Spowiedź w bibliotece
fot. simone mascellari / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Wyznaję, Jaume Cabré, przeł. Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013, s. 768

Napiszmy szczerze: tej książki nie sposób zrecenzować. Wyznaję Jaume Cabré jest monumentalne pod nazbyt wieloma względami. Onieśmiela objętością, zaskakuje rozległością poruszonych treści, wreszcie wytrąca z poczucia pewności w czasie lektury. Mówienie i pisanie o Wyznaję jest nie tylko niebezpieczne (wszelka próba streszczenia naraża na śmieszność), ale również nieadekwatne – ta książka zwyczajnie się wymyka. Jak z tego wybrnąć? Jak wytłumaczyć swoim bliskim to czytelnicze podniecenie, które stało się również moim udziałem? Wyznaję Jaume Cabré jest tą powieścią, którą chciałbym podarować większości swoich przyjaciół. I obawiam się, że jeszcze długo nie zniknie z mojej listy trafionych prezentów.

Jeden głos nie wystarczy

Powieść katalońskiego autora jest jak narowisty koń. Należy się trzymać mocno okładek i nie dać się zrzucić niesfornej treści. Osoby zmieniają się jak w kalejdoskopie, przekroczone zostają granice czasu i przestrzeni, a ponadto autor dopuszcza do głosu przedmioty. Ta książka mówi. Przemawia jednak na wiele sposobów, będąc polifonicznym zapisem uwięzionego w meandrach historii „ja” stającego wobec zła. Narracja jest niepowstrzymana, słowa nie milkną, choć raz wypowiada je główny bohater powieści, innym razem wszechwiedzący narrator, by sporadycznie głos oddać cieniom dawnych czasów, przedmiotom, zastygłym obrazom. Jak to się czyta? Wyśmienicie! Po kilkunastu stronach konsternacji Cabré przekonuje do swojego pomysłu, elementy układanki zaczynają do siebie pasować i całość brzmi przekonująco. Nie bez znaczenia jest tu wykształcenie muzyczne autora, co widać w misternie skonstruowanej powieści. Podział na części krytycy porównują do utworów muzycznych i nazywają tę książkę symfonią. Dość napisać, że Jaume Cabré jest wyczulony na muzyczność słowa, dialogi skrzą się emocjami dowcipu i gniewu, mało tego, systematyczny brak trzykropka w wypowiedziach bohaterów sprawia, że słowa wchodzą w siebie jak narastający, pęczniejący dźwięk.

„W moim domu nigdy nie było miłości. Ja byłem tylko przypadkową konsekwencją zdarzeń” – wyznaje Adrian Ardevol. Niezwykle uzdolniony lingwistycznie filozof, także muzyk, a przede wszystkim czytelnik (na pytanie, co chce robić w życiu, odpowiada: czytać), znajdując się u kresu sił psychicznych i fizycznych, snuje opowieść. Przede wszystkim jest to opis ojca, wiecznie nieobecnego w domu, zamkniętego w swoim gabinecie. Feliks Ardevol kocha unikatowe manuskrypty, zdobywane w tajemniczy sposób drogocenne przedmioty, prowadzi podejrzane interesy. W czasach dyktatury Franco denuncjuje tych, którzy mogą być dla niego zagrożeniem. Marzenie Feliksa: syn ma być lepszą wersją ojca. Matka Adriana: kobieta młoda, naiwna, piękna, która przy mężu staje się człowiekiem bez właściwości. Od wielkiej miłości do nieukrywanej pogardy, aż do momentu, gdy wstąpi na podobną ścieżkę. Co wie o tym dziecko, później młodzieniec, wreszcie mężczyzna, Adrian? Narracja się zmienia, bohater rośnie, mężnieje jego ciało, ale nie zmienia się pragnienie miłości. Nie zmienia się również podstawowa walka toczona w każdym dziecku stojącym wobec swego rodzica: pokochaj mnie – nie jestem tobą.

Wzywam na świadków rzeczy martwe

Jedna postać nie może udźwignąć takiego wyznania. Na równych prawach bohaterem powieści są osiemnastowieczne skrzypce Vial. Instrument nie tyle mówi, ile raczej spina klamrą losy postaci skupionych wokół niego. O znaczeniu Viala mówi Feliks Ardevol do Adriana: „(…) to nie skrzypce należą do mnie, tylko ja do nich. Jestem jednym z wielu, z którymi miały do czynienia. W ciągu swojego długiego życia służyli storioniemu różni wirtuozi. A dziś są u mnie, chociaż ja mogę na nie tylko popatrzeć. Dlatego tak mi zależało, żebyś nauczył się grać i kontynuował długą historię tego instrumentu. Tylko dlatego musisz się uczyć grać. Tylko dlatego, Adrianie. Muzyka nie musi ci się podobać”. Rzeczywiście, Feliks nigdy się nie nauczył grać na skrzypcach z wyrzeźbioną na nich datą „1764”. Adrian grał, a gdy dotykał instrumentu, ten mówił o wszystkich, którzy go pragnęli. Opowiadał zatem o czasach Świętej Inkwizycji, o Holocauście, o skrytobójstwach i oszustwach. O obietnicy lepszego życia, którego skrzypce miały być symbolem, jak również o życiu gwałtownie przerwanym. Wiele skarbów nagromadził w swym gabinecie ojciec, a gdy pokazywał je synowi, strofował go: nie czytaj palcami, czytaj wzrokiem. Ale jak tu nie dotknąć średniowiecznego pergaminu, rękopisów filozofów, listów.

Wyznaję to księga pytań i odpowiedzi. Wielki monolog, choć paradoksalnie przykryty polifoniczną szatą. Powiedzmy szczerze: ta książka nie udziela żadnych odpowiedzi. Przeciwnie. Mnoży pytania. Podobnie jak spowiedź, staje naga wobec Innego. Nic dziwnego, że Jaume Cabré na ostatnich stronach pisze: „Uznałem tę powieść za definitywnie nieskończoną”. Wyznanie bohatera, jak również wyznanie czytelnika, rozciągnięte na ciemne doświadczenie Europy trwa i snuje swą opowieść. O takiej miłości, która zdarza się tylko raz w życiu. O takiej męskiej przyjaźni, która jest kotwicą pomimo zawieruchy dni. O samotności. I wielkim pragnieniu szczęścia. Jak wyznaje Adrian: „Tylko ty byłaś moim szczęściem; ty również naraziłaś mnie na największe cierpienia. Wiele razy czułem, że szczęście było blisko; miałem różne powody do radości. Napawałem się chwilami spokoju, czułem niezmierną wdzięczność wobec świata i wobec niektórych osób. Byłem blisko pięknych rzeczy i pięknych idei. Czasem odczuwam pokusę posiadania cennych przedmiotów, dzięki czemu rozumiałem obsesję mojego ojca. Ale ponieważ byłem w takim, a nie w innym wieku, uśmiechnąłem się pewny siebie i oświadczyłem: nikt nie powiedział, że szczęście to obowiązek. I zamilkłem, z poczucia satysfakcji”. Głupiec z ciebie, Adrianie.

Między wyznaniem a oskarżeniem

Mea culpa. Psalm 51. Confiteor. Jak każde wyznanie, tak również to opowiada o dotknięciu Złem. Można zasugerować, że Wyznaję to historia człowieka lub ludzkości, a nawet kontynentu, zranionego przez zło potworniejące, dlatego stające się Złem. To oczywiście nie wyczerpuje wielości tematów zawartych w monumentalnej powieści. Cabré stawia pytania, ale robi to w sposób nienachalny, mocą właściwą literaturze. Jak piękno zamknięte w skrzypcach z 1764 roku może przyciągać do siebie tyle zła? Co może powstrzymać zło? Wyznaję dalekie jest od teodycei, myliłby się także ten, kto odnalazłby w tym oskarżenie milczącego Boga. Raczej dysponujemy zbiorem postaw i doświadczeń, które nagromadziła literatura minionego wieku. Zatem Wyznaję jako rodzaj biblioteki? Tak. Ale nie tylko. Liczba odczytań, nazwisk pisarzy, filozofów, artystów, wreszcie ukryte cytaty lub zaskakujące cytaty oczywiste, sprawiają, że powieść Cabré to doskonała zabawa. Jest w tej powieści tyle ciepła, że czytelnik nie czuje się przygnieciony erudycją autora, a raczej zaproszony do tego, aby jeszcze coś doczytać. Przede wszystkim odczytać raz jeszcze swoje życie. Odczytać również sens zawarty w każdej twórczości, sens tego pisania i sens tego czytania. Po co ten trud? Bo sztuka niebezpiecznie blisko osadza się wokół Zła.

„Kiedy człowiek zakosztuje piękna artystycznego, jego życie się zmienia. Zmieniasz się, kiedy usłyszysz chór Monteverdiego. Zmienia się twoje życie, kiedy zobaczysz Vermeera z bliska; po przeczytaniu Prousta nie jesteś tym samym człowiekiem. Nie wiem tylko, dlaczego”.

Życie Adriana upływa na gromadzeniu pięknych rzeczy. Sam nazywa to obsesją, odziedziczonym przekleństwem ojca. To przemożne pragnienie posiadania sprawia, że często tańczy na krawędzi szaleństwa. Obsesja, pragnienie, pożądanie – wszystko to stawia pytania z gatunku najważniejszych. Czy pragnienie piękna może stać się morderczą żądzą? Czy sztuka może nas ocalić przed wielorakim Złem? Pytania Jaume Cabré, pytania Adriana, są również moimi pytaniami. „Jak to jest – zastanawia się bohater – że nie potrafię przed nikim uklęknąć, a wystarczy żebym usłyszał Pastoralną Beethovena i gotów ją jestem wielbić?”. W wielopłaszczyznowej refleksji nad sztuką Cabré pomieścił wiele sposobów odczytań. Z jednej strony jego powieść jest wielką pochwałą czytania, podtrzymywania dialogu z przeszłością; wreszcie czytania jako sposobu radzenia sobie z własną samotnością. Uważny czytelnik znajdzie tu też kolejny głos w dyskusji, czy można pisać poezję po Holocauście. Ale z drugiej strony Wyznaję to wielka kpina z nas, moli książkowych, którzy zapatrzeni w papierowych bohaterów pozwalamy, aby prawdziwe szczęście przeszło obok nas – niezauważalnie, pokornie i cicho. I wreszcie jeszcze jedno z odczytań-pytań: do kogo należymy? Przewijające się przez powieść skrzypce należą do bohatera czy bohater do nich? Wyznaję należy zarówno do mnie, jak i ja do niego; jesteśmy bowiem utkani ze słów. Jeden z kluczowych fragmentów w tej refleksji musi zatem brzmieć właśnie tak – od zachwytu, poprzez nędzę, aż do zastygłego w powietrzu pytania: „Muzyka Franza Schuberta przenosi mnie do lepszej przyszłości. Schubert potrafi powiedzieć, za pomocą niewielu elementów, wiele rzeczy. Ma niewyczerpaną siłę melodyczną, pełną uroku i czaru, a jednocześnie pełną energii i prawdy. Schubert to prawda artystyczna i musimy się jej uchwycić, bo ona nas ocala. To niewiarygodne, że był schorowanym syfilitykiem, bez grosza przy duszy. Na czym polega siła tego człowieka? Jaką ma nad nami moc?”. Obawiam się, że do niczego więcej nie doszliśmy, ale sama refleksja nad tym jest pokrzepieniem.

Nie wiem, czy Wyznaję jest arcydziełem, powieściowym pomnikiem, czy wpisuje się w obowiązkowy kanon „musisz przeczytać”. Nie bawią mnie etykietki; ja po prostu lubię grube grzbiety książek. Po 38 stronie lektury byłem zainteresowany. Po 89 stronie wiedziałem, że dałem się tej książce złapać, że należymy do siebie. Po 279 stronie znałem już ostatnie zdanie tej recenzji: chcę przeczytać tę książkę jeszcze raz.

Spowiedź w bibliotece
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze