dominikańska pielgrzymka do Częstochowy
fot. Krzysztof Nowak
Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 votes
Wyczyść

Przy zapisywaniu się na pielgrzymkę każdy uczestnik podpisuje oświadczenie, że jest zdolny do odbycia tego typu drogi. Nie żądamy żadnych zaświadczeń lekarskich, ufamy tym, którzy z nami idą.

Katarzyna Kolska: Ile razy byłeś na pielgrzymce?

Krzysztof Ideć: Nie pamiętam. Najpierw chodziłem jako zwykły pielgrzym, a od kilku lat, na prośbę ojców dominikanów, uczestniczę w pielgrzymce jako lekarz. Drogę z Krakowa do Częstochowy przemierzam w karetce, a nie pieszo.

Karetka jedzie na początku czy na końcu pielgrzymki?

Karetka jeździ swoimi drogami. Staramy się być między poszczególnymi grupami, żeby w każdej chwili dotrzeć do tych, którzy zasłabną i będą potrzebowali naszej pomocy. Zawsze przyjeżdżamy jako pierwsi na miejsce postoju, żeby znaleźć strategiczne miejsce w cieniu. Rozkładamy tam koce i sprzęt medyczny. Cienia szukamy nie dla własnego komfortu, ale ze względu na tych, którzy będą korzystali z pomocy medycznej i na przykład muszą chwilę poleżeć i odpocząć od słońca. Wozimy ze sobą, oprócz sprzętu ratującego życie, maści z antybiotykiem i sterydami, które w wysokiej temperaturze na słońcu roztapiają się i tracą swoje właściwości, a karetka nie jest klimatyzowana ani też nie posiada lodówki. 

Kto w punkcie medycznym udziela pomocy?

Pielgrzymka jest podzielona na grupy, w każdej z nich są tzw. medyczni, czyli osoby, które mają przygotowanie w tym zakresie: studenci medycyny, pielęgniarki, ratownicy medyczni, lekarze. To jest niezwykle istotne, gdyż w każdej grupie zdarzają się osoby, które ze względu na stan zdrowia w ogóle nie powinny z nami iść.

Proszę sobie wyobrazić, że ktoś decyduje się na pielgrzymkę w niecałe półtora miesiąca po wstawieniu endoprotezy i na drugi, trzeci dzień nie jest już w stanie iść. Noga jest przeciążona, rehabilitacja niezakończona. Takie osoby mają potem pretensje o to, że nikt nie chce ich wozić samochodem. Pójście o jednej kuli łokciowej, bez rehabilitacji, to jest kuszenie Pana Boga.

Czy możesz powiedzieć komuś: Pani nie może kontynuować pielgrzymki, proszę wracać do domu?

Pójście na pielgrzymkę jest oczywiście naszą indywidualną sprawą. Ale nie możemy zapominać, że pielgrzymka jest też pewną organizacją, za którą odpowiada jej dyrektor. Gdyby doszło do jakiegoś nieszczęścia i zdarzyłby się wypadek, nawet niekoniecznie śmiertelny, to dyrektor pielgrzymki ponosi za to odpowiedzialność, nawet jeśli wypadkowi uległa osoba dorosła. Za zdrowie uczestników odpowiada lekarz, czyli w tym przypadku ja.

Przy zapisywaniu się na pielgrzymkę każdy uczestnik podpisuje oświadczenie, że jest zdolny do odbycia tego typu drogi. Nie żądamy żadnych zaświadczeń lekarskich, ufamy tym, którzy z nami idą. Uważamy, że osoba, która ukończyła 18 lat, jest świadoma, na czym polega pielgrzymka i jaka odległość jest do pokonania. W przypadku młodszych grup, poniżej 18. roku życia, wymagana jest zgoda rodziców. Sporadycznie prosimy niektóre osoby, np. zażywające leki przeciwpadaczkowe czy przeciwastmatyczne, o zaświadczenie od lekarza prowadzącego, że stan zdrowia pozwala na udział w pielgrzymce. Są jednak takie sytuacje, gdy sugeruję uczestnikowi, że nie może kontynuować drogi, bo jest to dla niego niebezpieczne. 

Jakiej pomocy najczęściej udzielasz?

Najczęściej są to obrażenia stóp, i to nie tyle spowodowane otarciem przez buty, ile różnymi skaleczeniami. Ktoś wejdzie do lasu i zrani stopę o korzeń albo wdepnie w jakieś potłuczone szkło czy starą puszkę po konserwie. Wtedy opatrujemy ranę i, co też nie jest rzadkie, zawozimy taką osobę do najbliższego szpitala, by chirurg obejrzał ranę, założył ewentualne szwy i podał szczepionkę czy anatoksynę przeciwtężcową.

Często o pomoc proszą osoby, które poszły na pielgrzymkę i zapomniały ze sobą zabrać lekarstw, które stale przyjmują. Albo zabrały ich za mało i lekarstwo się skończyło. Najczęściej są to leki przeciwastmatyczne, przeciwnadciśnieniowe, przeciwpadaczkowe. Dochodzi wówczas do ataku astmy, padaczki albo istotnego, czasem niebezpiecznego, wzrostu ciśnienia krwi.

Czy organizm ludzki jest wytrzymały na wysiłek fizyczny?

Tak, pod warunkiem że dostarczamy mu odpowiednią ilość płynów i elektrolitów. Dlatego picie samej wody nie wystarcza. Podczas dużego wysiłku traci się potas i magnez, które odkwaszają mięśnie i zapobiegają ewentualnym zaburzeniom rytmu serca. Dlatego namawiamy osoby uczestniczące w pielgrzymce do picia soków przecierowych, które mają tego typu elektrolity. Niektórzy traktują to jako napędzanie klientów do jadącego z nami sklepiku, ale naprawdę nie takie intencje nam przyświecają.

Ile człowiek jest w stanie dziennie przejść kilometrów, żeby organizm sobie z tym poradził?

Wszystko zależy od wcześniejszego treningu, czyli od punktu zerowego, z którego startujemy na pielgrzymkę. Nie zapomnę trzydziestoparoletniej kobiety, która zasłabła drugiego dnia pielgrzymki, podczas pokonywania niewielkiego wzniesienia. Wysiłek ją przerósł. Podczas rozmowy okazało się, że pani pracuje w bibliotece i większość czasu spędza na siedząco. Jedyny ruch w jej życiu to wyjście rano do sklepu po zakupy i niezbyt długi spacer w sobotę lub niedzielę. Trudno się wówczas dziwić, że przejście kilkunastu kilometrów i pokonanie niewielkiego wzniesienia okazuje się zbyt dużym obciążeniem dla nieprzygotowanego do tego organizmu. Ale wśród pielgrzymkowiczów są też studenci, którzy pchają wózki z osobami niepełnosprawnymi. Kiedyś obserwowałem szczupłego chłopaka, który pchał pod górę wózek i siedzącą na nim niepełnosprawną kobietę, która na oko ważyła minimum 80 kg. Nie było po nim widać żadnego zmęczenia, żadnej zadyszki. Podczas postoju chwilę z nim rozmawiałem. Okazało się, że chłopak biega w półmaratonach, więc taki wysiłek nie był dla niego żadnym problemem.

Problemy stwarzają często osoby starsze. Mówią tak: Niemożliwe, żebym sobie nie poradził. Przecież to już moja dwudziesta pielgrzymka i zawsze bez problemu pokonywałem ten dystans. Jednak 20 lat to spora różnica. Nasz organizm się zmienia, zmienia się też tryb naszego życia. Nie można zakładać, że skoro zawsze dawałem radę, to teraz, bez żadnego przygotowania, też sobie poradzę.

Sugerujesz, że przed pielgrzymką jej uczestnik powinien przejść zaprawę kondycyjną?

W zaleceniach dla uczestników pielgrzymki napisaliśmy, że wskazane jest fizyczne przygotowanie, czyli na przykład na miesiąc przed pielgrzymką pokonywanie codziennie pieszo od sześciu do ośmiu kilometrów. Wbrew pozorom to nie jest dużo. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie poświęcić dwie godziny dziennie na spacer czy jogging. Ale to jest konieczne!

Kto może wyruszyć na pielgrzymkę: małe dziecko, dorosły, starsza osoba? 

Każdy. Nie ma ograniczeń. Kondycja osób powyżej 70. roku życia jest niejednokrotnie lepsza niż trzydziesto-czterdziestolatków, którzy mają siedzący tryb pracy i większość dnia spędzają przed komputerem. Wbrew pozorom doskonale znoszą pielgrzymkę małe dzieci. W zeszłym roku byłem przerażony, gdy się okazało, że wśród uczestników jest chorująca na astmę matka z trzymiesięcznym dzieckiem. Ale świetnie sobie radziła! Tylko raz, gdy naciągnęła kolano, poprosiła o podwiezienie do najbliższego punktu, ale po odpoczynku ruszyła dalej.

Co jest gorsze dla pielgrzyma: żar lejący się z nieba i gorący asfalt czy deszcz?

Wszystko ma swój urok. W deszczu jest o tyle nieprzyjemnie, że nie mamy się w co przebrać. Ze względu na ograniczenia ilości bagażu z reguły bierze się dwie pary spodni i butów. Jeśli ktoś nocuje w szkole, remizie czy salce parafialnej, nie ma gdzie porządnie wysuszyć tych rzeczy. Gdy mamy na sobie wilgotną odzież, zwiększa się ryzyko infekcji górnych dróg oddechowych. Dlatego, mimo wszystko, lepsze jest słońce. Upał może się dać we znaki osobom z chorobami krążenia, ale jeśli ktoś powie nam, że nie czuje się najlepiej, zawsze można podwieźć taką osobę na miejsce następnego postoju i pominąć odcinek, który może być ciężki do przejścia. 

Pielgrzymi częściej proszą cię o plaster czy o tabletki przeciwbólowe?

Podczas jednej pielgrzymki zużywa się około kilometra plastrów. W jednym opakowaniu jest metr plastra z gazą, więc nietrudno policzyć, że potrzebujemy około 1000 takich opakowań! No i na każdego z uczestników przypada średnio jedna tabletka przeciwbólowa. 

Czy w twojej lekarskiej karierze pielgrzymkowej zdarzały się groźne dla uczestników sytuacje? 

Podczas jednej z pielgrzymek na naszego kwatermistrza rzucił się pies, który wybiegł z jakiejś posiadłości na ulicę. Rozszarpał mu łydkę, więc musieliśmy jechać do szpitala i ją zszyć. Największym problemem było znalezienie właścicieli i ustalenie, czy pies był szczepiony przeciw wściekliźnie, czy nie. Na szczęście znalazł się właściciel i udało się uniknąć serii nieprzyjemnych zastrzyków. 

Druga groźna sytuacja dotyczyła 68-letniej kobiety, która czekała na wszczepienie rozrusznika serca. Niestety, termin zabiegu wyznaczono jej dopiero za dziewięć miesięcy. Ponieważ nie chciała tak długo czekać, postanowiła wyruszyć na pielgrzymkę z intencją przyspieszenia tego zabiegu. I została błyskawicznie wysłuchana! Podczas postoju w Zawierciu straciła przytomność. Natychmiast podłączyliśmy pulsometr, który wykazał, że akcja serca wynosi 22 uderzenia na minutę. W trakcie jazdy do szpitala zrobiliśmy jej EKG, udało nam się ją wyprowadzić ze stanu nieprzytomności. Została w szpitalu, skąd, jeśli dobrze pamiętam, przetransportowano ją do Krakowa. Już następnego dnia miała wszczepiony rozrusznik. Wszystko skończyło się szczęśliwie, ale odradzam pielgrzymki w tego typu intencjach.

Nie można też lekceważyć omdleń, które są najczęściej spowodowane odwodnieniem powodującym ostatecznie znaczny spadek ciśnienia. Ale mogą się za nimi kryć również inne groźne przyczyny, na przykład arytmie serca, i wtedy trzeba taką osobę odwieźć do szpitala. Zdarzały się też w ostatnich latach groźne napady astmy – leki rozkurczające oskrzela, które podawaliśmy w czasie drogi, działały słabo i pomimo podawania tlenu mieliśmy poważne obawy, czy zdążymy dojechać do szpitala. Niemal podczas każdej pielgrzymki mają miejsce takie groźne w skutkach sytuacje.

Czy te groźne sytuacje, o których mówisz, wynikają z braku wyobraźni osób wyruszających na pielgrzymkę?

Różnie bywa. Nie można oczywiście przewidzieć, że na drogę wybiegnie pies i kogoś zaatakuje. Ale już pewną niefrasobliwością jest to, że ktoś, bez konsultacji z lekarzem, zmniejsza sobie na przykład codzienną dawkę leków, które brał do tej pory, albo zapomina je przyjąć. Są oczywiście też osoby, którym najwyraźniej brakuje nie tyle wyobraźni, ile zdrowego rozsądku.

Podczas pewnej bardzo upalnej pielgrzymki drugiego dnia zgłosiły się do mnie cztery kobiety w różnym wieku. Najmłodsza miała około 18 lat, najstarsza nie więcej niż 50. Poprosiły mnie o maść na otarcia. Proszę więc pierwszą z nich, żeby ściągnęła but, bo chciałbym zobaczyć, czy otarcie trzeba zdezynfekować, czy lepsza w tym przypadku będzie maść, czy może suchy opatrunek albo plaster. Pani się bardzo krygowała i powiedziała, że tego otarcia nie może mi pokazać. Po dłuższej rozmowie okazało się, że wszystkie cztery kobiety wyruszyły na pielgrzymkę w stringach ze stylonową koronką i doszło do otarcia w pachwinach i między pośladkami, no i niestety musiały wracać do domu. 

Rozumiem doskonale, że kobiety zawsze chcą ładnie wyglądać, nawet na pielgrzymce. Ale zakładanie latem stringów czy biustonosza, który ma silikonowe, przezroczyste ramiączka jest nieodpowiedzialne. Trzeba pamiętać, że silikon działa jak soczewka, a więc skupia promienie słoneczne, klei się do skóry, skóra nie oddycha i w efekcie dłuższego promieniowania robi się wielki bąbel, ciągnący się od łopatki, wzdłuż ramienia aż do piersi, czyli wszędzie tam, gdzie ramiączko dotykało skóry. Dlatego w radach dla pielgrzymów podkreślamy, by w czasie drogi używali wyłącznie bawełnianej bielizny.

Niektórzy traktują pielgrzymkę jako lekarstwo dla duszy. A czy pielgrzymka może być też lekarstwem dla ciała?

Szedł kiedyś z nami na pielgrzymkę pracownik jednego z krakowskich banków, trzydziestoparolatek. Czwartego dnia, chociaż pogoda nam sprzyjała – było może 17–18 stopni, lekki wiatr, płaski teren, niezbyt długi odcinek drogi – zasłabł. Zabraliśmy go do karetki. W czasie rozmowy próbowałem dociec, co mogło być przyczyną niedyspozycji. Przyznał się wtedy, że skoro idzie tyle kilometrów, to oprócz umartwienia duchowego, w postaci oderwania od komputera i tabletu, postanowił, że będzie się też umartwiał cieleśnie, by przy okazji zrzucić nadwagę. W związku z tym tego dnia, tak jak i w dniach poprzednich, nie zjadł śniadania, co było oczywiście przesadą. Gdy doszliśmy już do Częstochowy, powiedział mi: Doktorze, ja wiem, że może to było nierozsądne, ale straciłem 9,5 kilograma i czuję się naprawdę lepiej!

Czy pielgrzym powinien mieć specjalną dietę? Mówiłeś o napojach…

Napoje są najważniejsze, w tym wspomniane już soki przecierowe. Do tego owoce, które mają trochę cukrów prostych, wodę i niezbędne elektrolity. Taka wodno-owocowa dieta jest najlepsza, pod warunkiem że ktoś nie ma dolegliwości żołądkowych po surowych owocach. Warto też mieć przy sobie mały kawałek czekolady, która się może przydać, gdy poczujemy się wyczerpani.

Czy jako lekarz mógłbyś niektórym swoim pacjentom zapisać na recepcie: Zalecam pielgrzymkę?

Oczywiście, że tak! Zwłaszcza tym, którzy mają nadwagę i umiarkowane nadciśnienie tętnicze. Wysiłek fizyczny jest jedną z form niefarmakologicznego leczenia.

Tego panu nie pokażę…
Krzysztof Ideć

doktor nauk medycznych, specjalista chorób wewnętrznych, kardiolog, od kilku lat lekarz Pieszej Pielgrzymki Dominikańskiej z Krakowa na Jasną Górę.Mieszka i pracuje w Krakowie....

Tego panu nie pokażę…
Katarzyna Kolska

dziennikarka, redaktorka, od trzydziestu lat związana z mediami. Do Wydawnictwa W drodze trafiła w 2008 roku, jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „W drodze”.Katarzyna Kolska napisała dziesiątki reportaży i te...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze