Pisane małą literą
fot. meritt thomas / UNSPLASH.COM

Trudno oderwać od nich wzrok. Smutne dziecięce oczy. Są tu, ale jednocześnie gdzieś daleko, w przeszłości albo w przyszłości. Raczej w przeszłości, bo przyszłości nie mogą zobaczyć, przyszłości nie ma, skończyła się w jednej, nieprawdopodobnie krótkiej chwili. Ile to mogło trwać? Minutę, może kilka minut? Tato cofnął się do domu, żeby zabrać puszkę z pieniędzmi. Nie dlatego, że szkoda mu było tych pieniędzy. Cofnął się po nie, bo te pieniądze to był chleb, kasza, ziemniaki, to były dzieci, które musiał nakarmić. A może, kiedy po nie szedł, myślał o tym, że wykupi za nie swoją rodzinę z obozu, że przeżyją. Tak, te pieniądze to nie był luksus, to nie był zbytek, to nie było coś ponad. To było tylko tyle, ile trzeba, żeby przeżyć. Więc poszedł, po blaszaną puszkę z pieniędzmi… Potem już jest tylko niedowierzanie.

Niby wszystko wiemy o tej wojnie – o śmierci, okrucieństwie, obozach, komorach gazowych. Już o wszystkim czytaliśmy, wszystko oglądaliśmy w filmach, o wszystkim słyszeliśmy od tych, którzy przeżyli, od naszych dziadków, rodziców, ciotek. Czy na pewno wszystko?

Mała Zagłada Anny Janko uświadomiła mi, że „wszystko” jest mało pojemne, że się z niego wylewa. „Wszystko” nie mieści się człowiekowi w głowie. Mnie się nie mieści.

Smutne dziecięce oczy z okładki prowadzą przez kolejne strony. A nie powinny. Bo wojna nie jest dla dzieci. „Na czas wojny nie powinno być żadnych dzieci. Powinny siedzieć w jakimś całodobowym, całowojennym przedszkolu, za jakimś drutem kolorowym, za murem bajecznie grubym, a najlepiej na innej planecie. I czekać. Po wszystkim by się je stopniowo poodbierało… O ile lżejsza byłaby wojna bez strachu o dzieci”.

Byłaby. Tylko że nikt nie pomyślał o takim przedszkolu. Dlatego czytamy tę książkę.

Osiemdziesiąt osiem domów

Coś mnie podkusiło. Nigdy tak nie robię, nigdy nie zaglądam na ostatnie strony, nie czytam zakończenia. Nie lubię wiedzieć, co będzie na końcu, nim nie przeczytam początku. Lubię po kolei.

A jednak zerknęłam. To był błąd. „Dom pierwszy, Mielników – spalone wszystko, zginęli rodzice i dwie młodziutkie uciekinierki z Józefowa. Ocalał Zbyszek… Dom drugi, Obszyńskich, spalony, mężczyźni zabici, zostały kobiety i sześcioro małych dzieci, od roku do dwunastu lat. Dom szósty, Skrzypów – wszystko spalone, cała rodzina wymordowana, w tym dzieci. Dom jedenasty, Szwarów – rodzice zabici… Dom czterdziesty czwarty, Ziomków Józefowych – spalony, została wdowa z szóstką dz

Zostało Ci jeszcze 75% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Pisane małą literą
Katarzyna Kolska

dziennikarka, redaktorka, od trzydziestu lat związana z mediami. Do Wydawnictwa W drodze trafiła w 2008 roku, jest zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „W drodze”. Katarzyna Kolska napisała dziesiątki reportaży i te...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze