Niewykorzystany kapitał?
Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Łukasza

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 59,90 PLN
Wyczyść

Czy porządek moralny, który postrzega sumienie chrześcijańskie, ma być całkowicie odzwierciedlony w prawie państwowym, czy też może to odzwierciedlenie być jedynie częściowe? Jaka jest relacja między prawem moralnym a prawem państwowym?

Zmarły przed wielu laty polski badacz cywilizacji Feliks Koneczny zauważył, że poglądy na temat sposobu organizacji życia społecznego kształtują określone cywilizacje. O ile na jednym obszarze geograficznym mogą współistnieć grupy społeczne mające zupełnie różne poglądy moralne (pod warunkiem, że żyją one w hermetycznie zamkniętych kręgach kulturowych czy gettach, np. Cyganie), o tyle tworzenie mieszanki cywilizacyjnej złożonej z ludzi mających różne poglądy etyczne jest na dłuższą metę niemożliwe. Uzasadniał on swoją tezę, stawiając pytanie: Czy monogamista w normalnych warunkach życiowych sprzeda swoją córkę poligamiście? Ludzie o różnych poglądach dogmatycznych łatwiej znajdą wspólny społeczny język niż ludzie o różnych poglądach etycznych. Współczesne próby tworzenia mieszanki cywilizacyjnej z osób, wśród których panuje swoisty politeizm etyczny, Koneczny uznałby za absurd.

Samuel Huntington, który nie zna dzieł Konecznego, dochodzi do podobnych wniosków i stwierdza, że po upadku komunizmu świat dzieli się nie według ideologii, ale według cywilizacji. Nie dostrzega on jednak etycznych fundamentów cywilizacji oraz głębokich rys, które się pojawiają w cywilizacji zachodniej. Jakie wartości leżą u podłoża życia społecznego, nie jest jednak sprawą dla ludzi obojętną. Chyba nie da się uniknąć konfliktów, udając, że wartości moralne nie mają żadnego społecznego znaczenia. Zrównanie wszystkich i wszystkiego do poziomu moralnego indyferentyzmu na dłuższą metę nie będzie funkcjonowało, gdyż pozbawi życie społeczne istotnego fundamentu oraz spójnych międzyludzkich więzi.

Moralne podłoże życia społecznego

W państwie demokratycznym, w którym ludzie mają nikły, ale jednak realny wpływ na jego funkcjonowanie, rodzi się wśród chrześcijan pytanie o zależność państwa od prawa moralnego. Wyznając zasady moralne, którymi pragną żyć, rozumieją, że nie są one sprawą tylko prywatną. Mają sens społeczny, a więc powinny rzutować na sposób, w jaki zorganizowane jest życie społeczne. Katolicki akcent położony na prawo naturalne rozpoznaje, że niezależnie od światła wiary sama natura skłania do przyjęcia pewnych społecznych form życia, nawet wtedy, gdy nie wszyscy ludzie dysponują odpowiednią precyzją myśli filozoficznej, aby to rozpoznać i nazwać. Dar życia chrześcijańskiego, przyjmowany przez wiarę, jest jednak o wiele bogatszy niż to, co może być ujęte przez prawo w ustawodawstwie cywilnym i karnym.

Czy wypływająca z wiary chrześcijańska myśl etyczna ma być nastawiona przede wszystkim na twórczą ofiarność na podstawie otrzymanego daru łaski Bożej, czy też ma być również nastawiona na obronę przed złem? A jeśli obrona przed złem ma być w centrum, czy ma ona wypływać z wychowanego osobistego sumienia, ze świadomości zamieszkania Boga w duszy ludzkiej czy też ze zorganizowanej, zewnętrznej presji społecznej i prawnej?

W islamie obrona przed złem oparta jest na zewnętrznej presji społecznej przy zaniku wychowania osobistego sumienia i osobistych cnót. W chrześcijaństwie dba się o ludzką podmiotowość i osobistą moralną odpowiedzialność, ale chrześcijanie jeszcze nie żyją w eschatologicznym wypełnieniu. Nie będąc aniołami, są wrażliwi na argumenty racjonalne, na sprawy doczesne i na bodźce pochodzące z otoczenia społecznego. Dlatego chrześcijanie troszczą się o moralne podłoże życia społecznego i są wrażliwi na jego naturalne racje. Ale w jakim stopniu etos chrześcijański ma wpływać na porządek prawny społeczeństwa?

Pomylenie niekonfesyjności z laickością

Czy porządek moralny, który postrzega sumienie chrześcijańskie, ma być całkowicie odzwierciedlony w prawie państwowym, czy też może to odzwierciedlenie być jedynie częściowe? Jaka jest relacja między prawem moralnym a prawem państwowym? Z jednej strony, gdy w ustawodawstwie państwowym zabraknie odniesienia do wartości moralnych, zrodzą się ogromne dylematy oraz gorszący brak reakcji państwa na ewidentną niesprawiedliwość i korupcję. Z drugiej jednak strony różnorodność religijna oraz obecność w społeczeństwie ludzi niewyznających żadnej religii i mających zupełnie różne poglądy na zagadnienia moralne stawia pytanie o tolerancję. Czy państwo może opowiadać się za jakimś systemem wartości, czy też w imię demokracji i tolerancji wobec wszystkich poglądów powinno być całkowicie poza sferą moralną, nie odnosząc się do jakiegokolwiek systemu aksjologicznego?

W niektórych krajach europejskich istnieje odległa pamięć czasów sojuszu tronu i ołtarza (niekiedy w sposób ideologiczny przywoływana jako straszak), w którym odmienność religijna była co najwyżej tolerowana jako mniejsze zło, jako aberracja, której wykorzenić się nie dało, ale której właściwie nie powinno być. Dziś przy masowej migracji i globalizacji jesteśmy świadkami współistnienia na jednym terenie ludzi, którzy mają tę samą ludzką naturę, ale zupełnie różne opcje moralne. Główne siły w Unii Europejskiej promują laicką wizję życia społecznego, w którym religijne i moralne opcje i różnice nie mają prawa przekładać się na struktury społeczne i prawne. Równocześnie działania, które od wieków w Europie oraz wśród muzułmanów były uważane za naganne, jak swoboda seksualna, aborcja, eutanazja czy homoseksualizm, są akceptowane, a nawet promowane.

Pomylenie niekonfesyjności państwa z laickością oraz fakt, że neutralność etyczna społecznie istnieć nie może, oznacza, że państwo laickie w imię nowej poprawności politycznej często przyjmuje formę laickiej wiary i rości sobie prawo narzucania ideologicznych rozwiązań, które są sprzeczne z odwiecznymi intuicjami metafizycznymi. Walka ta rozgrywa się dzisiaj na polu prawa rodzinnego oraz bioetyki. Możliwości stwarzane przez rozwój techniki oznaczają, że z uwagą etyczną pilnie trzeba obserwować badania prenatalne, eksperymenty podejmowane w fazie embrionalnej, pokusy klonowania człowieka, kryteria śmierci w wypadku pobierania organów do transplantacji itd. Z podobną uwagą etyczną obserwować należy posunięcia na poziomie prawa państwowego i międzynarodowego w sferze ekonomicznej i politycznej, które niosą poważne zagrożenia dla godności ludzkiej na drugim krańcu globu. U podstaw laickiego ustawodawstwa państw, które tracą etyczny horyzont swych społecznych rozwiązań, leży zasada pozytywizmu prawniczego sformułowana przez Hansa Kelsena. Stawiał on jako jedyny wymóg dla prawa stanowionego konieczność uchwalenia go zgodnie z uprzednio ustaloną procedurą, negując przy tym możliwość poznania jakiejkolwiek obiektywnej prawdy moralnej.

Gdy państwa przyjęły na siebie prawną ochronę małżeństwa, co zapoczątkowała w XVIII wieku Francja, a co później upowszechniło się powszechne na świecie, uznały jako zgodne ze społeczną naturą istotne cechy małżeństwa (z wyjątkiem sakramentalności), których Kościół zawsze bronił. Jednak z biegiem czasu, a w szczególności w ciągu ostatnich dwudziestu lat, w wielu krajach społeczne i prawne wsparcie istoty małżeństwa (wspólnota życia, nierozerwalność, zrodzenie i wychowanie potomstwa, heteroseksualność) zostało rozmyte przez dopuszczalność rozwodów, aborcji, traktowanie płciowości jako przedmiotu konsumpcji, życie bez ślubu cywilnego ani kościelnego, a ostatnio przez tzw. „małżeństwa” homoseksualne. Cywilne prawo małżeńskie coraz słabiej wspiera małżeństwo jako instytucję, interesując się co najwyżej zdolnością danego związku do przetrwania, a nie jego istotą. Z kultury oraz prawnych instytucji znika wrażliwość na to, co Ulpian określał jako quod natura omnia animalia docuit (l. I, § 3, D. de just. 1, 1). Podcina to fundamenty, na których opiera się społeczeństwo.

Nic dziwnego, że wobec takiego zamieszania katolicy chcą dzisiaj świata społecznego i politycznego, w którym promowane będą tradycyjne wartości życia, a nie cywilizacji śmierci. Tylko czy katolik ma się domagać, aby prawo państwowe było dokładną kalką prawa moralnego? Czy powinien pragnąć, aby każdy grzech był przez państwo karany? A jeżeli nie każdy, to który? Jak w tych kwestiach powinien zachowywać się Kościół, zarówno hierarchia, jak i ludzie świeccy, w tym katoliccy politycy i ustawodawcy? Św. Tomasz, choć żył w odległym średniowieczu, dał nam cenne zasady, które mogą stanowić podstawę do współczesnych refleksji.

Godność państwa i prawa stanowionego

Św. Tomasz uznawał szczególną godność państwa oraz prawa przez nie stanowionego. Nie zgadzał się ze stanowiskiem św. Augustyna, który uważał, że państwo powstało propter peccatum. Człowiek ze swej dobrej natury, a nie w wyniku grzechu, jest istotą społeczną. Państwo, konieczność istnienia prawa stanowionego, które reguluje życie społeczne, oraz nierówności społeczne wypływają z natury. Gdyby grzech nie zagościł w ludzkim świecie, nie byłyby potrzebne więzienia, ale byłyby potrzebne przepisy drogowe. To stwierdzenie przyznaje państwu szczególną godność. Nie powstało ono w wyniku kradzieży, zaboru czy umowy społecznej, ale na podstawie zamysłu Bożego. Państwo, regulując wielowymiarowe życie społeczne, opiera się na zasadach mających swe źródło w antropologii i ma na uwadze pokój społeczny. Dlatego stanowi ono prawo cywilne i prawo karne, które chroni społeczeństwo przed złoczyńcami. Dla niejednego człowieka, niewrażliwego na głębsze racje moralne, sam fakt, że zło jest karane przez państwo, będzie pierwszym etapem na drodze do cnoty.

Wszelkiej więc władzy państwowej, która te funkcje spełnia, nawet gdy jest ona niedemokratyczna, należy się szacunek. Szanując bowiem instytucje społeczne, szanuje się pośrednio ich Stwórcę. Natomiast instytucje społeczne powinny szanować leżącą u podłoża ich godności godność ludzkiej natury. Gdy państwo przestaje szanować prawo naturalne, a więc i naturalne uprawnienia, niszczy naturalne więzi społeczne oraz podcina swój fundament. Stwierdzenie, że prawo naturalne jest uprzednie wobec prawa ludzkiego, oznacza, że automatycznie państwo ulega desakralizacji. W kwestiach etycznych, podobnie jak i w kwestiach religijnych, państwo jest radykalnie niekompetentne. Dobrze jest, gdy uzna ono swoją niekompetencję, szanując i chroniąc uprzednio istniejące uprawnienia ludzkie i rezygnując z prawa przydzielania fundamentalnych uprawnień. Mając godność od Stwórcy, państwo nie jest Bogiem i nie może nadawać sobie soteriologicznego znaczenia, czy to w formie religijnej, czy w formie laickiej. Gdy państwa uważają, że mają dać ludziom choćby i świecką formę zbawienia, przekraczają swoje kompetencje i wykraczają poza swą przyrodzoną godność. „Nie miałbyś żadnej władzy…, gdyby ci jej nie dano z góry” (J 19,11), powiedział Jezus Piłatowi.

Czerpiąc swoją godność spoza siebie, ze społecznej natury ludzkiej, państwo czerpie z prawa naturalnego światło do swojego funkcjonowania. Prowadząc różne instytucje i dzieła, potrzebuje jasności w sprawach etycznych, ponieważ bez niej nie da się tego robić. Dzisiaj państwa w porównaniu z modelem znanym św. Tomaszowi, bardzo rozszerzyły swoje kompetencje. Skoro prowadzą szkoły, szpitale, sierocińce, skoro mają politykę wychowawczą, skoro ingerują w gospodarkę i życie społeczne, potrzebują etycznej klarowności. I jeżeli Kościół dzisiaj przypomina o tym, to nie czyni tego jedynie w swoim interesie, ponieważ ma on klarowność w tych sprawach, czerpiąc nie tylko z refleksji filozoficznej, ale również z objawionych źródeł.

Kościół przypomina społeczeństwom oraz państwom o naturalnych wartościach, ponieważ potrzebują one jasności w tych sprawach. Nie można prowadzić szkoły, jeśli się nie wie, na czym polega różnica między wychowaniem a deprawacją. Nie można prowadzić szpitala, jeśli się nie wie, na czym polega różnica między leczeniem a zabijaniem czy manipulacją biologiczną. Nie można prowadzić polityki społecznej, jeśli się nie wie, czym jest rodzina i jaki jest jej cel.

Powszechny agnostycyzm etyczny sprawia, że przy braku klarowności odpowiedzialność etyczna jest ciągle spychana na kogoś innego. Gdy wychowawcy, lekarze czy urzędnicy poddani są presji prężnych lobby, wpadają w niejasności etyczne, a sprawy trafiają do sądów. Sądy, nie chcąc rozstrzygać spraw etycznych, trzymają się ściśle litery prawa, przerzucając pytania o wartości moralne na ustawodawców. Ustawodawcy z kolei, gdy nie wiedzą, czego się trzymać, odwołują się do opinii społecznej. Ta zaś, często kształtowana przez media, nie jest w stanie wypowiedzieć się jasno. Nie zawsze bowiem poglądy lansowane przez media odpowiadają temu, co ludzie uważają za właściwe, ani tym bardziej temu, co by się zgadzało z najgłębszymi skłonnościami ludzkiej natury. W ostateczności często odpowiedzialność za kierunek etyczny spada na dziennikarzy oraz właścicieli mediów. Jeśli w społeczeństwie będzie wystarczająca i słyszalna siła społeczna, mająca klarowność etyczną w podstawowych sprawach, nada to państwu jasność potrzebną do jego funkcjonowania. Jeśli jej zabraknie, odniesienie prawa państwowego do prawa naturalnego się rozmyje i samo państwo straci swoją godność oraz wewnętrzną siłę.

Choć św. Tomasz miał teologiczną, religijną wizję ludzkiego życia i celu, nie negował on ludzkiej natury, naturalnego światła rozumu oraz naturalnych potrzeb społecznych. Życie religijne bynajmniej im nie przeczy. Nasze ziemskie bytowanie nie jest tylko krótkim etapem pielgrzymki do nieba. Ono ma prawdziwą wartość jako przestrzeń realnego życia. Królestwo Boże nie jest z tego świata, ale realizuje się również w tym świecie. Chrześcijanie nie są naiwnymi, romantycznymi marzycielami, którzy odcinają się od realnego, materialnego i rzekomo brudnego świata. Akwinata nie zgodziłby się więc z luterańską zasadą sola gratia, która pozostawia sferę polityczną poza zainteresowaniem ludzi wierzących i oddaje ją całkowicie i bezkrytycznie w ręce książąt. W opcji św. Tomasza państwo ma swoją godność, ale ma też zobowiązania. Konieczny jest zatem krytyczny jego ogląd, by sprawdzać, czy wymagania naturalnych uprawnień są w nim szanowane.

Autonomia państwa

Uznając godność państwa oraz jego etyczny fundament, św. Tomasz rozpoznawał jego względną autonomię. Prawo stanowione nie jest prostym powtórzeniem prawa moralnego. Między wnioskiem wypływającym z zasad etycznych a wszelką decyzją, w tym i decyzją polityczną, jest miejsce dla specyficznych okoliczności, dla unikalności sytuacji, dla orientacji i inwencji osoby decydującej oraz dla sprytu i talentu. Wiedza etyczna – czy to filozoficzna, czy teologiczna – przynależy do scientia. Umiejętność zaś podejmowania politycznych decyzji przynależy do ars, do sztuki rządzenia. Zatem polityk czy prawodawca muszą uwzględniać specyficzne okoliczności funkcjonowanie społeczeństwa, któremu służą, muszą brać pod uwagę rozkład sił politycznych w kraju i na świecie oraz możliwości techniczne i finansowe. W swych decyzjach nie są oni jedynie pasem transmisyjnym zasad etycznych. Ich inwencja i osobista percepcja wnoszą istotny wkład do rozwiązań politycznych i prawnych, które proponują. Nie mogą oni ignorować ładu etycznego, ale mają właściwe sobie pole do działania, za które są odpowiedzialni. Nieraz stoją przed dylematami, na które nie ma prostej etycznej odpowiedzi i możliwości jasnego wyboru dobra, a nie zła. Czasem istnieje wiele słusznych racji, pośród których trzeba wybierać. Poszczególne rozwiązania jednym ludziom pomogą, ale inni będą się czuli pokrzywdzeni. Polityka ocenia się według jego fachowości, według umiejętności przewidywania konsekwencji różnych rozwiązań, według zdolności do zawierania kompromisów, a nie wyłącznie według znajomości teologicznych czy etycznych zasad. Autonomia porządku politycznego nie oznacza jednak moralnego indyferentyzmu. Za swoje czyny polityk odpowiada moralnie, ale celność jego rozstrzygnięć należy oceniać nie tylko według etycznych czy teologicznych kryteriów.

Uznanie specyficznej autonomii i godności roztropności politycznej powinno się przełożyć na klarowne rozróżnienie między odpowiedzialnością polityków a odpowiedzialnością duchowieństwa. I nie chodzi o to, że duchowni nie mają prawa obserwować sceny politycznej i jako obywatele mieć swojego zdania. Jednak jako pasterze są oni strażnikami oraz przekazicielami teologicznej perspektywy, mającej swoje ostateczne źródło w objawieniu. Powinni więc szanować autonomię sfery politycznej oraz czuwać, aby odwieczne Słowo, które mają do przekazania, nie uległo zamazaniu oraz wymieszaniu z doczesnymi, doraźnymi i zmiennymi rozwiązaniami polityków. Pomylenie tych dwóch porządków, czy to przez nieszanowanie przez duchowieństwo słusznej autonomii polityków, czy to przez zbytnie trzymanie się zakrystii przez tych ostatnich, może przynieść więcej szkody ewangelicznej misji Kościoła niż politykom.

Ograniczoność prawa stanowionego

Św. Tomasz uznawał ograniczoność prawa stanowionego. Jakkolwiek prawo państwowe potrzebuje dla siebie horyzontu etycznego, nie sięga ono tak głęboko w etos ludzki jak łaska Boża ani jej nie udziela. Kościół może wychylać się ku heroicznym postawom etycznym, ponieważ dysponuje nadprzyrodzoną mocą. Łaska Chrystusowa potrafi zmienić łotra w świętego, potrafi ukazać człowiekowi perspektywę, która jest możliwa jedynie wtedy, kiedy mocą wiary tę łaskę wezwie. Państwo również prowadzi ludzi do cnoty, ale czyni to non subito, sed gradatim. Państwo ma bowiem do dyspozycji ograniczone środki do moralnego kształtowania ludzi. Może ukarać grzywną, może uwięzić, może w najgorszym przypadku skazać na śmierć. Może wzmocnić środkami prawnymi czy ekonomicznymi takie instytucje, jak małżeństwo i rodzina, może pewne postawy wspierać, a inne utrudniać. Nie wnika jednak do ludzkiego wnętrza. Dlatego też horyzont etyczny państwa będzie z natury zawężony w stosunku do tego, na co wskazuje Kościół.

Państwo nie jest w stanie ani nie powinno nawet wprowadzać penalizacji wszystkich możliwych grzechów. W tej sprawie św. Tomasz dał nam bardzo precyzyjne zasady. Nie jest zadaniem państwa dbanie o to, aby ludzie kierowali się cnotą wiary czy nadziei. Zastanawiając się, które grzechy nie będą przez państwo karane, św. Tomasz dał kilka interesujących przykładów wziętych ze znanych mu średniowiecznych stosunków społecznych. Nie uważał on, że państwo powinno karać przedmałżeńskie współżycie seksualne, lichwę oraz ukrywanie wadliwych cech sprzedawanego towaru przez kupca. Nie twierdził on, że czyny te są dobre lub obojętne moralnie. Są one złe, ale ingerencja państwa w te sprawy, w perspektywie średniowiecznej wydawała mu się niemożliwa.

Prawo do ingerencji

Św. Tomasz twierdził, że prawo ludzkie powinno być możliwe do przestrzegania zarówno z samej natury rzeczy, jak i z racji obyczajów społecznych. Prawo zakazuje jedynie tych grzechów, które niszczą ład społeczny, takich jak zabójstwa oraz kradzieże, oraz tych, które społeczeństwo uznaje za złe i jest w stanie potępić jako naganne. Przede wszystkim jednak optyka państwa jest nastawiona na sprawiedliwość i pokój społeczny. Państwo nie wnika w prywatny wymiar grzechu. Pijaństwo jest grzechem, lecz państwo karze nie samo picie alkoholu, ale jazdę samochodem pod wpływem alkoholu czy inne zachowania pijaków, którzy naruszają porządek społeczny. Moralne przewinienia w sferze seksualnej nie podlegają penalizacji przez państwo. Jeśli jednak takie przewinienia zaczną naruszać ład społeczny, jeśli liczba rozbitych rodzin oraz samotnych matek zwiększy się w wyniku załamania się moralności seksualnej i zacznie powodować społeczne szkody, państwo będzie w pełni uprawnione do podejmowania odpowiednich, choć nie zawsze od razu karzących, działań. Musi więc państwo, czyli elity nim rządzące, mieć etyczny horyzont w tych sprawach. Aksjologiczny indyferentyzm w imię tolerancji („Zakazuje się zakazywać!”) pozbawia państwo światła potrzebnego do spełniania jednej z jego ważnych funkcji.

Drugi moment, na który zwrócił uwagę św. Tomasz przy uzasadnianiu ingerencji państwa w sprawy społecznej moralności, to uznanie przez społeczeństwo, że dane postępowanie jest naganne. Jeśli brak w społeczeństwie tego przekonania, to penalizacja grzechu okaże się mało skuteczna. Polityk musi zwrócić uwagę, aby wprowadzenie penalizacji jakiegoś zła czy też ograniczania jego zakresu, nie wywołało wielkiego oporu społecznego, który może okazać się jeszcze większym złem. Ocena, czy społeczeństwo poprze penalizację, czy też utrudnienia danego grzechu, jest oceną socjologiczną, a nie wnioskiem wynikającym z zasad etycznych. Sytuacja może być różna w różnych krajach. Mogą więc politycy mieć w tej sprawie różne opinie. Ważne jest, aby nie popadali oni w małoduszność i nie tworzyli zbyt czarnego obrazu społeczeństwa. Ludzi dobrych jest zazwyczaj więcej niż złych. Skłonność do godziwego postępowania wynika z instynktu natury. Nawet w ludziach słabych tkwi zwykle przekonanie, że bezkarność zła nie jest godna pochwały. W decyzjach politycznych mogą być proponowane różne rozwiązania i nie należy od razu posądzać polityków ostrożnych w posługiwaniu się mieczem władzy politycznej o niewierność wobec chrześcijańskich wartości.

Małe i wielkie grzechy

Nauka św. Tomasza sprzeciwia się zatem mentalności purytańskiej, która chciałaby powszechnej karalności wszystkich możliwych wad. Państwa mogą wprowadzać prohibicję w odniesieniu do sprzedaży alkoholu czy pornografii. Mogą ściśle kontrolować gry hazardowe. Mogą ograniczać dostępność środków antykoncepcyjnych. Mogą też wprowadzać zasadę, że w niektórych miejscach czy godzinach dostępność alkoholu czy pornografii będzie zakazana, a w innych porach i miejscach będzie dozwolona. Rozstrzygnięcia tego typu przynależą do sfery działań politycznych i niektórzy politycy w sumieniu będą uważali, że całkowita prohibicja spowoduje wzrost korupcji oraz mafii lub że nielegalna, niekontrolowana sprzedaż środków antykoncepcyjnych na bazarach przyniesie większe społeczne zło i zagrożenie dla higieny publicznej niż ich sprzedaż pod kontrolą lekarską. Im bardziej jednak chodzi o fundamentalne wartości, tym ważniejsze jest, aby państwo jasno sprzeciwiało się postępowaniu niegodziwemu. Nic więc dziwnego, że w imię obrony fundamentalnego prawa do życia dopuszczalność aborcji, i to nawet opłacanej z funduszy publicznych, czy też eutanazji budzi słuszny sprzeciw.

W podejmowaniu takich decyzji politycy muszą się też liczyć z możliwościami technicznymi i finansowymi państwa. Niewątpliwie produkcja narkotyków jest szkodliwa, ale państwo południowoamerykańskie może uznać, że nie stać go na kontrolowanie każdego poletka w dżungli, na którym się je produkuje.

Ocena socjologiczna społeczeństwa, jego wrażliwości etycznej oraz gotowości penalizacji niektórych złych czynów będzie brała też pod uwagę kontekstualność cnót. Ocena tego, co uchodzi za postępowanie szokujące, a co za złe, ale które łatwo się bagatelizuje, wypada różnie w różnych społeczeństwach i w różnych epokach. Swego czasu Roman Dmowski zaobserwował, że w krajach protestanckich, pod wpływem myślenia purytańskiego, jest wielka wrażliwość na małe grzechy przy równoczesnym zaślepieniu wobec wielkich społecznych grzechów, a w krajach katolickich jest na odwrót. Miałem okazję poczynić podobne obserwacje, wykładając teologię w Rzymie amerykańskim studentom. Mentalność purytańska przeniknęła do myślenia moich katolickich seminarzystów i gdy wyszły na jaw osobiste seksualne grzechy prezydenta Clintona, byli oni oburzeni i spodziewali się, że prezydent będzie z tej racji złożony z urzędu. Gdy kilka lat później prezydent Bush, który w sprawach osobistej moralności jest przyzwoity, zaatakował Irak, wprowadzając kraj w potworny chaos i powodując wiele śmiertelnych ofiar, moi amerykańscy klerycy nie widzieli w tym moralnego problemu.

Nauka św. Tomasza wyraźnie wskazuje więc na dwa etyczne pułapy. Jeden wyrasta z pełni życia duchowego, którą ofiaruje Kościół poprzez sakramenty oraz żywe słowo Boże. Drugi pułap, stanowiący horyzont możliwy do wyegzekwowania przez dane państwo, jest niższy. Nie ma on za zadanie prowadzenia ludzi do świętości, choć ma ich prowadzić do cnoty, zabezpieczając sprawiedliwe funkcjonowanie życia społecznego. Nie należy więc za pomocą władzy państwowej narzucać zbyt trudnych wymagań etycznych niedojrzałemu moralnie społeczeństwu. Odwołując się do słów Ewangelii, św. Tomasz polecił, aby wskazań dotyczących doskonałego życia nie wlewać jak nowego wina w stare bukłaki, to znaczy narzucać go ludziom, którzy jeszcze do tego pułapu nie dorośli. Bo, wtedy „i bukłaki się rozerwą, i wino się wyleje”. Wysoka etyczna perspektywa nowego prawa łaski może być przyjęta jedynie przez jednostkę dojrzałą duchowo. Gdy będzie narzucana siłą, spowoduje to bunt oraz zanegowanie autorytetu państwa.

Nowe prawo Ewangelii

Dotychczasowa refleksja dotyczyła państwa, jego prawa i polityki oraz etosu polityków. Jak to się przekłada na etyczną odpowiedzialność ludzi stojących na niższym szczeblu społecznym? Na pewno ważną sprawą jest, by państwo szanowało wolność sumienia i nawet jeśli zrezygnowało z karalności niektórych czynów, nie zobowiązywało ludzi do uczestniczenia w złu. Lekarz musi mieć prawo do niewykonywania aborcji oraz do niepobierania organów od osoby, której nie uważa za zmarłą, zarówno w imię szacunku dla życia, jak i szacunku dla swojego sumienia. Ale jak się przedstawia sytuacja w sprawach mniej dramatycznych, gdzie mogą się rodzić poważne wyrzuty sumienia? Rozważmy to zagadnienie na konkretnym przykładzie.

W celu powstrzymania rozprzestrzeniania się AIDS państwo zadbało o to, by narkomani mogli tanio kupować w aptekach strzykawki. Chodzi o to, by za każdym razem, kiedy się odurzają narkotykiem, który zdobywają nielegalnie od dealerów, używali sterylnego sprzętu. Jak, w imię Ewangelii, ma się zachować pracownica apteki, kiedy przyjdą narkomani i poproszą o strzykawki? Obserwując zachowanie oraz strój klientów, aptekarka nie będzie miała wątpliwości, że to właśnie narkomani proszą o strzykawki. Jeśli odmówi im sprzedaży, będą korzystać z używanych strzykawek i epidemia AIDS będzie się rozprzestrzeniać. Czy jeśli sprzeda im strzykawki, będzie winna współudziału w grzechu, jakim jest narkomania? Jak w tym wypadku powinna postąpić, aby nie wyprzeć się Ewangelii? Czy ma zrezygnować z pracy? Czy ma w tym momencie w aptece wygłaszać przemówienia na temat szkodliwości narkomanii? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w wyróżnieniu poszczególnych rodzajów prawa, składających się na prawo moralne. W orientacji moralnej sumienia jest miejsce nie tylko na prawo naturalne, na ludzkie prawo państwowe oraz na objawione prawo stare, wyrażone przede wszystkim przez Dekalog. Na szczycie orientacji moralnej św. Tomasz stawia ewangeliczne prawo nowe, w którym najważniejszą rolę odgrywa łaska Ducha Świętego dawana tym, którzy wierzą w Chrystusa. Jeśli pracownica apteki, obcująca regularnie przez osobistą modlitwę z Chrystusem, w momencie, kiedy stoi przed nią narkoman, wezwie swoją żywą wiarą Ducha Świętego, wierząc, że On jest tu i teraz może również w głębi duszy tego zranionego, biednego a być może ochrzczonego narkomana przebywa, to jej przywołanie aktem wiary Osoby Ducha Świętego sprawi, że znajdzie ciepłe słowo, życzliwy uśmiech, dobry gest czy ufne spojrzenie, które trafią na najgłębsze pokłady chorej duszy narkomana, i jeśli nie w tym momencie, to później zaowocują. O tej danej przez prawo nowe możliwości nie należy zapominać i tej wrażliwości pokazanej przez Ewangelię trzeba się uczyć.

Tekst wystąpienia wygłoszonego 2 marca 2006 roku przy warszawskim klasztorze dominikanów na Służewie w ramach organizowanego przez Instytut Tomistyczny cyklu spotkań „Aktualność św. Tomasza?”

Niewykorzystany kapitał?
Wojciech Giertych OP

urodzony 27 września 1951 r. w Londynie – polski dominikanin, teolog Domu Papieskiego, profesor teologii moralnej w rzymskim Angelicum. Magister historii (Poznań, UAM, 1975), bakalaureat z teologii (Rzym, PUST, 1982), lice...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze