Katarzyna Kolska: Będziemy wykuwali pomnik ze spiżu?
Jan Andrzej Kłoczowski OP: Szkoda Tomasza na spiżowy pomnik! On był tak żywiołowym człowiekiem, że wart jest tego, by taki jego obraz trwał w naszej pamięci.
Przez cały czas się zastanawiałem, co się wydarzy podczas jego pogrzebu, bo gdy Tomasz w czymś uczestniczy – także we własnym pogrzebie – jako bohater tego wydarzenia, to zawsze się coś wydarza. I oczywiście się wydarzyło, a mianowicie bardzo zacni przedstawiciele Wojska Polskiego pełnili wartę honorową i gdy nadszedł moment składania trumny do dominikańskiego grobu w Rzeszowie, my – zgodnie z naszą tradycją – zaczęliśmy śpiewać pieśń „Salve Regina”. Ale okazało się, że obyczaje liturgiczne dominikanów stoją w pewnej kolizji z regulaminem wojskowym, który w tym momencie kazał grać na trąbce „Śpij, kolego, w ciemnym grobie” i oddawać salwy honorowe. W efekcie my śpiewaliśmy „Salve Regina”, a żołnierze dawali salwy. Pomyślałem: Tomciu, jesteś kochany, nie zawiodłeś mnie.
To może jakiś hymn pochwalny…?
Tomasz nie lubił hymnów na swój temat. Owszem, jak każdy człowiek potrzebował akceptacji i wsparcia. Tyle że to wsparcie nie polegało na wyśpiewywaniu hymnów, lecz na byciu razem z nim.
Znaliście się wiele lat.
Poznałem go w 1958 roku, gdy został duszpasterzem akademickim w Poznaniu, a ja byłem studentem historii sztuki i chodziłem na odprawiane przez niego „siódemki”. Drugim duszpasterzem był wówczas ojciec Joachim Badeni i muszę przyznać, że w tamtych czasach byłem z nim bardziej związany niż z Tomaszem.
W 1964 roku, już po wstąpieniu do zakonu, przyjechałem na studia filozoficzne do Krakowa. W tym samym czasie przyjechał też Tomasz. Był to swoisty desant Poznania na Kraków. O tyle desant, że był on niejako wymuszony przez księdza biskupa Karola Wojtyłę, który rok wcześniej głosił rekolekcje w Poznaniu i tak mu się spodobało duszpasterstwo dominikańskie, że zapragnął mieć takie również w Krakowie. Nie, żeby zastępowało duszpasterstwo przy kościele św. Anny, który od wieków jest kościołem uniwersyteckim, ale żeby uzupełniało propozycję duszpasterską skierowaną do studentów. Prośba Wojtyły nie wywołała zbytniego entuzjazmu wśród braci dominikanów. U Tomasza też nie.
A co braciom nie pasowało?
Po pierwsze, spokojny, zacny klasztor nie marzył o studentach kręcących się po krużgankach i klasztorze. A po drugie, przyjazd Tomasza miał miejsce po pewnym incydencie, który wzmógł czujność znanych nam skądinąd służb. Mam tu na myśli 1961 rok, kiedy to na spotkanie studentów do kaplicy akademickiej w Poznaniu niespodziewanie wkroczyła milicja.
A studenci
Zostało Ci jeszcze 85% artykułu
Dalszy dostęp do artykułu zablokowany
Wykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania
żadnych plików!
Masz dostęp do archiwum?
Zaloguj się
Wykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń