Papież przyszłych pokoleń
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Jana

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Jan Paweł II jest na swój sposób kontestatorem. Jest papieżem sprzeciwiającym się powszechnie obowiązującym trendom, modom i tendencjom. Może dlatego młodzi tak chętnie go słuchają.

ks. Andrzej Klimara, ks. Robert Nęcek: Jak pontyfikat wpłynął na przeobrażenia świata?

Jarosław Gowin: To pontyfikat — mimo licznych porażek— przełomowy. Na czym polega jego przełomowość? Jan Paweł II to papież, który zadał śmiertelny cios komunizmowi. To papież, który podjął wielkie dzieło wcielenia w życie postanowień II Soboru Watykańskiego — wydobycia sensu nauczania soborowego po okresie pewnego zamętu. Przełomowość pontyfikatu polega również na tym, że Jan Paweł II pokazał, czym powinno być chrześcijaństwo we współczesnym świecie. Niestety, wizja ta nie jest podjęta przez pokolenie rówieśników Papieża ani przez jego dzieci. Jestem przekonany, że będzie ona podjęta przez wnuki i prawnuki, czyli przez tych, dla których Jan Paweł II będzie z jednej strony symbolem odwagi bycia chrześcijaninem, a z drugiej strony będzie świadkiem Chrystusa. Dla obecnego świata też jest świadkiem, ale świadkiem przez niewielu rozumianym. Jestem przekonany, że Jan Paweł II nakreślił kierunek ewolucji Kościoła na wiele następnych dekad.

Które wydarzenia z okresu pontyfikatu Jana Pawła II uznałby Pan za przełomowe dla świata, a które dla Polski?

Jedno z nich ma charakter przede wszystkim polityczny, ale przecież polityka bywa dziedziną, w której rozstrzyga się los podstawowych wartości moralnych. Mam na myśli spotkanie Jana Pawła II z prezydentem USA Ronaldem Reaganem. Niewątpliwie podjęte przez nich wspólne dzieło walki z imperium zła, którym były Związek Sowiecki i komunizm, przyniosło przełom w losach świata. Kolejnymi takimi wydarzeniami dla świata były wszystkie spotkania Jana Pawła II z przywódcami innych religii. Jest coś symbolicznego dla chrześcijan, że właśnie następca świętego Piotra inicjuje takie spotkanie. Myślę, że płynie z tego zobowiązanie dla nas.

Wiele osób nie mogło jednak Papieżowi wybaczyć spotkania w Asyżu z przedstawicielami innych religii.

Ludzie wierzący często borykają się z pokusą fundamentalizmu. Krytycy spotkania w Asyżu, zarzucając Papieżowi rozmywanie tożsamości chrześcijaństwa, zdradzają skłonności fundamentalistyczne.

Powróćmy do wydarzeń przełomowych dla świata.

Wskazałbym na to, co jest podstawowym rysem tego pontyfikatu, czyli pielgrzymowanie. Obserwowaliśmy na przykład z zapartym tchem i ściśniętym gardłem heroiczne pielgrzymowanie na Słowację. Jest to znak mówiący, czym ma być chrześcijaństwo i kim powinni być chrześcijanie we współczesnym świecie. Mają być apostołami.

A najważniejsze wydarzenia dla Polski?

Z pewnością pierwsza pielgrzymka. Bez niej nie byłoby Solidarności, a potem roku 1989, czyli nie bylibyśmy krajem niepodległym. Nawet gdybyśmy szczęśliwym trafem odzyskali niepodległość, to bylibyśmy o wiele bardziej zniewoleni duchowo, niż jesteśmy. Homo sovieticus ciągle w nas drzemie. Zatem doświadczenie solidarności będące społeczną reakcją na przesłanie Papieża stało się głębokim oczyszczeniem moralnym. Drugim bardzo znaczącym elementem było pamiętne przemówienie Papieża w parlamencie. Nie chodzi tu o politykę wąsko pojętą, ale o politykę rozumianą jako realizację dobra wspólnego. Ojciec Święty w tym przemówieniu sformułował coś w rodzaju konstytucji polskiej demokracji. Mam wrażenie, że przez długie dziesięciolecia będzie można czerpać z niej inspirację do prób budowy demokracji opartej na wartościach. Niestety, na razie wystąpienie papieskie nie zostało podjęte ani przez polityków, ani przez społeczeństwo.

Co jeszcze oprócz obalenia komunizmu można by uznać za sukces?

Uświadomienie współczesnym chrześcijanom znaczenia świętości. Podkreślenie, że wezwanie do świętości dotyczy wszystkich. Liczne beatyfikacje, choć często krytykowane na Zachodzie, są w zamyśle Papieża rodzajem apelu, abyśmy na co dzień budowali wewnętrzną świętość, chociażby jej okruchy. Jestem przekonany, że przyniesie to owoce po dziesięcioleciach. Kolejna rzecz to spotkania z młodzieżą. Pokolenie dorosłych w praktyce reaguje dość obojętnie na papieskie przesłanie. Natomiast okazuje się, że wspaniale potrafią z Papieżem nawiązać kontakt ludzie młodzi. Kochają go, gdyż w każdym jego słowie i geście widać, że jest człowiekiem, który najgłębiej wierzy w to, co mówi, i gotów jest płacić za wierność tym przekonaniom każdą cenę. Na Słowacji widać było, jak kolosalną cenę cierpienia, takiego zniżenia czy kenozy jest on gotów płacić. Ta autentyczność i osobiste świadectwo przekonują młodych. Dodatkowo w świecie dorosłych widzą mnóstwo hipokryzji i skłonności do źle pojętych kompromisów, a także wiele rezygnacji i zobojętnienia. Chrześcijaństwo jest religią wymagającą heroizmu, a Jan Paweł II jest uosobieniem tego heroizmu. Ojca Świętego oskarża się, że jest tradycjonalistą, tymczasem świetnie porozumiewa się z młodym pokoleniem, które jest z natury rzeczy nastawione kontestatorsko. To wielki sukces Jana Pawła II, choć jednocześnie pozorny paradoks.

Dlaczego pozorny paradoks?

Dlatego, że jest on na swój sposób kontestatorem. Jest papieżem sprzeciwiającym się powszechnie obowiązującym trendom, modom i tendencjom. Może dlatego młodzi tak chętnie go słuchają. Jego pontyfikat nadał Kościołowi katolickiemu najgłębszy rys uniwersalizmu. Mam na myśli zarówno pielgrzymki po całym świecie, jak i to, że Papież doprowadził do odeuropeizowania Kościoła. Pokazał, że chrześcijaństwo jest religią, która może się wcielić we wszystkie kultury. Dotychczasowy europocentryzm Kościoła rzymskokatolickiego był niewątpliwie balastem, który Jan Paweł II usunął, dzięki czemu jako wspólnota kościelna jesteśmy bliżej Transcendencji. Kolejne ważne osiągnięcie to nadanie większej roli kolegialności Kościoła, czyli zwiększenie znaczenia episkopatów lokalnych. Będzie to ważny znak dla następców Jana Pawła II.

Papieżowi czyniono zarzut, że jest konserwatystą, chociażby w kwestii etyki seksualnej. Jak Pan postrzega to zagadnienie?

Dla mnie słowo konserwatyzm nie jest pejoratywne. Zależy, co konserwujemy. Gdy konserwujemy prawdziwe wartości, to znakomicie. Generalnie stanowisko Jana Pawła II w stosunku do sfery szeroko pojętej seksualności jest bardzo słuszne. Jeszcze jako ksiądz (i filozof) Karol Wojtyła z jednej strony dowartościowywał znaczenie wymiaru cielesnego, a z drugiej pokazywał, że ten wymiar cielesno–seksualny ma znaczenie pozytywne moralnie tylko wówczas, gdy wyrasta na gruncie miłości. Sądzę, że późniejsze encykliki są twórczym rozwinięciem tego, o czym pisał Karol Wojtyła w Miłości i odpowiedzialności.

Wspominał Pan, że pontyfikat to nie tylko fala sukcesów. W których dziedzinach nie dorośliśmy jeszcze do realizowania myśli Papieża? Jakie zadania staną przed jego następcą?

Naszą porażką jest chociażby stan dzisiejszej Polski. Jakość polskiej demokracji. To, że rządzą nami spadkobiercy partii komunistycznej, ale także sposób, w jaki rządziły Polską ekipy postsolidarnościowe. Etyka życia publicznego jest dzisiaj zawieszona w próżni. Nie ma nic wspólnego ze społecznym nauczaniem Papieża.

Druga płaszczyzna to zagadnienie władzy w Kościele. Jan Paweł II zrezygnował z reformy Kurii rzymskiej. To zadanie spadnie na jego następcę, gdyż dzisiaj Kościół nie może poradzić sobie z tym problemem. Świadczy o tym dramatyczna historia amerykańska, ale także podobne przypadki tuszowania afer seksualnych w innych Kościołach lokalnych, w Irlandii czy w Polsce. Widać, że struktury hierarchiczne w zbyt dużym stopniu przejęły pewne nawyki myślowe i mechanizmy charakterystyczne dla struktur świeckich. Kościół musi zrzucić z siebie to, co Stefan Swieżawski nazywa brzemieniem konstantyńskim, czyli musi stać się bardziej duchowy.

Trzecia sprawa to stan duchowy Europy. Jan Paweł II rzucił wielkie hasło nowej ewangelizacji, które nie zostało podjęte w Europie. Pozostaje ona kontynentem nie tylko mocno zlaicyzowanym, ale dosyć gruntownie zdemoralizowanym. Dla mnie szokiem było to, że w projekcie konstytucji europejskiej pominięte ma być odniesienie do tradycji chrześcijańskiej. Można zrozumieć, że nie ma odniesienia do Boga, bo to dokument polityczny, ale konieczność odniesienia do chrześcijaństwa jest bezdyskusyjna. Jako zwornik kulturowy Europy jest ono tym, co wspólne, czy się to komuś podoba, czy nie. Pomijanie go jest kompromitującą manipulacją. Mamy do czynienia z orwellowskim Ministerstwem Prawdy. Głęboka laicyzacja czy nawet niechęć do chrześcijaństwa przebija z działań nie tylko polityków i mediów, ale także ze strony dużej części społeczeństw zachodnich popierających tych polityków i te media. Jedynie w Polsce i w paru innych krajach są szersze protesty społeczne przeciwko usuwaniu odniesienia do tradycji chrześcijańskiej. Społeczeństwa zachodnie są głęboko zdechrystianizowane i pod tym względem pontyfikat nie przyniósł przełomu.

Jak można wytłumaczyć fakt, że polscy katolicy potrafią masowo manifestować swoje przywiązanie do wiary podczas papieskich pielgrzymek, a potem wszystko powraca do takiego stanu, jakby pielgrzymki nie było?

Nakłada się na to kilka rzeczy. Niewątpliwie powierzchowność polskiego katolicyzmu — od powierzchowności intelektualnej aż po duchową. Poza tym nasz katolicyzm jest bardzo selektywny — alarmują od dziesięcioleci socjologowie religii. Ksiądz profesor Władysław Piwowarski z KUL–u już 40 lat temu opublikował wyniki badań, z których wynikało, że pokaźny procent polskich katolików to w praktyce poganie. Spora część manifestowanych wierzeń ma charakter pogański, a nie chrześcijański. Do tego należy dodać głębokie zdemoralizowanie naszego społeczeństwa po epoce komunizmu. Z drugiej strony nakłada się na to charakter nauczania Papieża. Jest to bardzo trudne nauczanie w dwojakim tego słowa znaczeniu. Po pierwsze, trudne intelektualnie. Nie jest łatwo to sobie intelektualnie przyswoić. Po drugie, trudne, gdyż bardzo wymagające. Nie rzuciłbym w nikogo kamieniem za to, że nie idzie śladem nauczania papieskiego. To wymaga wielkiego codziennego heroizmu. Jest to bardzo heroiczna wizja chrześcijaństwa. Trzeba sobie powiedzieć jasno, że nie dorastamy do tego. Zresztą do Ewangelii trzeba dorastać codziennie od nowa.

Czy dostrzega Pan przeobrażenia Kościoła pod wpływem tego pontyfikatu? Czy to jest ten sam Kościół co na początku, czy on jest już inny?

To jest Kościół, który ma nowe zasoby energii duchowej. Dla mnie źródłem nadziei jest to, co sam Papież uważa za zapowiedź wiosny Kościoła: nowe ruchy i wspólnoty religijne. W ogromnej mierze dzięki Janowi Pawłowi II rozszerzyły się enklawy religijności pogłębionej, konsekwentnej, religijności zaświadczanej w codziennym życiu. Ruchy te mają różnorodny charakter. Być może najciekawsze są te, które angażują zarówno świeckich, jak i duchownych. W średniowieczu Kościół przetrwał dzięki zakonom. W okresie II Soboru Watykańskiego mówiono, że Kościół przetrwa dzięki świeckim, ale to jest błędna teza. Wspólnoty czysto świeckie okazały się niewystarczające i często się rozpadały. Natomiast najciekawsze dla mnie są te wspólnoty, w których dochodzi do harmonijnej współpracy świeckich i duchownych. Przykładem jest Opus Dei.

Jakie główne wątki społeczne wyodrębniłby Pan w nauczaniu Papieża w ciągu tych 25 lat?

Z pewnością znaczenie solidarności. Jest to wątek bardzo ważny dla Polski. Ważny jest też wątek etycznych podstaw demokracji. To kwestia, która dosyć dobrze przeorała polskie myślenie o demokracji, jednak w polskiej praktyce politycznej prawie została nieruszona. Istnieje dużo ciekawych książek (chociażby księdza Józefa Tischnera czy ojca Macieja Zięby) i przeprowadzono wiele ciekawych dyskusji na te tematy, ale nie poszła za tym praktyka. Trzeba jeszcze wymienić wątek wolnego rynku w powiązaniu z wartością solidarności. W encyklice Centesimus annus Papież uwypuklił pozytywne nastawienie Kościoła do instytucji wolnego rynku. Jednocześnie przeprowadził wnikliwą krytykę wynaturzeń współczesnego kapitalizmu.

Od tej encykliki upłynęło ponad dziesięć lat. Potrzebny byłby nowy dokument Magisterium na temat wolnego rynku, gdyż w obliczu globalizacji pojawiły się nowe zjawiska. W Polsce na przykład nagminnie powraca się do 10–godzinnego dnia pracy. Dlaczego? Dlatego, że globalizacja tak bardzo wyśrubowała konkurencję. Firmy, aby przetrwać, zmuszają swoich pracowników do pracy ponad siły. Wzrost konkurencji prowadzi do poszerzenia się grupy ludzi zbytecznych. Jedni pracują za dwie, trzy osoby, co powoduje, że dla pozostałych zaczyna brakować pracy. Poza tym sypie się rodzina. Jest wiele pracujących 30–letnich kobiet, mężatek, które nie mają jeszcze dziecka. Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to jak zarzut pod ich adresem, ale społeczne skutki takiego zjawiska są łatwe do przewidzenia.

Wspomnieliśmy już o pielgrzymowaniu. Padały zarzuty, że przekraczanie przez Papieża barier różnych kultur jest narzucaniem chrześcijaństwa innym ludziom. Jakie jest Pana zdanie w tej materii?

Takie zarzuty padają ze strony części środowisk prawosławnych. Podejrzewa się Papieża o prozelityzm. Jeżeli jednak ktoś krytykuje taki sposób urzeczywistniania chrześcijaństwa, to znaczy, że powinien zacząć od krytykowania pierwszych apostołów. Jan Paweł II nie czyni nic innego, jak tylko naśladuje apostołów. Do tej pory nie było papieża, który by potraktował to wezwanie równie serio jak Jan Paweł II.

W ostatnim okresie pontyfikatu wyraźnie widać akcent padający na miłosierdzie. Dlaczego obrany został właśnie ten kierunek? Miłosierdzie w pewnym sensie jest naruszeniem sprawiedliwości. Sprawiedliwość zaś to nie miłosierdzie.

Sam sobie zadaję to pytanie. Jestem człowiekiem, który ma rzymskie podejście do rzeczywistości, czyli wartość sprawiedliwości jest dla mnie istotna. W tym sensie nauczanie Papieża jest dla mnie osobistym wyzwaniem. Ono mi uświadamia, że sam często przedkładam w codziennych zachowaniach, w rodzinie, w pracy i w życiu publicznym sprawiedliwość nad miłosierdzie. Nauczanie Papieża zmusza mnie do rachunku sumienia. Dlaczego taki nacisk kładzie na miłosierdzie? Być może dlatego, że dostrzega we współczesnym człowieku pokłady zła. Gdyby przyłożyć do współczesnych ludzi kryteria sprawiedliwości, to nie byłoby dla nas nadziei. Z drugiej strony Jan Paweł II mocno podkreśla godność każdego człowieka, godność przysługującą mu niezależnie od tego, co ów człowiek czyni. Za takiego właśnie człowieka — ciągle upadającego w grzech, ale noszącego w swym sercu iskrę boskości — Chrystus poniósł śmierć. To właśnie tutaj, w połączeniu, z jednej strony, doświadczenia zła, a z drugiej doświadczenia godności człowieka znajduje się klucz papieskiego nauczania o miłosierdziu.

Papież przyszłych pokoleń
Jarosław Gowin

urodzony 4 grudnia 1961 r. w Krakowie – absolwent filozofii UJ, polski polityk i publicysta, redaktor naczelny miesięcznika „Znak” (1994-2005), współtwórca i rektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. J. Tischnera. Autor k...

Papież przyszłych pokoleń
ks. Andrzej Klimara

ksiądz Archidiecezji Krakowskiej, wyświęcony w 1986 roku. Proboszcz parafii św. Pawła Apostoła w Wieliczce....

Papież przyszłych pokoleń
ks. Robert Nęcek

urodzony 1969 r. w Krakowie – katolicki prezbiter, doktor habilitowany nauk społecznych, rzecznik prasowy Archidiecezji Krakowskiej (2005-2016), felietonista w gazetach „Polska The Times”, „Gazeta Krakowska”, „Rzeczpospolita”, „Dziennik Polski”....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze