Teologia czasu wolnego
fot. vinicius wiesehofer / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Liturgia krok po kroku

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 39,90 PLN
Wyczyść

Na początku lat 90. ubiegłego wieku pewien zacny ksiądz profesor stwierdził, że przyszłość należy do teologii zabawy. Był przekonany, że dzięki postępowi technicznemu ludzie będą mieli coraz więcej wolnego czasu m.in. na hobby czy zabawę. Zagospodarowanie go stanie się zatem ważkim pytaniem, także dla teologów. No cóż! Z perspektywy 2012 roku możemy powiedzieć, że profesor głęboko się mylił.

Paradoks polega na tym, że mimo wielu udogodnień i wszechobecnej komputeryzacji mamy coraz mniej czasu. Ludzie są zaganiani. W pracy siedzą długo, wielu „spontanicznie” zostaje po godzinach. Papierów, dokumentów, administracji i biurokracji coraz więcej. Kiedyś znalazłem pełne plany budowy jezuickiego Domu Pisarzy na Rakowieckiej z lat 30. ubiegłego wieku. Był to plik o grubości jednego centymetra. Dziś analogiczne plany zajmują wiele tomów. A budowy bywają mniej udane niż te sprzed wojny. Mamy coraz mniej czasu dla rzeczywistych (nie wirtualnych) przyjaciół, dla rodziny. Kiedyś można było wpaść do kogoś ot tak, bez żadnego umawiania się (nie tylko nie było komórek, ale nawet mało kto miał telefon). Dziś jest to raczej nie do pomyślenia, bo wiadomo – każdy jest zajęty. Wiele młodych małżeństw twierdzi, że nie mają czasu na dziecko, a jeśli już trochę czasu znajdą, to najwyżej na jedną pociechę. Przecież trzeba się dorabiać, a dzieci nie tylko kosztują, ale i zabierają resztki czasu, którego i tak nie mamy, a coś się nam od życia należy…

Niemniej jednak warto się zastanowić nad hasłem „teologia czasu wolnego”. Coś w nim jest! Wszak istotą religijnego i moralnego wymiaru życia nie jest to, co musimy zrobić, albo to, czego nie możemy lub czego nie wolno nam robić. Ważną przestrzenią naszych wyborów, kształtowania naszej osobowości, wzrastania lub umniejszania się jest sfera wolnych decyzji, która wiąże się ze sferą czasu wolnego. Możemy siedzieć przed telewizorem albo wziąć do ręki książkę; możemy zdecydować, jaką książkę przeczytamy; możemy spotkać się z człowiekiem X albo z człowiekiem Y; możemy wyjechać w góry, nad morze albo zostać w domu. Robimy rachunek sumienia z tego, czy zastosowaliśmy się do nakazów, czy nie przekroczyliśmy zakazów, a przecież zakazy i nakazy są małą cząstką naszego życia. Trzeba zrobić rachunek sumienia ze sfery możliwości, w tym z czasu wolnego.

W ewangeliach nie ma mowy o tzw. wolnym czasie, niemniej jednak w rodzinie Maryi, Józefa i Jezusa taki czas też istniał. Już mądry Kohelet nauczał, że „wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem”. Mistrz z Nazaretu odpoczywał z uczniami; może ukryci w cieniu spędzali czas przy jakichś ówczesnych grach. Misja Jezusa była najpoważniejszą misją na świecie, ale z całą pewnością nie polegała na pracoholizmie, na ciągłym kręceniu się i mówieniu: „Nie mam czasu, bo muszę zbawiać świat”. Niektórzy księża zachowują się w ten właśnie sposób; sprawiają wrażenie kompletnie zatyranych na niwie Pańskiej. Takich Prymas Wyszyński nazywał aktywistami, u których osobiste ambicje przeważają nad lenistwem. Warto zatem przypominać słowa Jezusa, że „to szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu”. Trzeba też zauważyć, że z pewnego punktu widzenia to odpoczynek, a nie ciężka praca, daje nam przedsmak życia wiecznego. Przecież w niebie nie będziemy musieli zarabiać na utrzymanie, płacenie rachunków itp. Co prawda wyrażenie „wieczny odpoczynek” kojarzy nam się raczej ze smutną ciszą cmentarza niż z radosnym odpoczywaniem, ale przecież niebo jest właśnie miejscem odpoczynku wiecznego. Przygotowujmy się więc do nieba poprzez mądre odpoczywanie na ziemi.

Moralizatorzy pouczają, że odpoczynek powinien być aktywny, kształcący. Rzeczywiście, leżenie bykiem przez cały dzień jest kiepskim pomysłem. Z drugiej jednak strony nie mam nic przeciwko chodzeniu w szlafroku z kawą w ręku w wolne przedpołudnie. Takie leniuchowanie może mieć prawdziwie relaksujący sens. Dlatego zawsze podobała mi się piosenka: „Bałagany, bałagany błogie / gdy niczego nie muszę – a mogę / Bałagany sobotnio-niedzielne…”. Wielu wypełnia czas wolny (i nie tylko wolny) pasjami sportowymi. Ja grywam w szachy. Pewnie prawdziwi kibice piłki nożnej nie mogą wyobrazić sobie nieba bez ligi i drużyny narodowej. Ale, kto wie! Może w raju jest jakaś niebiańska liga. Bo w to, że aniołowie grywają w szachy, nie wątpię! Rozwijajmy zatem teologię wolnego czasu…

Teologia czasu wolnego
Dariusz Kowalczyk SJ

urodzony w 1963 r. – jezuita, profesor teologii, wykładowca teologii dogmatycznej, profesor Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W latach 2003-2009 prowincjał Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze