Pytania po pojednaniu
fot. annie spratt / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 45,90 PLN
Wyczyść

Przesłanie podpisane przez patriarchę Cyryla i arcybiskupa Michalika jest gestem politycznym, podobnie jak był nim List biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. Nie rozumiem więc, dlaczego nikt nie chce się do tego przyznać. Czy naszym duchowym przywódcom brakuje odwagi?

Z mieszanymi uczuciami przeczytałem treść Wspólnego przesłania do narodów Polski i Rosji. Czytając komentarze w prasie, przekonałem się, że podobne odczucia mają publicyści i zwykli ludzie po obu stronach naszej wschodniej granicy. Tekst budzi kontrowersje w skrajnie różnych środowiskach intelektualnych, co tylko pokazuje, jak sprawa polsko-rosyjskiego porozumienia jest aktualna i żywa w świadomości Polaków i Rosjan. Nie ulega wątpliwości, że znacznie obszerniej przesłanie komentowane jest w prasie polskiej. Rosyjskie media prześlizgnęły się ponad tematem – komentarze pojawią się zapewne wiosną 2013 roku, kiedy przesłanie zostanie przedstawione wszystkim prawosławnym biskupom Rosji.

Lektura tekstu i komentarzy uświadomiła mi, że samo pojęcie „pojednania”, o którym w nim mowa, ma kilka zazębiających się wymiarów. Pierwszy z nich, prawie zupełnie pominięty przez komentatorów, dotyczy zagadnienia pojednania sfery świeckiej i religijnej w przestrzeni publicznej.

Ocalić publiczny dyskurs

Trudno w sposób duchowy odczytywać tekst, który z założenia jest polityczny. Świadczy o tym chociażby tytuł, w którym mówi się o przesłaniu do narodów. I nawet, jeśli w treści przesłanie to dotyczy aspektów duchowych życia Polaków i Rosjan, w nieunikniony sposób niesie ono w sobie aspekt polityczny. Politykę rozumiem jednak w szczególny sposób. Dla Arystotelesa była ona troską o dobro wspólne: „Polityka to wolni ludzie, rozważający trudne problemy dotyczące tego, jak powinno wyglądać nasze wspólne życie”. Jeśli tak na nią spojrzymy, okazuje się, że jest ona przeznaczeniem każdego człowieka. Jest częścią moralnego życia społeczeństwa. Odnoszę jednak wrażenie, że w sferze publicznej dochodzi do zawężenia pojęcia polityki. Tej dziedziny naszego życia nie można pozostawić jedynie we władaniu partii politycznych.

Patriarcha Cyryl po podpisaniu przesłania powiedział, że nie jest to deklaracja polityczna, ale dokument duszpasterski. Podobne stanowisko w imieniu Konferencji Episkopatu Polski wyraził ks. Józef Kloch: „To dokument duszpasterski, a nie historyczny, teologiczny lub polityczny. Choć jest w nim szereg zdań, które są poświęcone trudnej historii Polski i Rosji, niemniej jednak jest tam istotna uwaga, by historię pozostawić historykom”. Coś niedobrego dzieje się z rozumieniem polityki we współczesnym świecie. Gest patriarchy Cyryla i polskiego Episkopatu był gestem politycznym, podobnie jak był nim List biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. Nie rozumiem więc, dlaczego nikt nie chce się do tego przyznać. Czy naszym duchowym przywódcom brakuje odwagi? Mam wrażenie, że chodzą na palcach wokół wielkiej sprawy i przekonują nas, że właściwie nic wielkiego się nie stało. A przecież stało się, więc miejmy odwagę żyć i mówić na miarę tego, co ośmieliliśmy się zrobić.

W tym momencie rysuje się pierwsza płaszczyzna konfliktu i porozumienia, która jest widoczna w związku z podpisaniem przesłania. Jest nią rozdźwięk między sferą świecką i religijną w przestrzeni publicznej. Richard John Neuhaus w wywiadzie udzielonym w 1996 roku miesięcznikowi „W drodze” mówił, że „trzeba przerwać walkę dwóch fundamentalizmów: religijnego i świeckiego. To wielkie zadanie Kościoła w naszych czasach: ocalić publiczny dyskurs, umożliwić rozumną dyskusję o – szeroko rozumianych – podstawach polityki”.

Przesłanie odczytuję jako tekst polityczny lub metapolityczny i tak powinien zostać przedstawiony. Mówi on o pojednaniu narodów. Wyczyszczony z wszelkich odniesień historycznych, wydaje się nieprzekonujący. Polityka jest przestrzenią życia moralnego, a więc duchowego, i nie bójmy się o tym mówić otwarcie. Sygnatariusze dokumentu stanęli przed szansą wprowadzenia dyskursu etycznego w przestrzeń publiczną. Był to odważny krok. To, że został on dokonany przez Polaków i Rosjan, podnosi tylko jego znaczenie. Jestem przekonany, że nie należy się z tego wycofywać i tłumaczyć, że jest to jedynie tekst duszpasterski. Tego dokumentu nie można zamknąć w kruchcie bądź ograniczyć się do przeczytania go z ambony. Zbyt ważny był to gest, by go zaprzepaścić.

Człowiek drogą pojednania

Głównym tematem przesłania jest sprawa pojednania między narodami Polski i Rosji. Centralnym momentem jest odwołanie się do słów Modlitwy Pańskiej: „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”. W przeciwieństwie do listu z 1965 roku w tym wypadku nikt nie przebacza ani nie prosi o przebaczenie. Przywódcy obu Kościołów apelują, by wierni nawzajem przebaczyli sobie winy, „aby każdy Polak w każdym Rosjaninie i każdy Rosjanin w każdym Polaku widział przyjaciela i brata”. Wydźwięk słów jest więc zupełnie inny niż w przypadku słów „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Kościół nie występuje już w roli przedstawiciela narodu, nie mówi w jego imieniu, ale prosi wiernych, aby przebaczyli. Jeśli chodzi o stronę rosyjską, nie wiemy nawet, jakie jest stanowisko wszystkich prawosławnych biskupów. W wywiadzie udzielonym „Gościowi Niedzielnemu” patriarcha Cyryl stwierdził, że podpisanie przesłania nie było jego prywatną inicjatywą, ale że tekst został uzgodniony „z dużą grupą biskupów, którzy biorą udział m.in. w kontaktach zewnętrznych RKP”. Patriarcha jest przekonany, że tekst zostanie dobrze przyjęty przez biskupów i wiernych. Ale jeszcze tego nie wiemy. Musimy poczekać do wiosny 2013 roku.

Zastanawiam się, jak apel przyjmą wierni w Polsce. Odczuwa się wyraźnie, że zawisł on w próżni. Skoro bowiem przykład nie idzie z góry, to dlaczego mielibyśmy wychodzić przed szereg? Skoro z ust przedstawiciela Kościoła słowa przebaczenia nie padły, trudno wymagać, by padły one z ust wiernych. Żyjąc przez kilka lat w Rosji, a obecnie na Ukrainie, widzę, że logika pojednania kieruje się innymi prawami niż logika kościelnych dokumentów. Pouczająca była dla mnie rozmowa z jednym z proboszczów od dawna pracujących w Rosji. Stwierdził, że w dużej mierze to wydarzenia, a nie dokumenty jednoczą członków poszczególnych narodów. Jako najbardziej znaczące w dziele pojednania wymienił dwa: śmierć papieża Jana Pawła II i katastrofę polskiego samolotu rządowego w Smoleńsku. Te dwie tragedie związane ze śmiercią polskich przywódców duchowych i politycznych zbliżyły do siebie zwykłych ludzi. Sam doświadczyłem wiele życzliwości ze strony Rosjan po katastrofie smoleńskiej. Natomiast oddaliliśmy się od siebie podczas meczu Polska–Rosja w czasie Euro 2012.

Rysuje się przed nami druga płaszczyzna pojednania, a zarazem konfliktu – rozdźwięk między pojednaniem na poziomie dokumentów i pojednaniem na poziomie codziennego życia. Sądzę, że po wielkich gestach przywódców Kościołów w okresie Soboru Watykańskiego II i później przyszedł czas na pracę u podstaw. Pojednanie rozpoczyna się od pojedynczego człowieka. Jako przykład chciałbym przytoczyć fragment listu napisanego do jednego z naszych współbraci pracujących w Rosji:

Ogromnie Ci dziękuję za te dwa dni. Dziękuję za to, że odkryłeś przede mną chrześcijaństwo 15 lat temu. Teraz rozumiem, dlaczego w Ewangeliach mówi się, że Chrystus jest drogą. Właśnie dlatego, że on był Bogiem i był Człowiekiem. Człowiek może być drogą, tak jak Ty stałeś się dla mnie drogą w stronę chrześcijaństwa piętnaście lat temu. Przedziwne, że wszystkie ważne momenty mojego życia związane są z Tobą i z Sołowkami. Sierpień 1991 – decydujący moment dla losu Rosji, początek Kinoszkoły i przewrót w moim życiu. (…) Potem spotkania – 1992… 1997… 2000, wiosną Ty byłeś już w Warszawie. Przyjechaliśmy do Ciebie, a potem do Oświęcimia. Kręciliśmy film o Holokauście. (…) Dla mnie zawsze byłeś przykładem tego, jak można i należy żyć po chrześcijańsku. Jak nie słowami, nie mądrymi przemowami, ale życiem być głosicielem Tego, Kto jest większy niż Ty. Dziękuję Ci za tak uważne życie, dziękuję, że nie kłamiesz ni słowem, ni postępowaniem. Bardzo bym chciała przed Tobą odkryć Sołowki, abyś poznał Rosję i wybaczył nam wszystko złe i straszne, co my zrobiliśmy Twojemu narodowi w Katyniu, w czasie wojny i potem.

List ten doskonale ilustruje moją ulubioną ekumeniczną zasadę, którą kiedyś w jednym zdaniu ujęła dziewczyna z grupy młodzieżowej w Petersburgu: „A ja kocham prawosławnych, bo moja mama jest prawosławna”. Najpierw jest człowiek, a potem dopiero kościół, do którego chodzi na modlitwę.

Wspólnymi siłami

Porównując tekst przesłania z listem biskupów z 1965 roku, trzeba postawić jeszcze jedno pytanie. Jakie konkretne wydarzenie spowodowało napisanie tego dokumentu? W 1965 roku były nim obchody Tysiąclecia Chrztu Polski, na które polscy biskupi zapraszali swych niemieckich współbraci. Nie wiem, dlaczego przesłanie zostało podpisane właśnie w 2012 roku. Dla strony rosyjskiej sprawa jest prostsza. Patriarcha Cyryl w swoim wystąpieniu na Zamku Królewskim wspomniał, że „Bóg zechciał”, aby podpisanie dokumentu odbyło się w czasie obchodów 400-lecia wyzwolenia Moskwy od wojsk polskich i 200-lecia zwycięstwa nad wspieranym przez Polaków Napoleonem. Jak zauważa ks. J. Zieliński w „Idziemy”, „dyplomatycznie nie wspomniał jednak o świętowanej właśnie – równie znaczącej dla wzajemnych stosunków – rocznicy obrony Warszawy przed Armią Czerwoną, ani o żadnej z historycznie bliższych współczesności rocznic”. Wydaje się, że najlepszą datą dla podpisania tego dokumentu były obchody Wielkiego Jubileuszu 2000 roku. Jeśli nie byliśmy gotowi do tego aktu w tamtym czasie, myślę, że datą, która mogła być powodem podpisania takiego dokumentu, jest 50. rocznica otwarcia Soboru Watykańskiego II i ogłoszony przez Benedykta XVI „Rok Wiary”. Szkoda, że w dokumencie i w argumentacji sygnatariuszy nie znalazło się odniesienie do tej rocznicy. Z racji tego, że dokument nie ma osadzenia w historycznym wydarzeniu, obawiam się, że może zostać zapomniany albo nawet niezauważony, podobnie jak w Polsce prawie niezauważone były inne bardzo ważne dokumenty o randze ekumenicznej (Wspólna deklaracja o usprawiedliwieniu z 1997 roku czy Deklaracja o wzajemnym uznaniu chrztu z 2000 roku). Nie jest jednak jeszcze za późno. Dokument czeka dopiero na swoją recepcję. Otwiera on przed Kościołami (podobnie jak dwa wyżej wymienione dokumenty) nową płaszczyznę do dalszej dyskusji.

Pojednanie jest kategorią etyczną. Zajęcie się zagadnieniami moralnymi w dialogu ekumenicznym było tylko kwestią czasu. Wskazywały na to wypowiedzi wielu teologów, ekumenistów i pasterzy Kościoła. Liberalizm etyczny rozwijający się w zachodniej cywilizacji nie podlega dyskusji. Zagrożenia z niego płynące dostrzega również prawosławie w Rosji. Arcybiskup Hilarion (Alfejew), odpowiedzialny za zewnętrzne kontakty Patriarchatu Moskiewskiego, stwierdza, że możliwość „Świętego Przymierza” między katolicyzmem i prawosławiem przeciw „wojującemu sekularyzmowi” wydaje się aspektem coraz bardziej dostrzeganym w oficjalnym dialogu ekumenicznym.

Każdego chrześcijanina takie zbliżenie w obliczu wspólnego wroga niewątpliwie cieszy. Być może właśnie kwestie etyczne pomogą wyjść z mielizny, na jakiej osiadł dialog ekumeniczny. Pojawia się tylko jedno zasadnicze pytanie: Czy pojednanie, które byłoby zjednoczeniem wobec zagrożenia, może być trwałe? Oczywiście dostrzegamy wspólne fundamentalne wartości, do których odwołują się obie strony. Jednak możemy znaleźć również zasadnicze rozbieżności, jak chociażby dopuszczaną przez znaczną część teologów prawosławnych antykoncepcję. Cieszę się ze wspólnego frontu, jednak – jak podkreśla to bardzo często Benedykt XVI – nie można odwrócić relacji pomiędzy prawdą i praxis, która staje się miernikiem prawdy. Jestem za wspólnym działaniem, jednak nie za cenę przemilczania różnic. Pracujmy razem, ale w prawdzie. Kwestia zawiązania „Świętego Przymierza” przeciw „wojującemu sekularyzmowi” wyraźnie wysuwa się na pierwszy plan dokumentu. Sądzę, że z czasem zupełnie przyćmi kwestię pojednania, a sam dokument nabierze większego znaczenia w dialogu ekumenicznym niż w dialogu między Polakami i Rosjanami. 

Pytania po pojednaniu
Wojciech Surówka OP

urodzony w 1975 r. – dominikanin, duszpasterz, rekolekcjonista, doktor filozofii. Przez wiele lat pracował w Rosji i na Ukrainie, był promotorem życia intelektualnego i radnym Wikariatu Ukrainy, dyrektorem...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze