List do Galatów
Byłoby mi przykro, gdyby tę moją wypowiedź potraktował ktoś jako dowód zazdrości, zawiści itp. A dotyczy ona tekstu o. Janusza Pydy pt. Wirus nieczystości zaatakował („W drodze” 12/2008). Zapewniam, że cieszę się z faktu, iż młodzi polscy dominikanie tak często chwytają za pióra (za laptopa!) i piszą.
Najchętniej też o tym, co tu napiszę, porozmawiałbym – pewnie mi się uda – z Autorem, wszak mieszkamy pod jednym dachem krakowskiego klasztoru. Jednak tekst o. Janusza jest upubliczniony, Autor musi się więc liczyć z publiczną na niego reakcją.
Ten i poprzednio drukowane – już nie wiem, jak wiele – to literacko znakomite naśladowanie Listów starego diabła do młodego C.S. Lewisa. I dobrze!
Natomiast mój niepokój zarówno odnośnie do tego tekstu, jak i poprzednich, wywołuje zbytnia pewność siebie, swoich argumentów, wręcz moralizowanie (sic!) Autora, który przecież dopiero w maju 2008 roku obchodził dwulecie swoich święceń kapłańskich.
Ale przecież ma do tego prawo!
Jednak wspomniany wyżej Wirus… poruszył mnie, szczególnie argument o duszpasterzu: „Uśpił on czujność Twego pacjenta tym ciągłym powtarzaniem, że przykazanie szóste to nie jest przykazanie pierwsze, a jedyny prawdziwy problem, który z nim mają nasi podopieczni, to ten, iż przywiązują doń zbyt wiele uwagi i martwią się grzechami seksualnymi, jakby to były przeciw pierwszemu, a nie dopiero szóstemu z zakazów Dekalogu”.
Tak, szóste jest szóste, i stawianie go (a przez stulecia stawiano!) na miejscu pierwszym, było – i jest! – źródłem wielu nerwic. Rację ma o. Wojciech Giertych, pisząc: „To nie na moralne czyny, mierzone literą Prawa, ma być skierowana zasadnicza uwaga, ale na obcowanie z Bogiem, przez wiarę przelewającą się w miłość, co z kolei oczywiście niesie represje w całym życiu moralnym”.
A poza tym: czyżby Pan Bóg nie wiedział, co czyni, Siebie stawiając na miejscu I, a nie VI?
I jeszcze jedno. Udowadnianie, że ten, kto panuje – mężczyzna – nad swoją seksualnością, jest łagodny w obyciu, wywołało moje wspomnienia relacji świadków zachowania się dwóch „gwałtowników”: Piusa XI i kard. A.S. Sapiehy. Papież miewał ataki furii, czego m.in. doświadczył jeden z polskich dyplomatów, który spokojnie zniósł tupiącego nań Ojca Świętego. A kard. Sapieha, gdy zobaczył stojący na ołtarzu w katedrze wawelskiej mikrofon, zawołał „weźcie to g…”, nie zdając sobie sprawy, że „g” było włączone!
Na koniec dodam jeszcze: ja spowiadam przeszło 21 lat, a o. Janusz Zeruel 2,5 roku i na ogół kulturalnych, wyrobionych penitentów krakowskiej bazyliki naszego Zakonu.
A może by tak czasem – nim udzieli autorytarnych rad – pospowiadał na tzw. prowincji katolickiej Polski…
PS Ufam, że gdy spotkamy się na korytarzu klasztornym, o. Janusz potraktuje mnie z całą łagodnością!
Oceń