fot. juan verdaguer aguerrebehere / unsplash

Czy dzisiejszy kryzys kapłaństwa – myślę tutaj przede wszystkim o kryzysie powołań – to skutek braku zapotrzebowania na kapłanów jako pośredników między ludźmi a Bogiem? A jeśli już nie jestem pośrednikiem, to kim? Czy takie – nieco „zdesakralizowane” – kapłaństwo może być jeszcze pociągające?

Jestem księdzem już od ponad trzydziestu lat. Mam wrażenie, że moje pokolenie księży otrzymało święcenia, gdy wszystko jeszcze było oczywiste: rola księdza była teologicznie przejrzysta, a pozycja społeczna niezachwiana. Na ile ten drugi faktor był ważny w podejmowaniu decyzji o wstąpieniu do seminarium, nie wiem. Jeśli jednak odgrywał jakąś rolę, szybko przychodziło oczyszczenie. Do święceń docierała połowa rocznika. Chcieliśmy być księżmi. Wielu z nas szło do seminarium, bo pociągnął nas przykład któregoś z kapłanów własnej parafii: świątobliwego proboszcza, dynamicznego wikariusza. Jakkolwiek by realizował swoją funkcję, jedno dla nas było jasne: ksiądz to pośrednik między Bogiem a ludźmi. Z tego brała się cała jego inność i w jakimś sensie nasze powołanie. Czy dzisiaj jest to tak samo jasne?

Lex celebrandi

Kiedy w 1990 roku przygotowywałem się do święceń kapłańskich, czytałem wydany w 1972 roku Czas otwarty ks. Janusza St. Pasierba, którego rozważania towarzyszą mi od tamtych chwil. To teksty pisane już po Soborze Watykańskim II. Wiał silny wiatr zmian liturgicznych, których autor był entuzjastą, choć sam został przecież ukształtowany przez Kościół przedsoborowy i wciąż jedną nogą w nim tkwił. Dobrze to widać w eseju Liturgia jako dzieło sztuki. Pasierb przyznaje w nim, że chciał kiedyś napisać tekst o liturgii przedsoborowej i dać mu tytuł Oda na śmierć królowej: „Byłem zwolennikiem nowej liturgii, doceniałem jej prostotę i przystępność, powściągliwość i biblijność. (…) Ale moje serce pozostaje po stronie liturgii dawnej, liturgii mojego ministranckiego dzieciństwa i kleryckiej młodości”1. Ta świadomość swoistego rozdwojenia była w nim obecna: ukształtowany przez starą liturgię wchodził w nowy czas Kościoła.

Dlaczego rozpoczynam tekst o kapłaństwie od refleksji nad liturgią i jej zmianami po Soborze Watykańskim II? Stara teologiczna zasada mówi, że lex orandi to lex credendi, prawo modlitwy jest prawem wiary. Ale w przypadku księdza lex orandi to także – myślę, że można tak powiedzieć – lex celebrandi, prawo celebrowania. My, kapłani celebrujemy mszę świętą zgodnie z tym, jak ją rozumiemy, by nie powiedzieć – jak w nią wierzymy. To, jak kapłan rozumie siebie, swoją kapłańską posługę, swoją relację z Bogiem, a w konsekwencji z resztą Ludu Bożego, najbardziej widać w jego świadomości liturgicznej. Kim jestem w liturgii? – oto pytanie dla księdza fundamentalne. Czy ja mszy tylko przewodniczę, a sprawują ją wszyscy, czy też może jestem jej jedynym celebransem?

Nie ma teologii liturgii bez teologii kapłaństwa. I odwrotnie: nie ma teologii kapłaństwa bez teologii liturgii. Inaczej myśli o sobie ksiądz, który sprawuje tak zwaną liturgię przedsoborową, a inaczej celebrujący liturgię odnowioną. Pasierb miał świadomość, że zmiany dokonujące się w liturgii muszą także wpłynąć na rozumienie kapłaństwa: „Czy księża są jeszcze potrzebni? Jeśli tak, to do czego? Człowiekowi współczesnemu nie bardzo trafia do przekonania argumentacja hi

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Sługa Słowa
ks. Andrzej Draguła

urodzony 5 stycznia 1966 r. w Lubsku – prezbiter diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, doktor habilitowany teologii, profesor na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego, kierownik Katedry Teologii Praktycznej w Instytucie Nauk Teologicznych US, członek Komitetu Nauk...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze