Pierwszy dzień sierpnia jest chłodny i dżdżysty. A wczoraj było tak pięknie: poranne chmury, które towarzyszyły paradzie okrętów wojennych na Newie, szybko się rozpierzchły i pod błękitnym niebem, w promieniach słońca miasto mogło radośnie świętować Dzień Marynarki Wojennej. Paradę widziałem w zeszłym roku, tym razem nie miałem jakoś ochoty – w czasie spaceru starałem się jak najdalej uciec od zatłoczonego Newskiego Prospektu, pełnego turystów, rodzin z dziećmi i prawdziwych lub przebranych marynarzy w galowych mundurach. Dziś siedzę w pokoju i obracam w dłoniach niewielki przerdzewiały kawałek metalu, który wygląda jak stopiony ogniem. Dostałem go niedawno w prezencie, bo – jak powiedział darczyńca – „ojciec lubi takie historie, więc na pewno się ucieszy z tego drobiazgu”. To prawda, lubię pamiątki, których największą wartością nie są cena materiału czy wykonawstwo, ale historia. Właśnie trzymam w dłoniach jej fragment – złom z krążownika Generał Korniłow, flagowego okrętu słynnej morskiej eskadry, na którym jeden z najwybitniejszych polityków i generałów rosyjskich okresu wojny domowej baron Piotr Wrangel pokonany przez bolszewików odpłynął z Krymu do Turcji.
Był 1920 rok. Wojna w Rosji dobiegała końca. Biali, którzy resztkami sił trzymali się na Krymie, musieli ustąpić pod naporem czerwonych. Zepchnięci ku morzu podjęl
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń