Powołanie Piotra
Oferta specjalna -25%

Słyszysz szum wiatru?

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 32,90 PLN
Wyczyść

„Odejdź ode mnie, Panie” — mówi Piotr. Jednak Jezus nie wysłuchuje tej modlitwy, w każdym razie wówczas, kiedy wypływa ona z tak absolutnego ukrzyżowania serca. Właśnie teraz, po takiej modlitwie, Piotr może liczyć na to, że Pan jest i będzie z Nim zawsze. I w nim będzie działał.

Podczas kiedy u św. Marka (1,14–20) i św. Mateusza (4,18–22) czytamy o tym, jak to uczniowie Jezusa wspólnie zostali powołani, tak Łukasz opowiada jak jako pierwszy został powołany Piotr. Synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, podobnie jak i Piotr, najprawdopodobniej opuszczają wszystko, aby pójść za Jezusem, ale ich powołanie jest konsekwencją powołania Piotra. W rozważaniu tym przyjrzymy się bliżej decydującemu spotkaniu Jezusa z Piotrem.

Jeżeli wgłębimy się w powołanie Piotra, może łatwiej będzie nam zrozumieć nasze własne powołanie, jakie już otrzymaliśmy oraz to, jakie może otrzymamy w przyszłości. W naszym życiu otrzymujemy wiele powołań.

Epizod ten rozgrywa się nad jeziorem Genezaret. Ogromna rzesza ludzi napiera, aby być bliżej Jezusa i słuchać Jego nauki. Jest ich tak wielu, że nieomal spychają Go do wody. Jezus szuka jakiegoś wyjścia i kiedy spogląda dookoła, zauważa dwie łodzie stojące przy brzegu. Są puste, ponieważ rybacy opuścili je, aby wyczyścić sieci. Jezus wchodzi do jednej z nich, tej należącej do Szymona — nie nazywał się jeszcze wówczas Piotrem — i prosi go, aby odbił nieco od brzegu. Następnie z łodzi zaczyna nauczać lud. Kiedy skończył, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębię i zarzuć sieci”. Szymon Mu odpowiada, że całą noc łowili bezskutecznie. „Jednak na Twoje słowo zarzucę sieci”.

Szymon okazuje tutaj ogromne zaufanie. Ryzykuje, że może zostać wyśmiany przez swoich kolegów i resztę ludzi. Jeżeli nocny połów się nie udał, to mało prawdopodobne — wiedzą o tym wszyscy rybacy — aby można było coś złowić za dnia. Szymon mógł łatwo znaleźć jakiś wybieg: „Po nocnym połowie jesteśmy zbyt zmęczeni, pozwól nam poczekać do wieczora”. Jednak nie, Szymon ufa słowom Jezusa. Przełamuje swój lęk, swoje wątpliwości i czyni tak, jak chce Jezus. I Jezus nie zawiedzie jego zaufania. Wyciągają z wody całe mnóstwo ryb, tak że łódź prawie zaczyna tonąć. Ma miejsce to, co dzieje się tak często podczas cudów Jezusa — nadmiar. Tak było w Kanie Galilejskiej, tak będzie, gdy Jezus nakarmi tysiące zebranych ludzi, tak jest i tutaj.

Jak Szymon reaguje na ten cud? Mógłby przechwalać się, że stało się to dzięki niemu, dzięki jego zaufaniu. Mógłby okazać zarozumiałość i uznać, że dzięki swej wierze i ufności może sprawić, co zechce. Jednak on czyni coś wprost odwrotnego. Upada do stóp Jezusa i mówi: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. A Łukasz, który o tym opowiada, teraz po raz pierwszy nazywa Szymona „Szymonem Piotrem”. To tutaj, w tym momencie, Szymon staje się Piotrem, opoką Kościoła. Staje się opoką w momencie, kiedy rozeznaje i uznaje, że jest niczym.

Kiedy Piotr mówi „jestem grzeszny”, nie myśli o jakimś konkretnym grzechu. Nie mówi tego ze względu na jakiś rachunek swego sumienia. Mówi to, ponieważ dostrzegł coś z wielkości Jezusa. Doświadcza nieskończonej przepaści, jaka istnieje między wielkością Boga i własną nicością. Tę samą reakcję widzimy u Izajasza. Kiedy ujrzał Pana zasiadającego na wysokim tronie i stojących wokół Niego serafinów wołających do siebie: „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów”, on mówi: „Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach, a moje oczy oglądały Króla, Pana Zastępów” (6,3–5).

Jak Jezus reaguje, gdy Piotr pokornie wyznaje swą grzeszność? „Nie bój się!” — mówi mu. To „nie bój się” nie oznacza, że Jezus chce zrehabilitować Piotra — nie jesteś tak grzeszny, za jakiego się uważasz, masz również wiele dobrych stron. Nie tak, Jezus nie neguje grzeszności Piotra, bo on jest grzeszny. Jednak Piotr nie musi się obawiać, bo Jezus jest z nim i okazuje mu swoje zmiłowanie. Piotr otrzyma coś jeszcze większego: stanie się rybakiem nie ryb, ale ludzi. Jednak zawsze będzie to dzieło Boże.

Te słowa: „nie bój się” powtarzają się przy wszystkich wielkich powołaniach. Również Maryja usłyszała je: „Nie bój się, Maryjo”. Ponieważ Ona wie, że jest służebnicą Pańską, Bóg może Jej zlecić niesłychanie wielkie powołanie i uczynić Jej wielkie rzeczy.

Powołanie Piotra można nazwać swoistą trzyaktówką. Dokonuje się w trzech momentach. Pierwszy akt to zachęta ze strony Jezusa, aby zarzucił sieci w chwili, kiedy nie ma nadziei na jakikolwiek połów. Jezus żąda nadzwyczajnego zaufania od Piotra i Piotr zdaje egzamin. Drugim aktem jest to, że Piotr wobec boskiej mocy, jaką objawia Jezus, korzy się i uznaje swą grzeszność. Trzecim aktem jest właściwe powołanie. Jezus czyni Piotra apostołem: otrzymuje on zadanie, aby łowił ludzi.

Drugi akt warunkuje trzeci. Tyle powołań nie zostaje spełnionych, tyle z nich nie rozkwita dlatego, gdyż najchętniej pomija się ten drugi akt. Kiedy Bóg w pierwszym akcie zaczyna okazywać swoją moc, zbyt łatwo sądzimy, że możemy dysponować tą mocą, że możemy decydować, jak i kiedy, zamiast jak Piotr upaść na kolana i rzec: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny”. Nieskończona przepaść dzieli Boga od człowieka. Jeśli jej nie doświadczyliśmy i nie uznaliśmy, to nie jest możliwe, aby Bóg zlecił nam nasze właściwe powołanie, które zawsze polega na tym, abyśmy byli narzędziami w Bożych rękach. Może podejmujemy bardzo wiele, ale to pozostanie zawsze tylko ludzkim dziełem, częściowym, a nie dziełem Boga. Bóg nie może nam powierzać wielkich zadań, dopóki nie odkryjemy, że sami z siebie nie mamy nic. Nawet Jezus niczego nie czynił sam z siebie (J 8,28).

„Odejdź ode mnie, Panie” — mówi Piotr. Jednak Jezus nie wysłuchuje tej modlitwy, w każdym razie wówczas, kiedy wypływa ona z tak absolutnego ukrzyżowania serca. Właśnie teraz, po takiej modlitwie, Piotr może liczyć na to, że Pan jest i będzie z Nim zawsze. I w nim będzie działał.

„Jedni ufają rydwanom, inni zaś koniom, a naszą siłą jest imię Boga, naszego Pana” (Ps 20,8). Drabina, która wiedzie do Boga, jest drabiną pokory, drabiną, która zaczyna się u szczytu, a kończy na samym dole. Jeśli jesteśmy świadomi swojej grzeszności, jeśli nie liczymy na własne możliwości, jeśli oddaliśmy nasze rydwany i konie, wiemy o własnej nicości i pustce — wówczas jesteśmy gotowi, aby Bóg nas napełnił i przez nas działał.

tłum. Justyna Iwaszkiewicz

Powołanie Piotra
Wilfrid Stinissen OCD

(ur. 10 stycznia 1927 r. w Antwerpii, Belgia – zm. 30 listopada 2013 r. w Tågarp, Szwecja) – belgijski karmelita bosy, doktor filozofii, współzałożyciel klasztoru w szwedzkim Norabby, znany w całej Skandynawii rekolekcjonista, ważna postać nie tylko szwedzkiego chrześcijańst...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze

  • W drodze z Jezusem. Podróż wewnętrzna na przekór niepokojom Polecane
    Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 29,90 PLN
    Wyczyść
  • Nie marnuj cierpienia! Jak zrozumieć jego sens i odnaleźć nadzieję Końcówka nakładu
    Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 34,90 PLN
    Wyczyść
  • Mistyka codzienności Wznowienie
    Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 32,90 PLN
    Wyczyść
  • Mistyka chrześcijańska. Trzynaście spotkań ze słynnym trapistą
    Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 39,90 PLN
    Wyczyść
  • I ukazał mi miasto Polecane
    Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 34,90 PLN
    Wyczyść