Pani Iza
fot. robert bye / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 52,90 PLN
Wyczyść

Zawsze elegancko ubrana, uczesana, w dużych rogowych okularach. Blondynka. Niekiedy wkładała kapelusz. Mówiła powoli i z namaszczeniem. Nawiedzała nas uroczyście w duszpasterstwie i zawsze przynosiła coś do zjedzenia. Były to najróżniejsze smakołyki. Studenci na nie czekali. Pierwsze rzodkiewki, pomidory, ogórki, banany. Delikatesowe słodycze, orzeszki, suszone owoce. Niekiedy całe gotowe zestawy obiadowe. – Czy nie było przypadkiem pani Izy? – dopytywali studenci, wpadając do duszpasterstwa. Gdy już się ośmieliła, bywało, że przynosiła coś do ubrania. Jakieś T-shirty, szaliczki, skarpetki. Miała potrzebę pomagania.

Kiedy na chwilę usiadła, opowiadała o swojej rodzinie. O ojcu wojskowym straży nadgranicznej, o matce, o wywózce na Sybir i o swoim zaangażowaniu w wielu środowiskach i stowarzyszeniach. Pokazywała jakieś zdjęcia, dokumenty. Ale te opowieści ciekawie zaczynane, nigdy się nie kończyły. Urywały się gdzieś niedokończone. Jakby zakładała, że wszyscy powinni wiedzieć, co było dalej.

Była osobą samotną. Dlatego nas, duszpasterstwo akademickie, miała za swoją rodzinę, którą wspierała. Czasami zostawiała mi drobne pieniądze na pomoc studentom, żeby im coś dobrego kupić.

Do komunii świętej sunęła majestatycznie, jakby była na scenie. W ogóle poruszała się godnie i elegancko. Stale miała obawy, że ktoś ją śledzi. Nosiła w sobie jakąś tajemnicę i przygotowywała się, by mi ją powierzyć. Nigdy się na to nie zdobyła.

Uważała, że jestem niedostatecznie chroniony i narażam się na niebezpieczeństwo, przestając serdecznie z dziewczętami z duszpasterstwa. Dlatego kiedy pojechaliśmy do Hermanic, pani Iza wykupiła wczasy w Ustroniu, aby mieć mnie na oku. Nachodziła nas na obozowisku i denerwowała się, że nie mam dla niej czasu. Urządziła mi awanturę i scenę zazdrości. – Dla tych smarkul to ojciec ma czas, a ze mną nie potrafi spokojnie porozmawiać. Szybko jednak wpadła na genialny pomysł żywienia dziewczyn delikatesami. Studenci natychmiast ją zaakceptowali, aż do chwili, kiedy pani Iza się zapomniała i przyniosła nam jakiś drogi koniak. Bacznie zwracała uwagę na zachowanie dziewczyn, jak stoją i jak siedzą. – Co ta kusicielka robi w prezbiterium z tymi swoimi długimi girami? Wstydu nie ma. Jak ona siedzi? Bo specyficzną mistrzynią formy była pani Iza.

Przychodziła, do końca poprawiając na sobie ubiory i kapelusze. Wspominając Sybir i zatajając czujnie czasy Polski Ludowej, gdzie podobno była bibliotekarką w Domu Partii. Ale teraz, na starość Kościół stał się jej domem. Kiedyś przyszła z rozwichrzonymi włosami, co się nigdy nie zdarzało, i owinięta we frotowy ręcznik, twierdząc, że to najlepsza spódnica, bo ciepła. Zapominała się biedaczka. Nie wiedziała już, gdzie jest. Potem zniknęła na długo.

Kilka dni temu Tomek przysłał mi SMS. Zmarła ciocia Czesia Raczkowska. Pogrzeb był dziś w Międzychodzie. Nie przyjdzie już do nas pani Iza. Nie wiedzieliśmy, że miała na imię Czesława. Dla nas pozostanie tajemniczą panią Izą, bo tak się nam przedstawiała.

Pani Iza
Jan Góra OP

(ur. 8 lutego 1948 w Prudniku – zm. 21 grudnia 2015 w Poznaniu) – Jan Wojciech Góra OP, dominikanin, prezbiter, doktor teologii, duszpasterz akademicki, rekolekcjonista, spowiednik, prozaik, twórca i animator, organizator Dni Prymasowskich w Prudniku i Ogólnopolskiego Spotka...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze