Recenzje książek a także „Pastores”, „Więź”, „Znak”

Recenzje książek a także „Pastores”, „Więź”, „Znak”

Oferta specjalna -25%

List do Rzymian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Jarosław Gowin, Religia i ludzkie biedy. Ks. Tischnera spory o Kościół, Znak, Kraków 2003, s. 219

Spór o autentyczne chrześcijaństwo

Ksiądz Józef Tischner spierał się o autentyczne chrześcijaństwo. Podobnie jak rzeźba jest już ukryta w bloku skalnym i trzeba ją jedynie odsłonić, tak z polemik prowadzonych przez autora Filozofii dramatu wyłania się wizerunek tego, co w wierze najistotniejsze. Taka jest teza książki Jarosława Gowina i taka też jest przyjęta przez niego metoda prezentacji myśli religijnej Tischnera.

Wbrew temu, co sam o sobie mówił, Tischner nie był najpierw człowiekiem, później filozofem, a na końcu kapłanem. Był człowiekiem, i to wybitnym, to oczywiste, ale nade wszystko był duszpasterzem usiłującym dotrzeć z Dobrą Nowiną do współczesnego człowieka, zarówno chrześcijanina, jak i tego spoza Kościoła. Z duszpasterskiej troski brała się polemiczna zaciętość i filozoficzna dociekliwość usiłująca opisać ból człowieka i przynieść nań lekarstwo. Pierwszą dyskusją, którą wywołał Tischner był spór z tomizmem. Kolejne lata przyniosły krytykę „religii schorowanej wyobraźni”, były także obnażaniem skażonego komunizmem przeżywania chrześcijaństwa i lęku przed wolnością. Ostatnie lata życia zdominował spór z pokusą integrystyczną i dążeniem do upolitycznienia religii; to także debata na temat sposobu rozumienia demokracji.

Jeżeli prawdą jest to, co pisał autor Księdza na manowcach, że chrześcijaństwo i Ewangelię mamy nie tyle za sobą, ile przed sobą, że czas Ewangelii, jej głębszego rozumienia i bardziej udanego wcielania w rzeczywistość dopiero nadchodzi, głosu Tischnera nie może zabraknąć. Jest to zarówno jedna z najgłębszych i najbardziej udanych prób dialogu chrześcijaństwa ze współczesnością, jak i źródło inspiracji do dalszej dyskusji, a nawet sporu. Dzięki znakomitej, rzetelnie i przystępnie napisanej książce Gowina myśl krakowskiego filozofa jest ponownie obecna i przypomina, czym jest chrześcijaństwo autentyczne: to religia wolności i łaski, religia, w której rozum dopełnia wiarę, w której człowiek potrafi wziąć odpowiedzialność za świat, a szczególnie za bliźniego; to duchowość, w której centrum znajduje się osobiste spotkanie z Chrystusem i codzienna, niekiedy wymagająca heroizmu próba pójścia za Jego przykładem. (GC)

Anselm Grün OSB, Przewodnik po duchowości Ojców Pustyni, Wydawnictwo WAM, Kraków 2003, s. 104

Szukając rady

Ojcowie Pustyni to jedni z pierwszych pustelników w chrześcijaństwie. Nie zawsze wykształceni, nierzadko na bakier z prawem. Ani tytuły naukowe, ani odznaki wzorowych obywateli nie były im potrzebne do tego, żeby potraktować na serio Ewangelię. Uciekli od społeczeństwa, bo chcieli się uwolnić od narzuconych im ról. Całe ich życie jest wycofywaniem się: z samozadowolenia, z chęci udowodnienia, że jest się potrzebnym, produktywnym, niezastąpionym. Czy to stanowi o ich wiarygodności?

Anselm Grün, jeden ze współczesnych autorytetów życia duchowego, napisał niewielki Przewodnik po duchowości Ojców Pustyni. Pomysł jest karkołomny: oto ceniony rekolekcjonista, duszpasterz i psycholog w jednej osobie próbuje zinterpretować krótkie aforyzmy swoich wielkich przewodników. Teraźniejszość próbuje się przejrzeć w przeszłości. Współczesność odkrywa siebie nie w uczonych traktatach, ale w mowie szorstkiej jak ziarna piasku. Bez względu na czas problemy pozostają te same, a z nich największym jestem ja sam i moje życie. To jest zagadnienie, z którym borykali się pierwsi mieszkańcy pustyni. Co mam zrobić, aby moje życie zyskało wartość? Jak patrzeć na zło, które popełniam? Jak dotrzeć do Boga, gdy wydaje mi się, że pogubiłem wszystkie drogi?

Ojcowie Pustyni okazują się znawcami ludzkiej psychiki. Grün usuwa się w cień, oszczędnie komentuje słowa pierwotnych nauczycieli chrześcijaństwa. Mieszkańcy pustyni, choć znani z surowego życia, wobec człowieka mają znacznie więcej współczucia, niż moglibyśmy się spodziewać. Ich oszczędne sentencje, zebrane w Apoftegmatach, są doskonałym przykładem, jak powinna wyglądać duchowa rada. Krótko i na temat. Na przykład wypowiedź abby Pambo: „Jeżeli masz serce, możesz być zbawiony”. Dlaczego dziś nie słyszę z ambony takich wskazówek? Dlaczego nie ma następców abby Mojżesza, który poproszony o naukę, rzekł: „Idź, usiądź w swojej celi, a cela cię wszystkiego nauczy”? Brakuje mi was, nauczyciele. (MC)

Armia, Pocałunek mongolskiego księcia, Pomaton EMI, 2003

Bajki z morałem

Nowy studyjny album Armii jest niemałym zaskoczeniem. Spodziewałem się, że zespół otwarcie przyznający się do chrześcijaństwa będzie podążał w kierunku wyznaczonym przez dwie poprzednie płyty: Duch oraz Droga. Wyobrażałem sobie, że długo oczekiwana płyta studyjna (poprzednia została wydana w 1999 roku) będzie utrzymana w znanym nam stylu – teksty jednoznacznie inspirowane Ewangelią wyśpiewane do żywej, rockowej muzyki. Pocałunek mongolskiego księcia to album, w którym zespół poszedł w inną stronę.

O rozczarowaniu nie może być mowy. Dziesięć nowych kompozycji przynosi nam to, co charakterystyczne dla Armii. Muzyka jest bardzo dynamiczna. Pamiętając gitarowe riffy z Drogi, zastanawiałem się, jak potężnie zabrzmi Pocałunek. Zespół zrezygnował jednak z ciężkości utworów na rzecz ich większej melodyjności. Żadna z dotychczasowych płyt nie była tak melodyjna – nie bez znaczenia jest dołączenie do Armii drugiego gitarzysty Pawła Klimczaka. To wciąż bardzo rockowe granie, uzupełnione o elektroniczne odgłosy i sample. Całość brzmi bardzo dobrze i nic nie traci ze swej siły. Jest w tym duża zasługa głosu Budzego, który jest niczym wino, im starszy, tym lepszy.

Teksty są poetyckim zapisem światopoglądu Tomasza Budzyńskiego. Pocałunek przypomina zbiór baśni z optymistycznym morałem. Podobnie jak w opowieściach, dominują tematy uniwersalne, bliskie każdemu z nas: miłość, los człowieka, strach, nadzieja.

Mimo tej bajkowości, autorowi tekstów udaje się przemycić ważne przesłanie. Człowiek potrzebuje miłości i chce być kochany. Mimo popełnianych błędów, na przekór temu, że można być swoim własnym największym rozczarowaniem, rzeki szumią, jak śpiewa Budzyński, „nawróć się dziś”. Całość sprawia wrażenie współczesnego tańca śmierci. Dużo jest poczucia humoru i optymizmu w mówieniu o nadchodzącym końcu. Groteskowe teksty, ciepła ironia w patrzeniu na samego siebie. Armia próbuje wziąć współczesną kulturę śmierci uśmiechem, z przymrużeniem oka, jednocześnie mając świadomość, że tkwi w niej po uszy. (MC)

Biskup – ojciec, pasterz, przyjaciel

„W centrum debaty o Kościele i jego przyszłości znajduje się troska o jakość duchowego przywództwa. Chodzi tutaj (…) o świętość pasterzy, która bezpośrednio przekłada się na dynamizm konkretnej wspólnoty kościelnej” – pisze we wstępie do najnowszego „Pastores” ks. Mirosław Cholewa.

Znajdujemy w tym numerze kwartalnika wiele świadectw świętości pasterzy Kościoła: Joanna Petry Mroczkowska przedstawia sylwetki dwóch amerykańskich arcybiskupów z zakonu kapucynów: Seana O’Malleya i Charlesa Chaputa, pisze o ich pełnej pokory posłudze w społecznościach, którymi nie tak dawno wstrząsnęły seksualne skandale; Ewa Owsiany daje ciepłe wspomnienie o krakowskich czasach Karola Wojtyły, przywołuje opowieści ludzi, którzy byli z nim wtedy blisko; Luc Baresta przypomina postać Angelo Roncallego, pochodzącego z rodziny ubogich rolników, późniejszego papieża Jana XXIII.

„Eucharystia jest mysterium fidei, tajemnicą, która przerasta nasze myśli i może być przyjęta tylko w wierze” – ten fragment papieskiej encykliki Ecclesia de Eucharistia przytacza ks. Andrzej Siemieniewski w artykule Eucharystia – tajemnica wzruszenia i wdzięczności. To właśnie w zgromadzeniu eucharystycznym Kościoła lokalnego, zebranego na modlitwie pod przewodnictwem biskupa, dokonuje się ekonomia zbawienia, jak zauważa ks. kard. Roger Mahony, metropolita Los Angeles (Katedra w nowym tysiącleciu).

Jaki powinien być przewodniczący wspólnocie biskup? W rozmowie panelowej, w której udział wzięli ks. abp Józef Życiński, ks. bp Edward Dajczak, ks. bp Ignacy Jeż i Marcin Przeciszewski, pada stwierdzenie, że musi on być „człowiekiem modlitwy, który zarazem ma pewne charyzmaty, dary, sprawności. Cechy lidera nie biorą się znikąd. Czasem ludzie są wspaniali, ale brakuje im charyzmatu przywództwa i pewnej odwagi, by wyznaczać kierunek innym” (ks. bp E. Dajczak).

Kościołowi potrzeba nie tylko świętych biskupów, ale i świętych księży. „Istotą tożsamości księdza – pisze znany rekolekcjonista i kierownik duchowy Anselm Grün w tekście Przejrzyste człowieczeństwo – jest to, że dokonuje on mocą Ducha Świętego przeistoczenia i przemiany. Oznacza to, że odkrywa on ślady Boga w naszym ziemskim życiu i potrafi objaśnić ich sens”. (PJ)

Pierwszy Rzym, drugi Rzym, trzeci Rzym…

Jedność Kościoła nadal pozostaje jedynie marzeniem i nie należy spodziewać się, że stanie się faktem za naszego życia – taki wniosek wyłania się z lektury najnowszego numeru „Więzi”. Rozmówcy warszawskiego miesięcznika nie osiągają nawet zgody co do tego, czy między chrześcijanami zachodnimi a wschodnimi są różnice teologiczne czy też ich nie ma. Można jednak zrozumieć powody gwałtownego sporu między Rzymem a Moskwą.

Emocjonalność tego konfliktu widoczna jest przede wszystkim w rozmowie redakcyjnej, podczas której zasiadający przy jednym stole katolicy i prawosławni sporządzają listę wzajemnych pretensji. Na tytułowe pytanie Ewangeliczna misja czy prozelityzm? odpowiadają teologowie i ekumeniści: ks. Zygfryd Glaeser, ks. Tadeusz Kałużny, Michał Klinger, ks. Adam Misijuk i ks. Doroteusz Sawicki. Klinger tłumaczy powód protestów przeciw powołaniu diecezji katolickich w Rosji („łamie to zasadę wyrażaną kilkakrotnie w kanonach soborów powszechnych, która mówi, że jeden biskup nie działa na terenie drugiego. A jeżeli działa, to znaczy, że nie uznaje tamtego za biskupa”), ks. Sawicki mówi o źródłach nieufności do katolików („gdyby Kościół rzymskokatolicki skoncentrował się na pomocy głodującym, na działalności charytatywnej, na darach rozprowadzanych przez prawosławne ośrodki pomocy społecznej, zyskałby sympatię i otwartość ze strony rosyjskich prawosławnych. Natomiast on stworzył paralelną strukturę, niejako konkurencyjną”).

Pesymistycznemu stwierdzeniu ks. Sawickiego – „my rzeczywiście walczymy ze sobą. (…), czy nie można było inaczej?” – odpowiada w rozmowie z J. Majewskim i Z. Nosowskim ks. Wacław Hryniewicz. Jeden z najwybitniejszych polskich teologów udowadnia na przykładzie Rumunii, że można. „Gdyby więcej było Teoktystów i Janów Pawłów”, nie walczylibyśmy ze sobą.

Trudnym zagadnieniem w relacjach katolicko–prawosławnych jest kwestia wschodnich kościołów katolickich – w problematykę znajdujących się między chrześcijańskim Wschodem a Zachodem grekokatolików wprowadza Marek Melnyk, już w tytule stawiając pytanie My, czyli kto? Grekokatolicy między łacińskim młotem a prawosławnym kowadłem. Melnyk wyjaśnia pojęcia oraz opisuje ekumeniczną tożsamość jako misję i cel istnienia niewielkiego, ale ważnego dla jego wyznawców wyznania. (AG)

Obcy, Inny, Bliźni

„Ja nie mogę już być Ja w sobie i dla siebie, lecz muszę się stać Ja z innym a nawet Ja dla innego. Muszę się »otworzyć« na samą inność innego, »znosząc« własną inność. Muszę się w tej inności »zanurzyć«, »zatopić«, »obumrzeć dla siebie«” – pisał Józef Tischner w Innym, który powstał jako kontynuacja Filozofii dramatu, ale nie znalazł się w tomie Spór o istnienie człowieka.

Styczniowy „Znak” stawia ten tekst obok innych poświęconych filozofii dialogu. Ryszard Kapuściński (Inny w globalnej wiosce) upatruje źródeł tej filozofii – którą w czasach nam współczesnych tworzyli Martin Buber, Franz Rosenzweig, Gabriel Marcel i Emmanuel Lévinas – w starożytnej epoce antropomorficznej, kiedy „wyobraźnia ludzka nie wytyczyła jeszcze granicy między światem bogów i ludzi”. Zauważa też, że przez ostatnie pięć wieków „my” oznaczało dla nas „Europejczycy”, było synonimem wszystkich ludzi na świecie, co teraz przez przemiany dziejowe zostało zakwestionowane.

Wobec innych jesteśmy agresywni, a stopień nasilenia tej agresji „jest prostym miernikiem naszej próżności” (Michał Bardel, O Różnych twarzach inności). Boimy się innych, przeżywamy ich jako obcych. Dlaczego? „Bo w głębi siebie wiemy, że moglibyśmy żyć inaczej, że powinniśmy żyć inaczej” – odpowiada filozof Jacek Filek (Ambiwalencja obcości).

Filozof Krzysztof Michalski (Płomień wieczności, I) z kolei, idąc po śladach Nietzschego, pochyla się nad doświadczaniem czasu. Wbrew opinii wielu, że czas jest zrozumiały tylko o tyle, o ile prześwituje w nim prawdziwa (nie–czasowa) rzeczywistość, Nietzsche uważa, „że »prawdziwa«, »stojąca« poza czasem rzeczywistość to bzdura, nie ma niczego takiego”, a „»czas płynie, świat się zmienia« w zależności od wysiłku, jakim jest nasze życie”. Poszukiwanie źródła czasu jest więc równocześnie opowieścią o ludzkiej kondycji.

Warto przeczytać w miesięczniku tekst Krzysztofa Szwajcy. W Problemach tożsamości u dzieci ofiar Holocaustu opowiada on o wstydzie i poczuciu bycia gorszym, które musi przezwyciężać wraz z innymi przedstawicielami drugiego pokolenia Żydów ocalonych z zagłady, a także o ciężkiej pracy nad „formą prezentacji siebie innym”.

Najnowszy „Znak” przypomina także o wojnie z terroryzmem, która toczy się na naszych oczach. Marek Gadzała (Cień zburzonych wież) pisze, że Ameryka powinna odrzucić neokonserwatywny mesjanizm, aby skutecznie walczyć z terrorystami. (PJ)

Recenzje książek a także „Pastores”, „Więź”, „Znak”
Marcin Cielecki

urodzony w 1979 r. – polski poeta, eseista, recenzent, pisarz.  Autor m.in. zbioru esejów Miasto wewnętrzne, książek poetyckich Ostatnie Królestwo, Czas przycinania winnic....

Recenzje książek a także „Pastores”, „Więź”, „Znak”
GC

recenzent....

Recenzje książek a także „Pastores”, „Więź”, „Znak”
Paulina Jeske-Choińska

polonistka, redaktorka, prowadzi projekty wydawnicze....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze