Ukryta obietnica
Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 opinie
Wyczyść

Czekać razem, karmić to, co już się zaczęło, spodziewając się spełnienia – oto znaczenie małżeństwa, przyjaźni, wspólnoty i chrześcijańskiego życia.

„I wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański…” (Iz 11,1–2).

Te słowa usłyszane w liturgii wieczorem zostały ze mną przez cały następny dzień. Nasze zbawienie bierze się z czegoś małego, delikatnego i kruchego, z czegoś ledwie zauważalnego. Bóg, który jest Stworzycielem wszechświata, przychodzi do nas w małości, słabości i skrytości.

To nowina pełna nadziei. W pewien sposób nadal oczekuję spektakularnych i głośnych wydarzeń, które mają mnie i innych przekonać o zbawczej mocy Boga. Jednak wciąż na nowo przypomina mi się, że widowiska, demonstracje siły i wielkie imprezy należą do narzędzi tego świata. Odczuwamy pokusę, by pozwalać się przez nie rozpraszać, i w ten sposób ślepniemy na „odrośl z jego korzenia”.

Jeśli nie będę miał oczu otwartych na małe znaki Bożej obecności — uśmiech dziecka, beztroską zabawę młodych, słowa zachęty i gesty miłości przyjaciół — zawsze będę narażony na pokusę rozpaczy.

Dzieciątko z Betlejem, nieznany młody mężczyzna z Nazaretu, przepędzony kaznodzieja, nagi człowiek na krzyżu — prosi o moją uwagę. Dzieło naszego zbawienia dokonuje się w świecie, który nie przestaje krzyczeć, wrzeszczeć i przytłaczać nas żądaniami i obietnicami. Jednak prawdziwa obietnica jest ukryta w odrośli wyrastającej z korzenia, w odrośli, którą ledwo widać.

Przypominam sobie pewien film o ludzkiej biedzie i upodleniu spowodowanym przez bombę w Hiroszimie. Spośród wszystkich scen grozy i rozpaczy wyłania się obraz człowieka, który w milczeniu kaligrafuje jakieś słowo. Cała uwaga skupiona na pisaniu słowa. Ten obraz sprawił, że upiorny film zaczął nagle budzić nadzieję. Czyż nie tak właśnie postępuje Bóg, kreśląc boskie słowo nadziei w naszym mrocznym świecie?

Czekać

Oczekiwanie, jak możemy zaobserwować na pierwszych stronach Ewangelii, jest czekaniem z nadzieją. „Zachariaszu! Żona twoja, Elżbieta, urodzi ci syna” (Łk 1,13). Ludzie potrafią czekać dzięki otrzymanej obietnicy. Otrzymali coś, co w nich zaczyna działać, na podobieństwo kiełkującego ziarna. To bardzo ważne. Możemy prawdziwie czekać tylko wtedy, jeśli to, na co czekamy, już się w nas zaczęło. Zatem oczekiwanie nigdy nie jest ruchem od niczego do czegoś. Jest zawsze ruchem od czegoś do czegoś więcej. Zachariasz, Maryja, Elżbieta żyli obietnicą, która ich karmiła, żywiła i pozwalała trwać tam, gdzie byli. W ten sposób obietnica ta mogła wzrastać w nich i dla nich.

Po drugie, czekanie jest czymś aktywnym. Większość z nas uważa je za coś bardzo biernego, beznadziejny stan zdeterminowany przez wydarzenia całkowicie wymykające się spod naszej kontroli. Autobus się spóźnia? Nie możesz nic na to poradzić. Pozostaje ci siedzieć i czekać. Nietrudno zrozumieć irytację ludzi, kiedy słyszą: „Po prostu czekaj”. Wydaje się, że podobne słowa zmuszają nas do bierności.

Jednak niczego z tej bierności nie ma w Piśmie. Ci, którzy czekają, czynią to bardzo aktywnie. Wiedzą, że to, na co czekają, wyrasta z gleby, na której stoją. Na tym polega tajemnica. Tajemnicą oczekiwania jest wiara, że ziarno zostało posiane, że coś już się zaczęło. Aktywne czekanie oznacza pełną obecność w chwili i przekonanie, że coś już się dzieje tam, gdzie jesteś, i że chcesz być w tym obecny. Osoba czekająca to ktoś, kto jest obecny w danej chwili, kto wierzy, że ta chwila jest właśnie tą chwilą.

Cierpliwie

Osoba czekająca jest cierpliwa. Cierpliwość oznacza chęć pozostawania tam, gdzie się jest, i przeżywania sytuacji w pełni, z wiarą, że ujawni ona coś ukrytego. Ludzie niecierpliwi zawsze spodziewają się, że prawdziwe rzeczy wydarzą się gdzieś indziej, i dlatego chcą tam iść. Jednak taka chwila jest pusta. Ludzie cierpliwi mają odwagę zostać tam, gdzie są. Żyć cierpliwie to żyć aktywnie chwilą obecną i w niej czekać. Czekanie zatem nie jest bierne. Zachariasz, Elżbieta, Maryja byli obecni w chwili. Dlatego mogli usłyszeć anioła. Byli czujni, uważni na głos, który do nich przemówił: „Nie bójcie się. Coś się wam zdarzy. Zwróćcie na to uwagę”.

W nadziei

Jest jeszcze coś więcej. Czekanie oznacza otwarcie się. Nie jest to dla nas łatwe, ponieważ mamy skłonność czekać zawsze na coś bardzo konkretnego, coś, co chcielibyśmy posiąść. Większość naszego czekania wypełniają życzenia: „Chciałbym, aby pogoda była lepsza”, „Chciałbym, by przestało mnie boleć”. Mamy mnóstwo życzeń i nasze czekanie często jest w nie uwikłane. Z tego powodu przeważnie nie jest ono otwarte. Jest próbą zapanowania nad przyszłością. Chcemy, aby zmierzała ona w bardzo konkretnym kierunku, a jeśli dzieje się inaczej, rozczarowujemy się, a nawet osuwamy w rozpacz. Dlatego tak ciężkie dla nas jest czekanie. Chcemy robić rzeczy, które wywołają upragnione przez nas wydarzenia. Naszym życzeniom zawsze towarzyszy więc lęk.

Zachariasz, Elżbieta i Maryja nie byli przepełnieni życzeniami. Przepełniała ich nadzieja. Nadzieja to coś zupełnie innego — to zaufanie, że coś się spełni, ale spełni zgodnie z obietnicą, a nie z naszym życzeniem. Dlatego też nadzieja zawsze jest otwarta. Przekonałem się sam, jak ważne jest pozbyć się życzeń i zacząć żyć nadzieją. Dopiero, gdy pozbędę się życzeń, będzie mogło zdarzyć się u mnie coś naprawdę nowego, coś, co przekroczy moje oczekiwania.

Z otwartością

Zastanówmy się, co Maryja dokładnie wyraża, wypowiadając słowa: „Oto ja, służebnica Pańska. Niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Mówi: „Nie wiem, co to wszystko oznacza, ale wierzę, że zdarzy się dla mnie coś dobrego”. Wierzyła tak głęboko, że jej oczekiwanie było otwarte na wszelkie możliwości. I nie chciała nad nimi zapanować. Wierzyła, że jeśli uważnie wysłucha posłania, zdoła z ufnością przyjąć to, co się zdarzy.

Czekanie z otwartością to niesłychanie radykalna postawa życiowa. Podobnie jak ufność, że zdarzy się coś, co przekroczy zdecydowanie nasze wyobrażenia. Podobnie jak rezygnacja z chęci zapanowania nad przyszłością i zgoda na Boże decydowanie o naszym życiu — ufność, że Bóg ukształtuje je zgodnie ze swoją miłością, a nie naszym lękiem. W życiu duchowym czekamy aktywnie i jesteśmy obecni w chwili. Ufamy, że zdarzą się nam nowe rzeczy, które zdecydowanie przekroczą nasze wyobrażenia, fantazje czy przepowiednie. Taka postawa w świecie starającym się sprawować nad wszystkim kontrolę stanowi wyraźny znak sprzeciwu.

Razem z bliźnim

Jak czekamy? Jednym z piękniejszych fragmentów Pisma jest Ewangelia Łukasza 1,39–56, która sugeruje, że powinniśmy czekać razem, jak Maryja i Elżbieta. Co się stało, gdy Maryja przyjęła słowa obietnicy? Poszła do Elżbiety. Coś się z nimi działo? Jak mogły sobie poradzić z tą niepojętą sytuacją, w której się znalazły?

Spotkanie tych dwóch kobiet jest dla mnie niesamowicie wzruszające. Elżbieta i Maryja spotykają się i pomagają sobie nawzajem w czekaniu. Wizyta Maryi uświadamia Elżbiecie to, na co ona czeka. Poruszyło się w niej dzieciątko z radości. Maryja potwierdziła czekanie Elżbiety. Elżbieta natomiast mówi do Maryi: „Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana” (Łk 1,45). A Maryja odpowiada: „Wielbi dusza moja Pana” (Łk 1,46). Wybucha radością. Te dwie kobiety tworzą dla siebie przestrzeń, w której mogą czekać. Każda jest dla drugiej potwierdzeniem, że dzieje się coś, na co warto czekać.

Myślę, że stanowią one model chrześcijańskiej wspólnoty. Jest to wspólnota wsparcia, celebrowania i afirmacji, w której możemy unieść to, co już się w nas zaczęło. Wizyta Maryi u Elżbiety jest jednym z piękniejszych biblijnych opisów tego, co znaczy tworzyć wspólnotę, być razem, gromadzić się wokół obietnicy, potwierdzać, że coś się naprawdę dzieje.

Na tym polega modlitwa. Jest ona wspólnym zebraniem się wokół obietnicy. Na tym polega świętowanie. Jest unoszeniem tego, co już jest. Na tym polega Eucharystia. Jest ona dziękowaniem za ziarno, które zostało posiane. Stwierdzeniem: „Czekamy na Pana, który już przyszedł”.

Całe znaczenie wspólnoty chrześcijańskiej leży w stwarzaniu przestrzeni, w której czekamy na to, co już widzieliśmy. Wspólnota chrześcijańska jest miejscem, w którym podtrzymujemy wśród nas ogień, traktując go poważnie, by mógł rosnąć i stawać się w nas coraz silniejszy. Dzięki temu możemy żyć z odwagą, ufając, że jest w nas duchowa moc, która pozwala nam żyć w tym świecie bez narażania się na pokusę rozpaczy, zagubienia i ciemności… Czekać razem, karmić to, co już się zaczęło, spodziewając się spełnienia — oto znaczenie małżeństwa, przyjaźni, wspólnoty i chrześcijańskiego życia.

Czekać na Słowo

Nasze czekanie musi charakteryzować czujność na Słowo. To trwanie w świadomości, że ktoś chce się do nas zwrócić. Pytanie tylko, czy my jesteśmy w domu. Czy jesteśmy u siebie, gotowi odpowiedzieć na dzwonek u drzwi? Musimy czekać razem, nawzajem zatrzymywać się duchowo w domu, aby kiedy przyjdzie Słowo, mogło w nas stać się ciałem. Dlatego właśnie księga Boga zawsze znajduje się wśród tych, którzy się gromadzą. Czytamy Słowo, by Słowo mogło stać się ciałem i mieć w nas zupełnie nowe życie.

tłum. Justyna Grzegorczyk

Fragment z antologii tekstów H. Nouwena, Ziarna nadziei, opracowanej przez trapistę Roberta Durbacka, Doubleday 1997, która ukaże się nakładem wydawnictwa „Zysk i S–ka”. Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Ukryta obietnica
Henri J. M. Nouwen

(ur. 24 stycznia 1932 r. w Nijkerk, Holandia – zm. 21 września 1996 r. w Hilversum, Holandia) – holenderski ksiądz katolicki, pisarz, laureat Nagrody im. Thomasa Mertona, profesor m.in. Uniwersytetu w Notre Dame, Yale Divinity School i Harvard Divinity School, jeden z najpop...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze