fot. joanna nix walkup / unsplash

Bujałam w obłokach i żyłam miłością, kiedy niespodziewanie mój ukochany pokazał mi rozpisane w Excelu nasze możliwe wydatki w przyszłości. Różowe okulary natychmiast mi spadły.

Rozliczaliśmy się po składkowej imprezie i usłyszałam, jak jeden z panów woła żonę, aby zapłaciła swoją część, bo on za swój udział już uiścił – opowiada Karolina. – Byłam zszokowana; przecież to jest małżeństwo, ważna wspólnota do grobowej deski, a on przy wszystkich mówi takie rzeczy.

– Nie jestem ani zszokowany, ani nawet zdziwiony – mówi Tomasz Kurzydłowski z Centrum Pomocy Psychologicznej „Integracja” w Jeleniej Górze. – Widocznie ta para tak się umówiła, że każdy płaci swoje rachunki. Innych może to szokować, ale oni wybrali taki model i jeśli im się to sprawdza, nie rodzi nieporozumień, to niech tak mają. Ważne, że w ogóle coś uzgodnili. Choć nie wykluczam, że akurat mogli być w jakimś konflikcie i coś demonstrowali – dodaje.

Do szufladki

Modeli finansowych jest tyle, ile rodzin. U każdego inaczej.

– Odziedziczyłam po babci niewielkie mieszkanie w starym budownictwie, mój mąż wniósł do niego akwarium z rybkami. Tak zaczynaliśmy – śmieje się Joanna. – Ja z pensją nauczycielki muzyki, on informatyk na starcie. Uznał, że skoro dostał u mnie kąt, ma zapewniony wikt, opierunek i sporo innego dobra, to należy mi się wszystko, co zarobi. I to była cała rozmowa o pieniądzach w naszym małżeństwie. Każdy grosz wrzucał do szuflady, w której trzymałam igły i nici, i w ogóle się nie interesował, na co je wydaję. Od czasu do czasu pytał tylko, czy mi nie brakuje. Urodziło nam się troje dzieci, on coraz więcej zarabiał, a ja nie byłam rozrzutna, więc starczało. Jeszcze odkładałam. Po dwudziestu latach przeprowadziliśmy się do własnego domu. Mąż ma teraz dużą firmę, ja po odchowaniu dzieci wróciłam do pracy i nadal zarządzam domowym budżetem. Choć nasze córki uważają, że wcale nie zarządzam, a wyłącznie skąpię. Kiedy są w kryzysie, idą do ojca, bo – jak mówią – on nie ma węża w kieszeni. Chyba tylko ja w tej rodzinie pamiętam, że mamy do spłacenia kredyt. Właściwie to nigdy nie ustalaliśmy, jak to będzie u nas z finansami. Wszystko samo się ułożyło – podsumowuje Joanna.

Z Wielkopolski, skąd pochodzi Joanna, przenieśmy się na chwilę na Śląsk. – Jestem wnukiem górnika i od dzieciństwa pamiętam, że dziadek prosił babcię: Maryś, dałabyś parę groszy – wspomina Krzysztof, właściciel firmy transportowej. – Bo w górniczych rodzinach mężczyźni fedrowali, a kobiety pilnowały domu i rodziny. Rzadko pracowały. Mężowie oddawali im pensję razem z paskiem, więc dziadek niczego nie mógł zachomikować. Na papierosy czy kieliszeczek borowiczki babcia mu wydzielała. Ale się nie skarżył. Tak było przyjęte. Mój tata, choć nie górnik, też dał się omotać mamie, ale ja już niekoniecznie. Umówiliśmy się z żoną, że mamy wspólną kasę na wszystkie domowe wydatki i wpłacamy do niej proporcjonalnie do zarobków, czyli ja więcej, ale i tak rządzi ż

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

To, co twoje, także moje
Dorota Ronge-Juszczyk

dziennikarka. Skończyła filologię romańską i Podyplomowe Studium Dziennikarskie na Uniwersytecie imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ponad trzydzieści lat pracowała w radiu (Rozgłośnia Polskiego Radia w Poznaniu, potem...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze