Internet to tylko narzędzie pierwszego kontaktu, który może być początkiem związku na całe życie. Reszta jest realem.
To był wczesnowiosenny wieczór prawie dziesięć lat temu. Spędzałam go w łóżku w towarzystwie wirusa grypopodobnego. Z nudów podróżowałam po świecie internetowym wehikułem. Nie robiłam tego często, internet do tej pory służył mi głównie w pracy. W Polsce jeszcze wtedy nie ekscytowano się zbyt mocno portalami społecznościowymi, jeszcze nie było newsem to, co ktoś wpisał na Facebooku czy Twitterze. Ale internetowa fala powodziowa napływała szybko, by zalać tradycyjne media, opanować kontakty międzyludzkie, niewyobrażalnie ułatwić dostęp do informacji i niezmiernie utrudnić ich selekcję.
Szukałam w sieci śladów krewnego, który mieszkał przed laty w Stanach Zjednoczonych. W ten sposób trafiłam na amerykańską stronę dla katolickich singli Catholicmatch.com1. WOW! – podekscytowałam się. Kogo tam nie było! W większości mieszkańcy Stanów, ale właściwie ludzie z całego świata. W jednym miejscu do wyboru kandydaci na przyszłych małżonków, dzielący ze sobą to, co najważniejsze: poglądy na kluczowe kwestie życiowe. Setki, tysiące! Wystarczyło odpowiednio ustawić opcje wyszukiwarki. Wydawało się, że nareszcie pójdzie łatwiej szukanie drugiej połowy. W realu szło do tej pory jakoś opornie, a tu trzydziestka z kawałkiem na
Zostało Ci jeszcze 85% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń