– To dla ciebie – powiedziała pewna siostra i wręczyła mi figurkę Śpiącego Józefa.
Różne wizerunki Józefów widziałam. Na pierwszy plan wybija się Człowiek Pracy dziarsko heblujący deskę, Wartownik stojący na baczność w szopce, jakby pilnował Grobu Nieznanego Żołnierza, Chodzący Ideał z lilią w dłoni, no i oczywiście Dumbledore z imponującą, siwą brodą potwierdzającą autentyczność słów kolędy o „Józefie starym”. O Śpiącym jednak nigdy nie słyszałam. To jasne, że musiał spać, i skąpe relacje ewangelistów przywołują aż cztery sytuacje, kiedy Józef śpi. Jednak święci w ikonografii zazwyczaj stoją jak na szkolnej akademii, rzadziej siedzą, a już leżenie jest surowo wzbronione. Chyba że na jakimś stosie albo na łożu tortur…
A ten jakby nigdy nic sobie śpi.
– Tutaj jest modlitwa papieża Franciszka – wręczyła mi jeszcze mały kartonik. – Aha, i warto pisać intencje, i wkładać te karteczki pod figurkę.
Parsknęłam szyderczym śmiechem. Zawsze z pobłażaniem patrzyłam na moją mamę, która przy okazji każdej naszej wyprawy do Łagiewnik wrzucała do skrzynki całą litanię próśb.
– Też w to nie wierzyłam, ale spróbuj. Działa.
Dobra, spróbuję – pomyślałam. Nie mam nic do stracenia.
Mam za sobą najtrudniejszy (jak do tej pory) rok w moim życiu, a sytuacja, w której aktualnie się znajduję, nie należy do moich wymarzonych… Co mi szkodzi? I zaczęłam mojego śp
Zostało Ci jeszcze 75% artykułu
Oceń