Ty faryzeuszu!
fot. kate hliznitsova / UNSPLASH.COM

Niedawno broniłem stanowiska Kościoła w pewnej drażliwej sprawie. Ktoś zarzucił mi, że jestem faryzeuszem, ponieważ bardziej niż na miłości zależy mi na czystości doktryny. Zastanowiło mnie to. Czy rzeczywiście przywiązanie do doktryny Kościoła można nazwać faryzeizmem?

Nie od dziś słowo „faryzeusz” odgrywa w języku chrześcijańskim rolę inwektywy. Myślę jednak, że szczególnie w naszych czasach zjawisko szafowania epitetem „faryzeusz” przybrało na sile. To paradoks, ponieważ dzięki rozwojowi nauk biblijnych wiemy znacznie więcej na temat religijnego ruchu faryzeuszów i zdawać by się mogło, że pociągnie to za sobą oceny mniej emocjonalne, za to bardziej zakorzenione w Piśmie Świętym. Do znudzenia powtarzamy też, że czymś nagannym jest kierowanie się uprzedzeniami, że szufladkowanie jest czymś złym. Mimo to zwyczaj stosowania epitetu „faryzeusz” ma się dobrze, a nawet staje się coraz bardziej modny. Zaszła jednak w używaniu inwektywy pewna subtelna zmiana. Częściej stosuje się ją przeciwko tym, którzy powołują się na naukę Kościoła, szczególnie zaś na te jej elementy, które stanowią dla wszystkich największe wyzwanie. Jak wytłumaczyć tę zmianę?

Chaos skojarzeń

Słowo „faryzeusz” jest nam dziś potrzebne, by opisać pewne zjawiska w życiu religijnym, z którymi się nie zgadzamy i które odrzucamy. Ta potrzeba powoduje, że czujemy się zwolnieni z obowiązku zbadania, na czym naprawdę polegał spór Chrystusa z faryzeuszami. Nie musimy więc wiedzieć wiele o rzeczywistych faryzeuszach, potrzebujemy bowiem tylko faryzeuszów urojonych, aby móc za pomocą inwektywy zganić wykrzywioną i nieautentyczną – jak uważamy – religijność niektórych ludzi. Powiedzieć więc o kimś „faryzeusz” w środowisku chrześcijańskim, to mniej więcej tyle, co powiedzieć o kimś „faszysta” albo „nietolerancyjny” w pewnych środowiskach politycznych. Użycie tych słów ustawia nam przeciwnika i nie domaga się od nas szczególnie intensywnego intelektualnego wysiłku.

Bezrefleksyjne posługiwanie się tym epitetem ma przynajmniej dwa niepożądane skutki. Po pierwsze, przestajemy rozumieć rzeczywiste powody konfliktu Pana Jezusa z faryzeuszami, przez co dokonujemy fałszywej transpozycji tego sporu na nasze czasy; po drugie, co znacznie gorsze, zaczynamy powierzchownie postrzegać nauczanie Chrystusa. Stawiając Go na przeciwległym biegunie w stosunku do faryzeuszy, mechanicznie przyjmujemy, że skoro faryzeusze mówili jedno, to Pan Jezus na pewno mówił coś odwrotnego. Nie wiemy jednak do końca, co mówili faryzeusze, a więc siłą rzeczy deformujemy także to, co mówił Chrystus. Urojeni faryzeusze tworzą urojonego „Chrystusa”. W efekcie otrzymujemy takie oto przeciwstawienie, które oczywiście w jakiejś części jest prawdziwe, w innej zaś jest kompletną pomyłką:

Faryzeusze = hipokryzja, skupienie na doskonałości, doktryna, przykazania, tradycja, sprawie
dliwość, bezwzględność, władza, hierarchia, rytuały, przepisy, Prawo, manifestowana zewnętrznie religijność, osądzanie, kult dobrych uczynków, idea samozbawienia itp.

Jezus = autentyczność, zbawienie przez łaskę, słabość, niedoskonałość, miłość, miłosierdzie, równość, braterstwo, spontaniczność, uczuciowość, nieos

Zostało Ci jeszcze 75% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Ty faryzeuszu!
Mateusz Przanowski OP

urodzony w 1974 r. – dominikanin, doktor teologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wykładowca Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Domi...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze