Rwąca rzeka
Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 votes
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 42,32 PLN
Wyczyść

W Eucharystię się wrasta, krok po kroku, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, zaczyna się oddychać jej rytmem. To jest droga i przygoda wiary.

Ręce kapłana wyciągnięte nad pateną z chlebem i kielichem z winem. Jako jedenastoletni chłopiec, służąc do mszy świętej, widziałem w tym geście jedynie sygnał, że trzeba zadzwonić dzwonkami, aby dać znać wszystkim zebranym, że należy uklęknąć. Wiele lat minęło, zanim zrozumiałem, że ten prosty gest to jedna z najważniejszych części Eucharystii. To moment, w którym kapłan z całych sił przyzywa obecności Ducha Świętego, bo tylko dzięki Jego mocy dary złożone na ołtarzu mogą się stać prawdziwie Ciałem i Krwią samego Jezusa Chrystusa.

Wymowy i treści tego gestu – wtedy, przed dwudziestu laty – jeszcze się nie domyślałem. Jednak właśnie ten gest pozostał w mojej pamięci jako jedno z pierwszych świadomych wspomnień związanych z Eucharystią. Dziś wiem, że to właśnie wtedy intuicyjnie zacząłem odkrywać sens i istotę ofiary, którą Kościół składa na polecenie samego Jezusa. Każdy z nas ma swoje wspomnienia związane z przeżywaniem Eucharystii – jedni pamiętają konkretne słowa lub gesty, inni muzykę, kolory, zapach kadzidła, jeszcze inni smak Ciała naszego Pana, o którym dorośli mówili, że to chleb – choć chleba nie przypominał. Najważniejsze jednak, że wyruszyliśmy w drogę, długą i mozolną, na której msza święta stopniowo przestaje być obowiązkiem, a staje się spotkaniem z żywym Bogiem.

Od początku na poważnie

Eucharystia jest tą formą modlitwy, która chyba najpełniej uświadamia nam, że chrześcijaństwo jest poszukiwaniem i przygodą, zaproszeniem do tego, by poznawać Boga, który na zawsze pozostanie tajemnicą. Trzeba o tym pamiętać już na samym początku. Wszystkie inne modlitwy można dostosować do wieku dziecka: krótki pacierz przed snem, wspólna rodzinna próba opowiedzenia Jezusowi o sprawach najważniejszych, pełne niezbędnych uproszczeń wyjaśnienie dzieciom tego, kim jest Bóg, wizyta przy Bożonarodzeniowej szopce czy chwila czuwania i zadumy przy grobie Jezusa. Wszystko to da się jakoś ogarnąć i przenieść w świat dziecięcej wyobraźni i fantazji.

Tymczasem z Eucharystią jest inaczej, z Eucharystią tak się nie da. Od samego początku trzeba ją przeżywać na poważnie, słów i gestów nie można skrócić czy uprościć. Takie próby kończą się zazwyczaj infantylizacją rzeczywistości świętej, najważniejszej dla naszej wiary. Msza święta powinna trwać, choć dzieci są niecierpliwe i trudno skupić ich uwagę na tym, co dzieje się przy ołtarzu. Trzeba dużej cierpliwości i pokory, by zgodzić się na to, że Eucharystia jest niewytłumaczalna. Jedyne więc, co możemy zrobić, to zachęcać dzieci, by poznawały Jezusa, który właśnie w znaku chleba i wina objawia każdemu z nas prawdę o sobie. W Eucharystię się wrasta, krok po kroku, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, zaczyna się oddychać jej rytmem. Na tym polega przygoda wiary, do której jesteśmy zaproszeni przez samego Boga.

Na ziemi i w niebie

Jeśli pozwolimy się poprowadzić, zaczniemy tajemnicę Eucharystii powoli odkrywać i zgłębiać. Pozornie nic się nie zmienia. Stałość formy, jednolity kształt liturgii dają nam poczucie bezpieczeństwa i sprawiają, że na mszy świętej czujemy się w jakiś sposób „u siebie”. Wszystko jest przewidywalne.

Jednak pod spodem płynie rwąca rzeka, płonie ogień Ducha Świętego, który sprawia, że w naszym sercu wszystko nieustannie się zmienia. Z biegiem miesięcy i lat coraz wyraźniej widzimy, że podczas Eucharystii otwiera się niebo, a my stajemy się w jakiś sposób uczestnikami liturgii niebiańskiej. Zaczynamy rozumieć, że liturgia nie jest naszą własnością, a to, co czynimy na ziemi, jest tak naprawdę częścią tego, co dzieje się w niebie. To doświadczenie wielkiej i niewypowiedzianej bliskości Jezusa i jedności z całym Kościołem. Tym, który cieszy się chwałą nieba, i tym, który jest wciąż zanurzony w czasie i przestrzeni.

Etapów tej drogi nie da się przeskoczyć ani ominąć. Potrzeba wielkiej troski o to, by pozostać wiernym i zaufać, że liturgia naprawdę prowadzi i jest doskonałym przewodnikiem. Potrzeba też cierpliwości, by pozwolić sobie samemu i innym dojrzewać w jej przeżywaniu. Potrzeba wreszcie męstwa, by przetrwać pokusy rezygnacji i odejścia. Wszystko to jest możliwe jedynie w perspektywie wiary. Na szczęście w jej wyznawaniu nie jesteśmy sami.

To, co najważniejsze

To nie przypadek, że Eucharystię sprawujemy i przeżywamy razem. Sam Jezus powierza ją wspólnocie. Bo wiara rośnie i umacnia się wtedy, gdy wychodzimy poza granice naszego małego świata duchowego, gdy dostrzegamy innych wokół siebie. Choć każdy z nas ma swoją drogę, potrzeba, byśmy przebywali ją razem – na tyle, na ile to możliwe. Dobrze jest mieć „swoje miejsce” w Kościele, Eucharystię odprawianą w konkretnej wspólnocie i o stałej porze. Wtedy tydzień po tygodniu zaczynamy poznawać osoby, które z nami w niej uczestniczą. Przestajemy być anonimowym tłumem. Zaczynamy się do siebie uśmiechać, z czasem odważymy się być może zamienić słowo z tymi, którzy stoją lub siedzą obok nas. Tak rodzi się wspólnota wiary.

Właśnie w tej wspólnocie sam Bóg powołał mnie, abym pełnił funkcję tego, który sprawuje mszę świętą in persona Christi. Od prawie trzech lat, wraz z moim współbratem – ojcem Maciejem Soszyńskim, przewodniczę niedzielnej Eucharystii o godzinie 21 w naszym kościele w Poznaniu. To dla mnie miejsce szczególne, gdyż tutaj zaczęło się realizować moje kapłaństwo. Tutaj uczę się i zaczynam dostrzegać to, co jest w nim najważniejsze. To właśnie dzięki tej niedzielnej wieczornej mszy odkrywam, że najcenniejszym darem, jaki mamy do przekazania ludziom, są sakramenty Kościoła, a moim zadaniem jest „ukryć się” za liturgią i pozwolić jej mówić. Na tych mszach uczę się głosić Słowo Boże, słuchać i rozumieć wspólnotę, do której je kieruję. Istnieje niezwykła nić jedności między Jezusem, nami – kapłanami i wszystkimi, którzy uczestniczą w mszy świętej przez nas sprawowanej. To doświadczenie umacnia moją wiarę, nadaje sens mojemu życiu i kształtuje moją tożsamość. Zbyt rzadko chyba myślimy i mówimy o tym, jak wiele od siebie nawzajem otrzymujemy. Jako kapłan mogę powiedzieć, że podczas mszy o godz. 21 otrzymuję to, co najważniejsze – od samego Jezusa, przez wspólnotę, do której należę i której służę.

Są jeszcze dwa doświadczenia związane z mszą o godz. 21, o których chciałbym wspomnieć. Pierwsze: dar bycia przyjętym przez tych, którzy na „dwudziestkijedynki” przychodzą od wielu już lat. To wyraz miłości w jej czystej postaci, miłości prostej i pełnej otwartości. Być może brzmi to banalnie, ale odnoszę wrażenie, że o taką miłość dzisiaj naprawdę nie jest łatwo.

Drugim, bardzo cennym i poruszającym przeżyciem jest dla mnie możliwość przebywania razem i spoglądania na twarze ludzi uczestniczących w Eucharystii. Ludzi, którzy, jak mi się wydaje, nie przychodzą tu przypadkowo, z obowiązku. Widzę w ich twarzach wiarę i pokój, zmaganie i poszukiwanie, czasami cierpienie. Spotykają się nasze spojrzenia, uśmiechy – nie używając słów, rozmawiamy ze sobą, oswajamy się, poznajemy. Wierzę w to, że ta wspólna Eucharystia umacnia nas i pozwala iść dalej, by stawić czoło naszej codzienności.

Pragnienie i nadzieja

Różne mogą być perspektywy naszego spojrzenia na Eucharystię. Inaczej przeżywa ją kapłan, który trzyma w rękach Ciało i kielich z Krwią Chrystusa, inaczej przeżywa ją każdy wierny, który w sposób szczególny posłany jest do tego, aby po zakończeniu liturgii iść i „czynić Eucharystię” w świecie.

Jedno nas łączy. Eucharystia dla każdego z nas jest drogą. Często może ogarniać nas zdziwienie, że Pan doprowadził nas aż dotąd. Nie wolno nam jednak zapominać, że On chce poprowadzić nas jeszcze dalej. Bo tej tajemnicy nie da się do końca ogarnąć, zrozumieć i wyczerpać. Pełnia czeka nas w niebie. Dopóki żyjemy, powinny ożywiać nas pragnienie i nadzieja. Tylko one mogą nas poprowadzić i dodać nam sił.

Rwąca rzeka
Mariusz Tabaczek OP

urodzony 15 sierpnia 1980 r. w Rzeszowie – polski dominikanin, doktor habilitowany filozofii UKSW w Warszawie, wcześniej uzyskał doktorat z teologii systematycznej i filozoficznej (Ph.D.) na Graduate Theological Union, Berkeley (CA), a wcześniej licencjat kościelny na Uniwer...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze