postać w lesie
fot. jackson david / unsplash

Nie patrzę na to, co będzie na końcu. Jestem otwarta na to, że wszystko może się wydarzyć. Mnie interesuje tylko dobro mojego pacjenta i wierzę, że jeśli on będzie bliżej samego siebie i bardziej w zgodzie ze sobą, to będzie mniej cierpiał. To będzie dla mnie sukces terapeutyczny.

Rozmawiają psychoterapeutka Joanna Piekarska i Katarzyna Kolska

Jadąc z Poznania do Warszawy na spotkanie z panią, myślałam o tym, że jakkolwiek się potoczy nasza rozmowa, to i tak znajdą się tacy, którzy powiedzą, że jest pani albo zbyt konserwatywna, albo zbyt liberalna.

Wie pani, to się już dzieje. Pierwsze wątpliwości pojawiły się podczas tworzenia grupy wsparcia dla rodziców dzieci… no właśnie, jak je nazwać, żeby to było neutralne, żeby każdy się mógł w tym odnaleźć. Zależało nam na tym, żeby wszyscy czuli się zaproszeni, niezależnie od światopoglądu. Okazało się, że jest to pewien ideał, do którego można i trzeba dążyć, ale ze świadomością, że język stuprocentowo neutralny nie istnieje. Dlatego pogodziłam się z tym, że to, co w Pracowni Dialogu robimy, nie jest idealne. To nas jednak nie zniechęca do tego, żeby proponować wsparcie – i osobom nieheteroseksualnym, niecispłciowym, transseksualnym, i ich bliskim, bo wydaje się nam, że to ogromnie ważne i potrzebne.

Kiedy siedem lat temu po raz pierwszy przygotowywaliśmy w miesięczniku teksty o transseksualizmie, znałam wówczas jedną osobę, która była po tranzycji, a w trakcie pisania reportażu na ten temat poznałam drugą. Dzisiaj mam wrażenie, że każdy zna kogoś, kto albo ma wątpliwości co do swojej tożsamości płciowej, albo przygotowuje się do tranzycji, albo już jest po tranzycji, określa się jako osoba niebinarna lub ma jakikolwiek problem ze swoją tożsamością seksualną. Co się takiego stało?

To bardzo dobre pytanie, nad którym się głowią wielkie umysły na całym świecie. Rzeczywiście w ciągu ostatnich kilku lat – przynajmniej w Polsce, bo na Zachodzie trochę wcześniej – pojawiło się sporo osób, które nie odnajdują się w binarnym podziale płciowym albo przeżywają siebie jako kogoś innej płci, niż wskazuje płeć biologiczna. Są różne teorie i hipotezy na ten temat, nie ma natomiast solidnie wypracowanego konsensusu naukowego, który w pracy terapeutycznej jest dla mnie głównym punktem odniesienia.

Jako terapeuci pewnie próbujecie sobie odpowiedzieć na pytanie, co się stało?

Jedni powiedzą, że to moda. Inni powiedzą, że kiedyś były subkultury, było się metalem albo punkiem, a teraz jest się niebinarnym, genderfluid, osobą panseksualną i tak dalej. Jeszcze inni powiedzą, że to jest bzdura i dzieciakom się coś wydaje, a dorośli niepotrzebnie biorą to poważnie. Są też głosy – taką tezę lansują autorki książki Mów o mnie ono Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin i Joanna Sokolińska – że zjawisko niebinarności jest początkiem rewolucji, przed którą stoimy, i że oto nasze dzieci odkrywają coś, co jest prawdą obiektywną i co my wszyscy prędzej czy później będziemy musieli przyswoić. Że to nieprawda, że są dwie płcie. Ważną rzecz powiedziała też prof. Irena Namysłowska w jednym z ostatnich wystąpień – że warto odwrócić to pytanie i zastanowić się, co się dzieje z rodzinami, z rodzicami, i szerzej: ze światem, na jakie zjawiska społeczne młodzież reaguje w ten sposób. Słuchamy tych wszystkich głosów, analizujemy je, dużo czytamy, szkolimy się, przyglądamy, ale chcąc być uczciwym, trzeba powiedzieć, że rzetelnej odpowiedzi na pytanie, co się stało, w tej chwili jeszcze nie znamy.

Kilka lat temu ksiądz profesor Piotr Morciniec, bioetyk, powiedział takie zdanie: „Sypią się relacje emocjonalne, zwłaszcza rodzinne, co będzie najprawdopodobniej skutkowało zaburzeniami tożsamości u coraz większej liczby osób”. Prorocze słowa?

Coś w nich na pewno jest. My też obserwujemy, że jest coraz więcej pacjentów z zaburzeniami osobowości i jest to pokłosie tych poszarpanych, porozrywanych relacji rodzinnych. Ale powiedzieć, że zaburzone relacje w rodzinie skutkują zaburzeniami tożsamości seksualnej, to byłoby szkodliwe uogólnienie. Raczej powiedziałabym, że zaburzone relacje rodzinne generalnie nie służą zdrowiu psychicznemu. I chciałabym też zaznaczyć, że zaburzenia tożsamości seksualnej mogą, ale nie muszą współwystępować z innymi zaburzeniami. Transseksualność czy niebinarność nie oznaczają, że z człowiekiem jest, mówiąc kolokwialnie, coś nie tak. Po prostu niektórzy tak siebie doświadczają i bywa im w związku z tym bardzo trudno.

Prowadzi pani terapię młodzieży i grupę wsparcia dla rodziców. Chciałabym porozmawiać o jednych i o drugich. Zacznijmy od nastolatków. Przychodzi młody człowiek i mówi, że…?

Przychodząc do mnie, przynosi mi przede wszystkim swoje cierpienie. I mówi o tym, jak tego cierpienia doświadcza na co dzień, z jakimi mierzy się trudnościami. Przeżywa siebie inaczej, niżby oczekiwali od niego rodzice, nauczyciele, rodzina, czasami koledzy, i jest mu z tym trudno. Czuje się nieakceptowany, nieprzyjęty, odrzucony, inny. Czasem rzeczywiście jest odrzucany przez otoczenie czy wręcz doświadcza przemocy słownej, psychicznej, w skrajnych przypadkach fizycznej. I to się nazywa stres mniejszościowy.

Czasem jest tak, że na początku terapii nie wiadomo, co

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Przynoszę moje cierpienie
Joanna Piekarska

psychoterapeutka pracująca w podejściu psychodynamicznym. Pracuje z młodzieżą i z dorosłymi, a także z kobietami w okresie okołoporodowym. Joanna Piekarska prowadzi terapię indywidualną w Pracowni Dialogu w Warszawie....

Przynoszę moje cierpienie
Katarzyna Kolska

dziennikarka, redaktorka, od trzydziestu lat związana z mediami. Do Wydawnictwa W drodze trafiła w 2008 roku, jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „W drodze”. Katarzyna Kolska napisała dziesiątki reportaży i te...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze