Czasami największą trudnością człowieka jest wybieganie w przyszłość i zastanawianie się, co będzie – czy poradzę sobie z nadchodzącymi trudnościami? Zwłaszcza że wciąż nie jesteśmy tak doskonali, jak byśmy tego pragnęli.
Słowa te piszę z myślą o bardzo szlachetnych osobach, którym zależy na głębokiej relacji z Panem Bogiem. Niestety, często po latach odnoszą one wrażenie, że właściwie nic się w ich wnętrzu nie zmienia – tyle starań i trudu, a owoce są marne.
Przykładem takiego krytycznego patrzenia na siebie – co prawda w kontekście artystycznym, ale pozwalającym uchwycić problem wrażliwych dusz – jest mój ulubiony malarz Józef Czapski. Związany z paryskim środowiskiem Kultury, zostawił po sobie niezliczoną liczbę dzienników. Podczas lektury tych zapisków uderza nieustanne niezadowolenie artysty z własnego dzieła. Do tego stopnia, że niejednokrotnie miałem ochotę zawołać: Panie Józefie, skąd to niezadowolenie? Przecież to, co pan po sobie zostawił, bardzo inspiruje i wzrusza wielu ludzi.
W dziennikach powracają opowieści o wielokrotnym zamazywaniu rozpoczętych płócien i nakładaniu kolejnych warstw farby w poszukiwaniu dzieła idealnego.
Podobne do Józefa Czapskiego wrażliwe i szlachetne serca, szukając prawdy, dobra i piękna, doświadczają cierpienia nieustannego niezadowolenia. To wciąż nie tak – mówią i zaczynają kolejne dzieło, inspirowane tęsknotą za doskonałym i spełnionym życiem. Ale może się zdarzyć, że spotkają kogoś, tak jak ja – czytelnik dzienników Czapskiego, kto zawoła: Jak to, przecież twoje zmagania i twórcze życie bardzo mnie inspirują i pomagają mi. Bo w spojrzeniu na samego siebie, na swoje życie i jego dzieła, kryje się paradoks ograniczonego postrzegania. Kiedy napomknąłem jednemu z braci, że zasiadam do pisania tekstu na temat niezadowolenia z rozwoju własnego życia duchowego, wspomniał o biernej nocy zmysłów. Tak św. Jan od Krzyża nazywa etap relacji z Bogiem, kiedy człowiek traci naturalną radość i zadowolenie z modlitwy. Wszystko idzie jak po grudzie. I co ciekawe, zarówno Jan od Krzyża, jak i inni mistrzowie modlitwy powiedzą, że to bardzo dobrze. Bo dopiero od tego momentu wszystko się zaczyna!
Światło w ciemności
Ze względu na ten paradoks spoglądania na własne życie bardzo potrzebujemy życzliwego spojrzenia kogoś takiego jak św. Jan od Krzyża, doświadczonego w poszukiwaniu Najwyższego. Bo człowiek sam nie umie zobaczyć siebie w pełny sposób. Uczy mnie tego wspólne oglądanie dzieł sztuki. Kiedy wybieramy się w kilka osób do galerii, szybko się okazuje, że dzięki obecności innych nagle w jakimś obrazie zaczynam widzieć coś więcej, na co sam nie zwróciłem uwagi. Jeżeli jest to prawdziwe w odniesieniu do obrazó
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń