Rush Limbaugh w konfesjonale

Rush Limbaugh w konfesjonale

Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Zanim zostałem katolikiem, często spotykałem byłych katolików, którzy odgrywali standardowy numer pod tytułem „katolickie poczucie winy” i opowiadali mi, jak to chodzenie do spowiedzi wpoiło im owo głęboko zakorzenione poczucie winy, z którego dopiero teraz wychodzą.

Przepraszam. Nie dam się na to nabrać. Zostałem wychowany w takim domu, że pojawiłem się w drzwiach kościoła i szkółki niedzielnej najwyżej dziesięć razy, zanim w college’u zacząłem poważnie próbować zrozumieć chrześcijaństwo (i przynajmniej raz było to spowodowane tym, że w miejscowym kościele metodystów odbywało się spotkanie).

Mogę wam opowiedzieć o przygniatającym, mocno zakorzenionym poczuciu winy nie do ukojenia. O niekończącym się bólu psychicznym i zamęcie, który dobrze współbrzmi z przedstawionym przez św. Pawła opisem jego pogańskich czytelników, zanim przyszli do Chrystusa, jako „niemających nadziei ani Boga na tym świecie”.

Podczas przechodzenia na katolicyzm zdumiewające było dla mnie odkrycie, że rzeczywiście można gdzieś pójść i zrzucić z duszy ten nieszczęsny, żałosny, haniebny bagaż, który taszczyło się ze sobą przez lata. Ku mojemu zaskoczeniu, radości i niezmiernej uldze Bóg rzeczywiście zdejmował ten ciężar i nie tylko przebaczał, ale również dawał łaskę bycia nowym człowiekiem, którym chciałbyś być. Wzruszam się na samą myśl o tym.

Kilka najbardziej poruszających chwil w moim życiu łączy się z konfesjonałem. Jest to jedno z nielicznych miejsc, w których jesteś całkowicie sobą i odkrywasz, że nie ma mowy o żadnym odrzuceniu. Bóg mówi ci tutaj, jak cię postrzega, i uczy cię widzieć siebie (i świat) swoimi oczami: z czułą miłością i miłosierdziem. Dziękuję Bogu za to miłosierdzie – nie tylko dlatego, że jest ono słodkie, ale także dlatego, że jest rzadkością w naszym niebezpiecznym świecie. Myślę o tym brutalnym fakcie, ponieważ obserwowałem katolików w Internecie zadziwiająco naiwnie domagających się, by Rush Limbaugh (popularny ultrakonserwatywny amerykański publicysta radiowy, ostro walczył przeciwko legalizowaniu narkotyków – przyp. red.) wystąpił w radiu i „oczyścił się” przed dwudziestoma milionami ludzi, spowiadając się m.in. ze swojej walki z uzależnieniem i działalności przestępczej (zakładając, że takowa była).

Wydaje się, że tacy ludzie nie mają pojęcia o tym, jaki jest powód, dla którego obowiązuje tajemnica spowiedzi. Przyczyna jest prosta: grzesznicy muszą mieć poczucie bezpieczeństwa. Upadły bowiem człowiek jest drapieżnikiem, który rozszarpuje, kiedy wyczuje słabość, i zabija, kiedy zwietrzy krew.

Osoba zmagająca się z nałogiem zwykle ukrywa to zmaganie – nie tylko dlatego, że się wstydzi (szczególnie gdy jest osobą publiczną), ale także dlatego, że ma wiele poważnych powodów, by się obawiać, że społeczeństwo (niech je Bóg błogosławi) składa się z kanibali, którzy pożarliby swoje młode, jeśli tylko nadarzyłaby się okazja.

Niestety, nie myliłem się, będąc pewny, że upadły człowiek ma drapieżne skłonności. Czysta, niepohamowana, złośliwa satysfakcja z powodu zmagań Rusha Limbaugha była swego rodzaju dnem ludzkiego zachowania się. Rzeczywiście jest rzeczą odrażającą patrzeć, jak relatywny liberalizm staje się sztywnym zwolennikiem „prawa i porządku”, kiedy trzyma już wroga w swoich szponach. Rzekomo pełen współczucia liberalizm (wiecznie dumny ze swojej miłości do ludzkości) nie przejawiał ani odrobiny dobrej woli, by zobaczyć, jak Limbaugh porzuca swoje uzależnienie od narkotyków (wywołane, pamiętajmy, próbą radzenia sobie z przejmującym cierpieniem fizycznym). O, nie! Dajmy gościowi popalić. W końcu zalecał to samo!

Cóż, faktycznie. Jednak jeśli uważasz, że stoisz tutaj ponad ideologią Limbaugha, to być może powinieneś wziąć pod uwagę, by nie iść za nią. Sam uważam, że Limbaugh nie miał racji, zalecając zamykanie narkomanów – głównie z powodów, które sam teraz odkrywa.

Celem jest uwolnienie ludzi od uzależnienia, a nie jedynie uczynienie zadość abstrakcji zwanej sprawiedliwością, która domaga się „kary” – nieważne, jak bardzo jest głupia, bezowocna i nieodkupieńcza. Katolickie koncepcje sprawiedliwości są zawsze skierowane na możliwość odkupienia. Biorą także pod uwagę okoliczności, w których grzech się pojawił. Nigdy ten tak zwany liberalizm nie okazuje się bardziej brutalny i nieludzki niż wówczas, gdy obiema rękami chwyta się tego samego, co tak potępia, pod hasłem „utrzymywania prawa i porządku”, po to, by zniszczyć przeciwnika. Sprawiedliwość musi być skierowana na odkupienie – albo nie jest prawdziwą sprawiedliwością, tylko zwykłą mściwością.

Limbaugh stanie przed sądem i zapłaci za swoje, jeśli ma za co zapłacić. Jednak nie ma obowiązku zrobienia ze złotego mikrofonu EIB (Excellence in Broadcasting – tytuł radiowego show Limbaugha; przyp. red.) namiastki konfesjonału i wystawiania siebie na drapieżne zwyczaje homo sapiens. Nie ma żadnego obowiązku wystawiania swoich słabości i grzechów na widok publiczny w roli worka treningowego.

Swoją drogą, podobnie było w przypadku Billa Clintona. Był zobowiązany w sądzie złożyć pod przysięgą zgodne z prawdą zeznania, dotyczące takich spraw kryminalnych, jak krzywoprzysięstwo i utrudnianie postępowania sądowego. Nie był jednak zobowiązany zdawać społeczeństwu relacji ze swoich prywatnych grzechów. Dopiero wówczas, kiedy nadużył swojego publicznego stanowiska albo złamał prawo, stało się to naszą sprawą, ponieważ jako urzędnik wybrany w wyborach pracował dla nas. Limbaugh nie jest wybranym w wyborach urzędnikiem. Jego grzechy są sprawą między nim a Bogiem i łamanie prawa przez niego (jeśli do tego doszło) jest sprawą między nim a cezarem. W zasadzie współczuję facetowi. Nałóg jest straszną rzeczą. Złośliwa radość z jego upadku stanowi nową formę faryzeizmu.

Łączę się z nim w swoich modlitwach – w nadziei, że ta sytuacja doprowadzi go do pełniejszego nawrócenia i polegania na łasce Bożej poprzez Jezusa Chrystusa.

przeł. Jan J. Franczak

Rush Limbaugh w konfesjonale
Mark P. Shea

urodzony 5 sierpnia 1958 r. w Everett, Waszyngton – amerykański katolicki pisarz i rekolekcjonista, prowadzi programy telewizyjne i radiowe, redaktor portalu Catholic Exchange, współpracownik Instytutu św. Katarzyny ze Sienny w Kolorado....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze