Święci zniechęceni
fot. pawel czerwinski / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 votes
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 47,92 PLN
Wyczyść

Zło ma różne oblicza. Jest zło nachalne i agresywne, okrutne. Wtedy odstrasza i łatwo nazwać je po imieniu. Jest zło subtelne i ciche, przemycane w codzienności. Prawie niedostrzegalne. Pośród wszystkich odmian i rodzajów jest i zło zniechęcania. Życia, czasem w imię Boże, które innym każe w Boga wątpić.

Kościół, mimo wielu usilnych starań, nie zniechęcił mnie do siebie. Wierzę, że Bóg obecny jest również w nędzy, którą niesiemy z sobą. W to, że w ogólnym rozrachunku wybiera marne, bo kocha ryzyko i przygodę. Manifestuje swój rozmach i wszechmoc. To z jednej strony. Z drugiej patrzę na ludzi świętych, którzy najmniejszym swoim gestem mówią mi o Bogu, a z jakiegoś powodu znaleźli się poza Kościołem lub gdzieś na jego rubieżach. Straciliśmy ich i robimy wszystko, żeby nigdy ich nie odzyskać. Towarzyszy mi wtedy przykra bezsilność.

Agnieszka jest wolontariuszką w hospicjum. Ugłaskuje śmierć. Tym, którzy odchodzą na drugą stronę, daje siebie. Czas, historię, cierpliwość, ciepło, bywa, że własny ból. Zawsze człowieczeństwo. Rozmawia z umierającymi, modli się, jeśli trzeba. Milcząco towarzyszy bliskim. Kiedy zdobywa się na rzeczy, na które nie stać większości z nas, mówi, że to skutki uboczne.

Jest mamą po stracie i mamą dzisiaj szczęśliwą. Żoną. Goszczę u nich na krótko. Po drugiej stronie Polski, w mieście, które kiedyś było tylko i wyłącznie związane z pracą, a dzisiaj jest miejscem, które chcę odwiedzać pod każdym pretekstem.

Nieinwazyjnie i dyskretnie obserwuję ich świat. Kątem oka wyłapuję didaskalia. To, jak on po powrocie z pracy rozmawia z synem, pyta o miniony dzień. Jak przynosi jej kwiaty, bo jutro Dzień Kobiet, a przecież sobota. Jak ten najmłodszy stara się wyznaczać granice, ale może czuć się bezpiecznie, bo granice już dawno zostały wyznaczone. Kiedy na Facebooku piszę, że jestem u świętych ludzi, ona dopowiada, że u śmiesznych raczej.

Rozmawiamy do późna o sprawach śmiertelnie poważnych i śmiertelnie zabawnych. O Kościele też, bo Agnieszka, jak mówi o sobie, jest w drodze. Ze spokojem, ale skutecznie punktuje to, czego obronić się nie da. Że nie cementuje nas to, w co wierzymy, ale to, z czym możemy walczyć. Zresztą, często krzywdząc w imieniu miłosiernego Boga. O rytuałach ponad miarę, trosce o zewnętrzną stronę kielicha, posiadanie, które nas zepsuło.

Kiedy obiecuję, że nie zamierzam nawracać, bo każda taka próba jest wejściem w Jego rolę i aktem braku szacunku, oddycha z ulgą. Uświadamiam sobie wówczas, że ciągle tkwi w nas brzydki sznyt krzyżowca. Chętniej niż przykładem życia chcemy mówić o Bogu za pomocą groźby i kary.

Modlę się wieczorem. Nie proszę o dużo dla nich, bo tam jest wszystko jak trzeba. Dużo dziękuję. A jest za co, bo nieczęsto myślę, że chciałbym żyć jak inni, ale kiedy to już się dzieje, jest kamieniem milowym. Widzę tylko urywek rzeczywistości, fragment, ale czuję gdzieś z tyłu głowy, że to mówi bardzo wiele.

W drodze do domu marnuję bezcenny czas na sprawdzenie świata poza kuchennym stolikiem. Tam nieprzerwanie, w jałowych sporach oderwanych od rzeczywistości, skaczemy sobie do gardeł. Oskarżamy niewierzących o każdy kataklizm, z komunizmem i nazizmem włącznie. Trudne i bolesne relacje sprowadzamy do zwierzęcych popędów, zabierając innym prawo do wolności. Prawo, którego nie nadaliśmy, a więc nie możemy go odbierać, nawet jeśli wybory innych uznajemy za błąd. Walczymy o własność, bo przecież posiadanie jest aktem sprawiedliwości (szkoda, że najczęściej tylko tej ludzkiej).

W zasadzie nie ma przestrzeni, w której nie tracimy czasu na spór. Ktoś chce symbolicznie odwołać Wielki Post, ktoś inny twierdzi, że to skrajnie głupie.

To cenna lekcja pokory: widzieć chrześcijaństwo w wydaniu bliskim świętości u kogoś, kto deklaruje, że chwilowo z chrześcijaństwem ma spore problemy. A jednocześnie obserwować, jak we własnym gronie, my – wierni Boga – rzucamy w siebie i w innych ciężkimi kamieniami. Zniechęcamy.

A przecież prosta prawda jest taka, że choć jest w ludziach dużo nędzy i bałaganu, to chrześcijaństwo jest Dobrą Wiadomością. Zobowiązaniem do życia dla innych, a jednocześnie obietnicą, że takie życie jest możliwe. Tu i teraz. To oddanie drugiej szaty temu, który ukradł pierwszą, przejście dwóch tysięcy kroków, zamiast tysiąca. Radykalne wybaczenie bez warunków dodatkowych.

Skoro potrafimy budować na ziemi piekło (tu osiągnęliśmy poziom mistrzowski), możemy tworzyć też to, co dobre. Czasem w hospicjum, przy łóżku kogoś, kto zamyka oczy po raz ostatni. Czasem przy rodzinnym śniadaniu, nad kubkiem kawy, kiedy nikomu nigdzie się śpieszy. Przede wszystkim tam.

PS Agnieszko, nie pytałem, czy mogę napisać. Wiedziałem, że zabronisz i powiesz, że przesadzam, a laurki nie są potrzebne. Żyję nadzieją, że będzie mi wybaczone. Was zwyczajnie nie można chować przed światem. Pokochałem Was z marszu.

Święci zniechęceni
Konrad Kruczkowski

urodzony w 1986 r. – związany z branżą reklamową, bloger HaloZiemia, laureat nagrody Blog Roku 2013.Autor cyklu felietonów pt....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze