Teologia wyzwolenia
fot. simone hutsch roD / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 opinie
Wyczyść

Tuż po wyborze papieża Franciszka w komentarzach dotyczących stylu i dorobku kardynała Bergoglio można było uchwycić ciekawy paradoks. Część komentatorów wyrzucała mu wrogość wobec teologii wyzwolenia. Część wprost przeciwnie – ze zgrozą konstatowała, że oto przedstawiciel tejże teologii wśliznął się na stolicę Piotrową. Przyznam, że liczyłem wówczas na nieco bardziej pogłębioną dyskusję na temat istoty teologii wyzwolenia. Bo niewiele o niej w Polsce się mówi i w związku z tym też niewiele się wie – poza kilkoma stereotypami. Niestety nie doszło do takiej rozmowy – górę wzięły dywagacje na temat metrażu papieskich apartamentów.

Nie wiem, czy uda się jeszcze taką dyskusję wzniecić. A mam na to wielką ochotę, bo na teologii wyzwolenia się wychowałem, w jej oparach dojrzewała moja wiara. Nie, nie byłem nigdy w Ameryce Łacińskiej. Nie czytałem też wówczas, w drugiej połowie lat 80., książek Sobrino czy Boffa. Natomiast na śląskiej prowincji połykałem teksty takie jak ten:

„Ewangelia w swej najbardziej wewnętrznej istocie i w swych konkretnych, historycznych wcieleniach jest radosną nowiną o wyzwoleniu człowieka, przepowiadaniem jako o fakcie już dokonanym. Ewangelizacja, która nie jest w stanie rozwiązać ludziom w konkretnych, egzystencjalnych sytuacjach, problemu wyzwolenia – jest nieporozumieniem. Taka ewangelizacja pozostaje bezowocna, nie ma mocy w sobie, by poruszyć, przyciągnąć i uzdolnić człowieka do działania. Ewangelizacja przemienia się wtedy jedynie w werbalne głoszenie, w propagandę, w rozszerzanie ideologii, jednej z wielu”.

To słowa Franciszka Blachnickiego, śląskiego księdza, założyciela Ruchu Światło-Życie (Oazy), pochodzące z eseju Ku polskiej teologii wyzwolenia.

Stereotypowe myślenie o teologii wyzwolenia wiąże ją z Ameryką Południową i zaangażowaniem księży w marksistowskie bojówki walczące z prawicowymi reżimami. Poniekąd słusznie, bo jej początki w przybliżeniu takie właśnie były. Jednak, by je faktycznie zrozumieć, trzeba sięgnąć nieco głębiej, do sytuacji, w której duszpasterze musieli się zmierzyć ze skrajnym ubóstwem części swoich wiernych, uciskanych de facto przez… innych wiernych. W tle oczywiście była obecna kwestia niesprawiedliwych struktur społecznych, spychających na margines miliony ludzi. Teologia wyzwolenia zrodziła się z prób głoszenia ewangelii ludziom żyjącym w dzielnicach nędzy wokół sytych centrów wielkich miast. Jeśli ktoś, by przeżyć, musi grzebać w śmieciach, to raczej nie zachwyci się teoretyczną tylko przemową na temat ludzkiej godności. Jeśli Ewangelia jest „radosną nowiną o wyzwoleniu człowieka”, to jej głosiciele nie mogą być ślepi na konkretne sytuacje zniewolenia tych, którym się tę nowinę głosi.

Teologia wyzwolenia zrodziła się z przeświadczenia, że nie można głosić godności człowieka darowanej w Chrystusie, tolerując jednocześnie sytuacje społeczne uwłaczające tej godności. A właściwie zrodziła się z czegoś więcej niż z przeświadczenia – z doświadczenia. Podstawą bowiem uprawiania teologii wyzwolenia – wyjściowym momentem tej teologicznej metody – jest solidarność z ubogimi. I nie chodzi o teoretyczny postulat duchowej solidarności – choć dostrzeżenie utożsamienia się Chrystusa z ubogimi ma tu kapitalne znaczenie – ale o praktykę życia. By zacząć mówić komuś o wyzwoleniu, trzeba najpierw podzielić jego los. Zamieszkać z nim. Jeść to samo, spać w tych samych warunkach. Dopiero z tej wspólnoty losu można wyjść w stronę analizy społecznych przyczyn zniewolenia oraz dokonać jej oceny w świetle Ewangelii.

W pierwszej z tych dwóch metod czai się niebezpieczeństwo, w które popadła najwcześniejsza latynoamerykańska teologia wyzwolenia, sięgając – wobec opresji dzikiego kapitalizmu – po analizę marksistowską i ideę rewolucji jako narzędzia realizacji wyzwolenia. W Polsce – przeciwnie – to marksizm był źródłem zniewolenia, zatem polska teologia wyzwolenia nigdy nie sięgnęła po rewolucyjną przemoc. Ksiądz Blachnicki w czasie manifestacji w trzecią rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego mówił:

„Prawda i męstwo łączą się (…) z miłością, która każe się wyrzekać stosowania gwałtu, przemocy i nienawiści i która właśnie staje się tym dobrem, którym zwycięża się zło. Miłość z gotowością przebaczenia przełamuje błędne koło krzywdy i odwetu, przerywa reakcję łańcuchową zła i gwałtu, rozbraja moralnie przeciwnika i zwycięża go przez to, że go przemienia”.

Nie wiem, czy można te słowa traktować jako manifest polskiej teologii wyzwolenia (do której przedstawicieli trzeba by zapewne zaliczyć i Popiełuszkę, i Wojtyłę). Natomiast jestem pewien, że w takim sposobie uprawiania teologii drzemie możliwość uwolnienia egzystencjalnej siły Dobrej Nowiny – teologia chyba nie może sobie pozwolić na niebycie teologią wyzwolenia.

Teologia wyzwolenia
ks. Grzegorz Strzelczyk

urodzony w 1971 r. – prezbiter archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, były członek Zarządu Fundacji Świętego Józefa KEP (2020-2023)....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze