Budynek Wydziału Neofilologii Uniwersytetu Warszawskiego przy ulicy Browarnej był okropny pod każdym względem. Wyjątkowo brzydki i niefunkcjonalny, zimny w zimie, a duszny w lecie. Dariusz Bartoszewicz, autor Spacerowników warszawskich, w jednym ze swoich artykułów bardzo trafnie opisał ten koszmar: „ścian z pustaków, okładzin z płyt falistych (azbest?) i dziwacznej plątaniny rur. Wiły się w tandetnym połączeniu, jakby w jakiś dziki pijany tan architektoniczny ruszyła szkoła tysiąclatka z blokiem z PGR-u z rurami na wierzchu”.
Pamiętam, jak kiedyś w słynnej auli 054 mieszczącej się w suterenie byłyśmy zmuszone z koleżankami przerwać egzamin z języka włoskiego, bo okna nie wytrzymały gwałtownego opadu deszczu. Biedni studenci z pierwszej ławki niczym w filmie grozy zostali dosłownie zalani strumieniami wody.
Rozbiórka budynku rozpoczęła się rok temu. A ja, od kiedy przestałam pracować na UW w 2014 roku, raczej już nie zaglądałam w tamte okolice. Dlatego do
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń