W 1986 roku Irina, młodziutka, zamężna studentka, pełniła na uczelni funkcję komsorga, czyli – tłumacząc na język polski pokraczny skrót sowieckiego slangu – była przewodniczącą młodzieżowej organizacji partyjnej na uczelni (komsorg to komsomolskij organizator, a sam komsomoł to też skrót od kommunisticzeskij sojuz mołodioży). Do jej zadań należało prowadzenie zebrań, na których wygłaszano płomienne mowy przeciw burżuazyjnej moralności Zachodu i pogrążającej ludzi w ciemnościach zabobonu religii – opium dla ludu. Kilka miesięcy wcześniej Irina została mamą, ale teraz leżała sama w domowej pościeli. Zapadła na zakaźną chorobę i – z obawy przed zarażeniem – jej malutkiego synka zabrano do szpitala. Mimo bólu rozłąki i chorobowych dolegliwości miała niespodziewanie dużo czasu dla siebie. Jej mąż – też komsomolec i ateista – przyniósł jej maleńki egzemplarz Biblii, mówiąc, że tę książkę trzeba przeczytać, bo to część kultury. Zaczęła. Mała czcionka, duża gorączka i osłabione chorobą oczy. Nie było łatwo. Czytała jednak i coraz bardziej zachwycała się Głównym Bohaterem: że taki dobry, że wszystkim pomaga, że nikogo nie odtrąca. Ponieważ na Jego temat nie wiedziała nic a nic, więc zalewała się rzewnymi łzami, czytając o Jego aresztowaniu, niesprawiedliwym osądzeniu i śmierci. Jakże się ucieszyła, kiedy przeczytała, że ta śmierć to jednak nie koniec, że z
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń