Tajemnica niepoślubionej miłości

Tajemnica niepoślubionej miłości

Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Ze związku zubożałego, upartego szlachcica rodem z Rzeczypospolitej, i kazachskiej dziewczyny wyrośli wybitni obywatele ówczesnej Rosji.

Minęło już parę lat od czasu, kiedy specjalnie dla mojej Pierworodnej napisałem krótką opowieść o procesie starego batiuszki, ojca Kudriawcewa. Jego obronę przed jarosławskim sądem prowadził najsłynniejszy rosyjski adwokat na przełomie XIX i XX wieku Fiodor Nikiforowicz Plewako. Redakcja „W drodze” opublikowała tę opowieść w połowie 1999 roku pod tytułem Odpuśćcie…! Kilka tygodni po publikacji na adres redakcji pocztą elektroniczną nadszedł list z Gdyni. Jego autorem był Stanisław Plewako. Tak pisał:

Mój pradziadek nie miał na imię Fiodor. Miał na imię Teodor i był, tak jak my wszyscy, Polakiem. Polakiem w czas rozbiorów… Nasza rodzina powróciła do Polski po odzyskaniu niepodległości.

Napisał, że jeszcze przed wojną ktoś już po powrocie do Polski zebrał i wydał mowy obrończe jego wielkiego pradziadka. Pomyślałem: „To możliwe. Nazwisko kresowe”. W tym samym czasie, kiedy Fiodor Plewako błyszczał w starej rosyjskiej stolicy — Moskwie, w nowej — Sankt Petersburgu — prawdziwą gwiazdą tamtejszej palestry był Włodzimierz Spasowicz, na pewno Polak, nawet jeśli jego przekonania społeczne mogły polskiego ducha patriotycznego — przynajmniej tego bardziej radykalnego — razić. Polak, słowianofil, doskonały, piszący żywą polszczyzną, krytyk literacki. Dwóch wielkich adwokatów rosyjskich — dwóch Polaków? Signum temporis? Dziwna ta Rosja ostatnich z Romanowych… Tak bardzo chciałem bezkrytycznie panu Stanisławowi uwierzyć, jednak wyszedł ze mnie duch Tomaszowy… Przypomniałem sobie stare rosyjskie przysłowie, w którym wielki Ronald Reagan zwykł maltretować nieszczęsnego Michaiła Gorbaczowa: Dowieriaj, no prowieriaj… I postanowiłem sprawdzić.

Niespodziewany ślad

Dotarłem do oficjalnych biografii wielkiego prawnika, pod koniec zaś życia polityka, członka i jednego z liderów Partii Kadetów, wreszcie już przed samą śmiercią — członka Dumy Rosyjskiej. To nie było trudne, nawet słynny Słownik biograficzny Brockhausa i Efrona zawierał jego życiorys. Zastanowił mnie jeden szczegół: biografie podkreślały głęboką religijność Fiodora Nikiforowicza Plewako, a jednocześnie — wbrew ówczesnej rosyjskiej tradycji — żadna z nich nie podawała miejsca jego otpiewanija, czyli prawosławnej cerkwii, w której odprawiono po jego śmierci liturgię żałobną. To był pierwszy znak, pierwsza wątpliwość: Fiodor Plewako nie był prawosławnym? Może więc był katolikiem? Rozpocząłem poszukiwania, które dopiero po kilku latach przyniosły owoc. Wprawdzie nie potrafiłem odnaleźć całości autobiograficznych wspomnień Fiodora Nikiforowicza, ale dotarłem do dwóch pogłębionych życiorysów tego wielkiego człowieka. Pierwszy znalazłem w najnowszym wydaniu mów sądowych mecenasa Plewako 1. To właśnie redaktorzy tej książki wskazali mi istotniejsze, niespodziane źródło wiedzy o nim. Otóż rozpoczęli tom przedziwnym mottem, przytaczam je poniżej in extenso:

Żył w Moskwie niezwykle interesujący adwokat, Plewako Fiodor Nikiforowicz, i był to człowiek z niepojętym darem pięknej mowy. Jego główna siła sprowadzała się do intonacji, do nieodpartej, po prostu czarodziejskiej, porażającej siły uczuć, którymi potrafił opanować słuchacza.

Tę jakże ważną myśl redaktorzy książki odnaleźli w pracy zupełnie niesłusznie dziś zapomnianego — w tamtych zaś czasach, kiedy kończyła się epoka i miał nadejść jakże tragiczny XX wiek, jednego z najpopularniejszych pisarzy i krytyków rosyjskich — Wieriesajewa 2. Właśnie on napisał najgłębszą i najbardziej rozwiniętą biografię Fiodora Nikiforowicza Plewako.

Ojciec

Redaktorzy wspominanej książki zawierającej mowy sądowe Fiodora Nikiforowicza Plewako piszą, że w drugiej połowie XIX i początkach XX wieku jego imię znali wszyscy ze współczesnych mu ludzi, nie tylko w Rosji, ale i za jej granicami. Do dziś jego imię pozostaje w Rosji synonimem słowa „orator”.

Plewako przyszedł na świat w 1842 roku, na południowo–wschodnich granicach rosyjskiego imperium. Urodził się w mieście Troicku w guberni orenburskiej, czyli na północnym skraju Wielkiego Stepu, gdzie od blisko pięćdziesięciu już lat — od powstania Kościuszki — zsyłano buntowniczych obywateli byłej Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Ojciec — drobny, rosyjski urzędnik celny pochodzący ze zubożałej szlacheckiej rodziny, z terenów niegdysiejszego Wielkiego Księstwa Litewskiego. W pamięci jego dzieci zachował się obraz bardzo godnego, religijnego, zdyscyplinowanego i niezwykle pracowitego człowieka. Surowo wychowany przekazał swoim dzieciom zamiłowanie do pracy, upór i wytrwałość. Na Wielki Step trafił około 1832 roku, z własnej woli, nie po etapie, na służbę. Został egzekutorem tamtejszego troickiego urzędu celnego. Tam spotkał młodziutką, kirgiską dziewczynę. Tak przynajmniej określono jej narodowość w tamtych czasach, ale przecież wtedy i dzisiejszych Kazachów nazywano Kirgizami. To bratnie, turskie narody: dzisiejsi Kirgizi z gór — Kazachowie ze stepu. Czy potrzebował służącej? Czy była piękna? Możliwe jest i to pierwsze, i to drugie. Młode Kazaszki i Kirgiski są piękne i pracowite. Wierne… Czy ją pokochał? Być może… Ale dlaczego nie wziął jej za żonę według prawa? Czy nie pozwoliła duma szlachecka? Może nie chciał łamać sumienia niekatolickiej, choć i prostej, niekształconej, dziewczyny? Któż to dziś wie…?

Matka

Nie wiemy o niej za wiele. Już przed śmiercią, w bardzo podeszłym wieku, opowiedziała swoim dzieciom jakże trudną, bolesną i piękną historię swojego dzieciństwa. Przyszła na świat w kirgiskiej jurcie z wojłoków 3 w stepie pod Troickiem. Zapamiętała z dzieciństwa swój dom: na podłodze bogate dywany, na ścianach szable, broń palna. Któregoś dnia na ich stepowy dom napadli koczownicy. Rodziców zamordowali. Pewnie gdyby była chłopcem — porwaliby ją i byłaby najlepszą zdobyczą. Taki obyczaj panował w tamtejszym stepie. Dziewczynka, w dodatku dziecko, to nie zdobycz. Pozostawiono ją w Wielkim Stepie samą, na pokarm dla wilków. Przetrwała. Kilka dni błąkała się i kiedy już bliska wycieńczenia dotarła nad brzeg rzeki, zauważyli ją ludzie. Rosyjska kobieta zapytała dziewczynkę:

— Chcesz jeść?
— O tak, chcę. Bardzo chcę.
— Gdzie twoi rodzice? Gdzie matka i ojciec?
— Ich tam — rączka wskazała nieobjętą przestrzeń, skąd przybyła — pomordowali.

Kobieta przygarnęła ją. Sama służyła jako pomoc u dobrej pani. Żal jej było dziecka, karmiła je, odziewała. Dziewczynka z czasem zapomniała ojczystego języka. Kazaszka stała się Rosjanką. Kiedy wyrosła, pojawił się on: celnik Nikifor Plewako. Poszła do niego na służbę.

Dzieciństwo

I z tej „służby” już w Troicku przyszła na świat czwórka dzieci… Związek urzędnika Plewako i kazachskiej dziewczyny nie został prawnie sformalizowany, narodzone dzieci zapisywano w urzędach jako „urodzone z ustanowionego związku, z matki — troickiej mieszczanki, Jekateriny Stiepanowej, panny”. Kiedyś ta niezrozumiała i prawnie, i moralnie sytuacja miała bardzo matkę i jej dzieci zaboleć, wszak była to dziewiętnastowieczna Rosja carska. Dwójka z urodzonego w Troicku potomstwa w niemowlęctwie pomarła, dwóch krzepkich chłopców rosło na pociechę tym jakże dziwnym w tamtych czasach rodzicom. Fiodor w wieku sześciu lat już czytał i pisał, pociągały go poezja i historia. Ojciec, który przynajmniej raz do roku wyjeżdżał do Moskwy, przywoził stamtąd książki. Jego dzieci miały być wykształcone i od dzieciństwa nauczone twardej dyscypliny i pracy: z ojcem wczesnym rankiem na nogach, z ojcem wieczorami przy gramatyce, arytmetyce, geografii, historii, językach, które rosyjskim biografom w tej rodzinie wydawały się obce. Po latach Fiodor wspominał pracowitego, wymagającego ojca, ale też podkreślał: „uczyliśmy się dobrze”.

W połowie 1851 roku Nikifor Plewako awansował — otrzymał rangę nadwornego radcy, order świętego Stanisława III stopnia — i cała, wciąż nieformalna, rodzina pojechała do Moskwy. Tym odznaczeniem pochodzącym z tradycji prawnej Rzeczypospolitej nagradzał car jako formalny król Polski („boś ją ukradł i splamił, synu Wasylowy […]”), nagradzał głównie obywateli pochodzących z Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. To jeszcze jeden ślad pochodzenia Nikifora Plewako, ojca Fiodora.

W Moskwie na świat przyszła w rodzinie jeszcze dziewczynka, a w sierpniu 1853 roku stała się tragedia: nagle zmarł Nikifor Plewako. Jego niewykształcona, nieformalna żona i tak samo nieformalne dzieci pozostały same, bez głowy rodziny. Pozostały jak wyrzutki społeczne, pozbawione z dnia na dzień jakichkolwiek praw. I wtedy ta prosta kobieta pokazała charakter: podjęła walkę o przyszłość swoich dzieci. Kto jej pomógł, tego nie wiem. Wiem natomiast, że tę walkę wygrała. Wywalczyła uznanie statusu prawnego swojego i nade wszystko statusu swoich dzieci. Ta sytuacja jednakże pozostawiła w Fiodorze ślad na całe życie. Już na starość zapisał coś, co jest świadectwem jego ogromnego bólu: „Dlaczego on, porządny człowiek, kawaler, nie ożenił się z kobietą, którą kochał, która była matką jego dzieci? Dlaczego zdecydował się nas — swoje dzieci — pozostawić na świecie jako jego, tego świata, wyrzutki społeczne? Dlaczego?”. I nie miał na to pytanie odpowiedzi. I ja jej nie mam… Swoją kazachską matkę będzie Fiodor wspominał jako uosobienie ciepła i dobroci, miłości i matczynej troski. Jest w tych wspomnieniach żywe piękno, jest kobieta — anioł. Po prostu Matka — i to duże M nie przez przypadek tutaj.

Polsko–rosyjskie losy

W Moskwie chłopcy pokończyli na początek gimnazja i nie poprzestali na tym, kontynuowali swoje nauki. Potem przyszły kariery, z których ta Fiodora–Teodora lepiej jest nam znana. Notabene, w jego karierze przyszło mu nie tylko bronić osoby duchowne. Znany jest przypadek, kiedy to Fiodor Plewako jako oskarżyciel publiczny oskarżał — skutecznie — znaną w Rosji ihumenię, która z monasteru uczyniła centrum przestępczości finansowej i kryminalnej. Bronił też nierzadko Polaków. Bodaj najsłynniejsza jego obrona miała miejsce w procesie oskarżonej o zabójstwo młodziutkiej, uwiedzionej i bezwzględnie porzuconej, zaledwie dziewiętnastoletniej studentki, rodem z Polski, o nazwisku Kaczka. Każdy z procesów, w których występował, ma swoją historię, swoją, bardzo indywidualną dramaturgię. On zaś nie robił tego dla pieniędzy… Te ostatnie przyszły same.

Tak, ze związku zubożałego, upartego szlachcica rodem z naszej Rzeczypospolitej i kazachskiej dziewczyny, o jakże tragicznych losach, wyrośli wybitni obywatele ówczesnej Rosji. Tak było. Tak bywa.

Panie Stanisławie, dzięki… Pański pradziadek rzeczywiście był Polakiem. Polakiem z matki Kazaszki. Dobrze jest pamiętać, że w tamtych czasach darowaliśmy Rosji — my, Polacy — nie tylko Feliksa Edmundowicza…

A wspomniany na wstępie biograf Fiodora Nikiforowicza Plewako — Wieriesajew? Nie ukrywam, zaskoczyły mnie polonica w jego twórczości. Skąd one? Odszukałem jego biografię. Urodził się w sławnej swoimi samowarami Tule, z matki Rosjanki i ojca Polaka. Na chrzcie świętym dano mu po ojcu imię Wincenty, Wincenty Śmidowicz… Ale to już inna opowieść.
 

1 Fiodor Nikiforowicz Plewako, Izbrannyje rieczi, Tuła 2000. 
2 Tak się zwykł podpisywać: po prostu Wieriesajew. Dziś piszący — rzadko — o nim dodają mu imię (Wikientij) i tak zwane otcziestwo. W świecie literatury nie używał ich. Wieriesajew to był pseudonim literacki. Uważano go za następcę Turgieniewa. 
3 Wojłok — filc wytwarzany z wełny odpadowej i sierści (przyp. red.).

Tajemnica niepoślubionej miłości
Zdzisław Nowicki

(ur. 17 grudnia 1951 r. w Pile – zm. 6 czerwca 2006 r.) – polski dyplomata, ekonomista, senator I kadencji, ambasador RP, w latach 1992-1998 oraz 2000-2004 przebywał na placówkach dyplomatycznych w Sankt Petersburgu, Charkowie i Astanie, publikował po polsku, rosyjsku, ukrai...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze