1946 roku otrzymała Anscombe stypendium badawcze w kobiecym Somerville College w Oksfordzie. Wróciła tam z Cambridge na dobre dopiero pięć lat później, kiedy Geach zapewnił sobie pracę na pobliskim uniwersytecie w Birmingham. Również na początku lat pięćdziesiątych urodziła się Mary — pierwsze z siedmiorga dzieci, których schnące pieluchy utkwiły w pamięci uczniów i znajomych jako stałe rekwizyty domowej scenografii. Wbrew angielskim obyczajom dom Anscombe i Geacha, głośny i pełen dziecięcego bałaganu, stał zawsze otworem dla studentów chętnych do rozmów o filozofii. Przez większość lat spędzonych w Somerville College Anscombe prowadziła wielogodzinne zajęcia indywidualne oraz kameralne seminaria — cieszyły się opinią fascynujących i bardzo trudnych, dla niektórych stanowiły jednak przełom w formacji filozoficznej, probierz solidności badawczej oraz najczystszą próbkę radości, jaką dawać może dążenie do prawdy.
Umiarkowanie sceptyczna wobec oksfordzkiej filozofii lat powojennych Anscombe podejmowała we własnych pracach rozwiązania i problemy postawione przez Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, a przede wszystkim pomysły późnego Wittgensteina. W 1953 roku ukazała się niemiecko–angielska edycja jego Dociekań filozoficznych w opracowaniu i przekładzie Anscombe. W powszechnym odbiorze tłumaczenie traktowane było równorzędnie z niemieckim oryginałem. Niepamięć o zapośredniczeniu sięgała tak daleko, że przekładowa geneza niektórych sugestywnych metafor — np. to find our feet with them jako odpowiednika oryginalnego verstehen (niem. „rozumieć”) — uszła po prostu uwagi czytelników, skłonnych przypisywać je wprost samemu autorowi. W tym sensie Anscombe została pierwszą — i bez wątpienia niezwykle wpływową — interpretatorką jednej z najważniejszych książek filozoficznych zeszłego wieku.
W słynnym szkicu etycznym z tego okresu — Modern Moral Philosophy (Nowoczesna filozofia moralna, 1957) — wykazywała przekonująco, że istnieje nierozerwalny związek między anachronicznym pojęciem obowiązku moralnego a judeochrześcijańską koncepcją prawa jako boskiego nakazu. Alternatywę dla świeckiej etyki wskazywała w pismach etycznych Arystotelesa, zwłaszcza zaś w jego koncepcji cnoty jako dyspozycji do działania, które służy dobru ludzkiemu w najszerszym naturalnym sensie (ang. human flourishing). Przywiązana do katolickiej tradycji moralnej, przede wszystkim do tezy, że niektóre czyny są obiektywnie czymś istotowo złym, całkiem niezależnie od swoich konsekwencji, Anscombe starała się uprawiać fundamentalną refleksję etyczną — rozjaśniać pojęcia czynu, intencji, sylogizmu praktycznego — używając kategorii wziętych z tego świata i możliwych do przyjęcia przez niewierzących.
Pod koniec lat pięćdziesiątych wyszły również dwie własne książki Anscombe. Zwięzła praca Intention (Intencja, 1957) rozjaśniała nowatorsko pojęcia intencji, czynu, racjonalności praktycznej oraz motywów działań. Drugie dzieło, Introduction to Wittgenstein’s „Tractatus” (Wprowadzenie do Traktatu Wittgensteina, 1959), przynosiło komentarz do innowacji w logice z przełomu XIX i XX wieku, które stanowiły najbliższy kontekst intelektualny dla wczesnego Traktatu logiczno–filozoficznego Wittgensteina (1922). W 1961 roku ukazała się poza tym książka Trzej filozofowie (wyd. pol. 1981), napisana wspólnie z Geachem, do której Anscombe przygotowała rozdział o kategorii substancji u Arystotelesa. Ze względu na merytoryczną wagę, zakres oddziaływania i bogactwo wątków pierwsze miejsce wśród wczesnych publikacji książkowych Anscombe zajmuje jednak rozprawa o intencji.
Autorka zauważyła tam, że działanie może być intencjonalne tylko wtedy, gdy jest konkretnie opisane: „piłowanie deski” i „piłowanie deski należącej do Smitha” to dwa istotnie różne — choć równie prawdziwe — opisy tej samej czynności. W przykładzie z tragedii Sofoklesa wprowadzone przez Anscombe pojęcie deskrypcji zdaje się jeszcze wyrazistsze — Edyp intencjonalnie zabija człowieka spotkanego na drodze, nieintencjonalnie zaś zabija własnego ojca. Intencja nie jest w tym ujęciu osobistym stanem umysłu, świadomym skupieniem uwagi na celu czynności w jej trakcie; jest raczej sprawą rozszerzonego — celowościowego — opisu działań istot żywych, takiego opisu, w którym deskrypcji wyjściowej, wskazującej np. na ruchy ciała („uściśnięcie dłoni”), zostaje przyporządkowana deskrypcja bardziej rozwinięta („przywitanie”).
Karierę naukową Miss Anscombe ukoronowało w 1970 roku objęcie katedry filozofii na uniwersytecie w Cambridge. Zainaugurowała pracę w nowym miejscu oryginalnym wykładem o swojej pierwszej filozoficznej fascynacji — o problemie przyczynowości. Do innych najszerzej znanych prac powstałych w tym okresie należały m.in. rozprawa o zaimku „ja” oraz szkic o składaniu obietnic. Anscombe piastowała stanowisko w Cambridge do przejścia na emeryturę w 1986 roku, podróżując z wykładami po świecie, w tym również do Polski. Zdobyła z czasem rozmaite międzynarodowe wyróżnienia: doktoraty honorowe (m.in. Notre Dame University w USA), członkostwo w akademiach naukowych Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, nagrodę Fundacji Humboldta, a także — w 1999 roku — papieski order Pro Ecclesia et Pontifice.
W trzytomowych Collected Philosophical Papers (Rozprawy zebrane, 1981) zgromadziła rozproszone teksty z różnych lat: od pierwszych rozprawek czysto filozoficznych aż po szkice klasyczne. Uhonorowana w sumie trzema tomami zbiorowymi wydanymi z okazji kolejnych jubileuszy, sama pisała właściwie do końca, kontynuując zainteresowanie praktyczną racjonalnością. Często zabierała poza tym głos w sprawach etyki medycznej, zwłaszcza aborcji i eutanazji, oraz recenzowała książki.
Sława i autorytet nie zmieniły jednak jej anegdotycznego nieokrzesania, dosadnego sposobu mówienia i rozbrajającej skłonności do lekceważenia zwyczajów, które uważała za głupie. Jeszcze w czasach oksfordzkich walczyła z niemiłosiernym portierem, który uparcie nie wpuszczał jej na zajęcia w spodniach, ponieważ uchodziły one w świetle przepisów za nieodpowiednie dla kobiet. Kiedy podobne uwagi czyniono jej u progu ekskluzywnej bostońskiej restauracji, zdjęła po prostu spodnie i wkroczyła do sali w samej bieliźnie. Napadnięta na chicagowskiej ulicy przez złodzieja, odparowała mu śmiało, że tak nie traktuje się nieznajomych — i wciągnęła go w dłuższą rozmowę. Z dziecięcą przemyślnością usiłowała wywiązać się przed Bogiem ze swoich przyrzeczeń dotyczących niepalenia papierosów i — przerzucając się na fajki i cygara — przez lata z trudem próbowała odzwyczaić się od nałogu. Postraszywszy kiedyś jedno z dzieci, że wsadzi je za karę do pociągu do Bicester, musiała wywiązać się z danego słowa i — gdy nieposłuszeństwo się powtórzyło — wysłała syna w mimowolną podróż…
Kolegów po fachu gorszyła na równi poglądami oraz niekonwencjonalnym zachowaniem. Na przykład w tekście pamfletowym o cnocie czystości, napisanym jeszcze przed ogłoszeniem encykliki Humanae vitae, zamieściła skandaliczne dla wielu stwierdzenie, że zgoda na antykoncepcję jest równoznaczna z przyzwoleniem na wszelkie zachowania seksualne. Zaprzyjaźnionemu biskupowi potrafiła bez ogródek wytknąć w korespondencji wielosłowie i płyciznę umysłową, z jaką wypowiadał się z kościelnych wyżyn na tematy filozoficzne. W wystąpieniach konferencyjnych zdarzało jej się natomiast — dla wyrazistości wywodu — pomóc sobie nieraz pospolitym słowem. Z fotografii na okładce wydanego niedługo przed śmiercią Anscombe ostatniego zbioru dedykowanych jej rozpraw spogląda na nas zresztą nie tyle szacowna matrona czy doświadczona moralistka, ile filuternie uśmiechnięta starsza pani.
W Elizabeth Anscombe dokonało się rzadkie połączenie takich jakości, jakie wciąż bywają rutynowo przeciwstawiane: pełnego sukcesu w zawodzie historycznie zdominowanym przez mężczyzn oraz wielokrotnego macierzyństwa i poświęcenia rodzinie; bezkompromisowej dociekliwości filozoficznej w granicach rozumu oraz żarliwego zaangażowania religijnego. Sprawy te były w jej życiu jakoś odróżnialne, choć na pewno nie na zasadzie ścisłego „podziału pracy” czy pokojowego współistnienia publicznej roli filozofa z osobliwościami wiary w sferze prywatnej. W pracach Anscombe odnajdujemy także krzepiącą afirmację prawdy głoszącej, że filozof myślący o wierze nie osiąga żadnego specjalnego poznania, które stawiałoby go ponad zwykłymi wiernymi — w najlepszym przypadku pokazuje jedynie z nieosiągalną dla innych jasnością, że to wszystko, co mówimy o Bogu na podstawie objawienia, nie zawiera ewidentnych sprzeczności.
* * *
Mimo odmiennego przeznaczenia czytelniczego oraz zwiększonej przystępności, szkice Anscombe pisane z myślą o wierzących współbraciach, w niejednym przypominają jej pisarstwo filozoficzne. Odznaczają się podobną sumiennością w przeprowadzaniu rozróżnień pojęciowych, celnymi przykładami z życia codziennego, inwencją w zadawaniu pytań o sprawy pozornie oczywiste lub pomijane. W tekście o przeistoczeniu, znakomicie reprezentującym ten nurt jej twórczości, pojawia się właśnie takie pytanie. Co w gruncie rzeczy stanowi właściwą — najgłębszą — tajemnicę sakramentu Eucharystii: czy charakter przemiany, która się w nim dokonuje, opisywanej w języku substancji i przypadłości, czy może sam niezwykle dziwny fakt, że członkowie Kościoła wezwani są do spożywania ciała i krwi swojego Zbawiciela?
Bibliografia
G. E. M. Anscombe, Collected Philosophical Papers, t. 1–3, Oksford 1981.
G. E. M. Anscombe, Intention, II wyd., Cambridge, Mass. 2000.
C. B. Daly, Foreword, w: Moral Truth and Moral Tradition: Essays in Honour of Peter Geach and Elizabeth Anscombe, red. L. Gormally, Dublin 1994.
L. Gormally, Introduction, w: Moral Truth and Moral Tradition...
A. Kenny, A Path from Rome: An Autobiography, Oksford 1987.
F. Kerr, A Great Philosopher, w: „New Blackfriars” 82, nr 960 (luty 2001).
I. Murdoch, Prymat dobra, przeł. A. Pawelec, Kraków 1996.
J. O’Grady, Elizabeth Anscombe: Obituary, „Guardian”, 11 stycznia 2001.
R. Teichmann, Preface, w: Logic, Cause and Action: Essays in Honour of Elizabeth Anscombe, red. R. Teichmann, Cambridge 2000.
M. Thompson, G. E. M. Anscombe (1919–), w: Routledge Encyclopedia of Philosophy, red. E. Craig, t. 1, Londyn 1998.
M. Warnock, A Memoir, Londyn 2000.
Women Philosophers, red. M. Warnock, Londyn 1996.
Oceń