fot. SHOT BY CERQUEIRA

Na co mamy wpływ podczas modlitwy? Często sądzimy, że na wszystko. I to fałszywe założenie pobudza nas nerwowo w związku z nachalnymi rozproszeniami. Sęk w tym, że w gruncie rzeczy możemy co najwyżej zdecydować, czy chcemy się modlić, czy nie. I pójść za tą decyzją.

Gdyby zapytać ludzi postępujących na drodze wiary, co jest ich największą trudnością podczas modlitwy, zapewne większość odpowiedziałaby, że rozproszenia. Nietrudno też opisać, na czym ta przypadłość polega. W chwilach przeznaczonych na modlitwę nasz umysł, wyobraźnia, pamięć, a także uczucia nagle zaczynają się zachowywać tak, jakby ktoś wstrzyknął im dodatkową dawkę glukozy. Stają się hiperaktywne. Potocznie twierdzimy, że odpływamy w odległe krainy i błąkamy się po morzach, byle tylko oddalić się od portu, w którym obecnie zdecydowaliśmy się zacumować. A to przypominamy sobie ladę chłodniczą z najnowszą promocją serów w supermarkecie, a to z niepokojem wspominamy, że musimy jeszcze uregulować fakturę za prąd, bo wczoraj minął jej termin płatności. Z ekscytacją planujemy zbliżające się wakacje i wspaniałe wyprawy, które przed nami. Innym razem rozpamiętujemy ze smutkiem kłótnię z bliską osobą sprzed dwóch lat, choć już dawno się z nią pojednaliśmy. Nie mówiąc już o nieczystych myślach, które szczególnie zdają się zagrażać naszemu nabożnemu modlitewnemu nastrojowi. I jak tu się modlić i nie wybuchnąć, skoro wewnątrz nas tętni tak bujne życie? Kręcenie się na karuzeli myśli, obrazów i uczuć wcale nas nie cieszy. A jeśli mimo starań o poprawę i przywoływania siebie do porządku stwierdzamy, że walczymy z wiatrakami, łatwo dopada nas zniechęcenie i myśl, by porzucić modlitwę. Ogarnia nas bowiem nieodparte wrażenie, że trwonimy czas przed Bogiem na bezcelowych podróżach do przeszłości bądź przyszłości, a przecież powinniśmy być obecni tu i teraz, skoncentrowani na świętych sprawach. Czy istnieje jakaś droga wyjścia z tego wewnętrznego zakręcenia? I czy bez należytego skupienia nasza modlitwa to jedynie rodzaj cyrku na kółkach?

Zmiana wyobrażeń

Trzeba zacząć od słowa pociechy i realizmu. Z natury jesteśmy istotami, których uwaga nie lubi próżni. Musi być na coś skierowana. Dobra wiadomość: nie jesteśmy aniołami. Strumień myśli, obrazów i uczuć płynie w nas nieustannie, ale nie wszystkie zatrzymują naszą uwagę. Rozproszenia świadczą najpierw

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Łuk nie zawsze jest napięty
Dariusz Piórkowski SJ

urodzony w 1976 r. – jezuita, rekolekcjonista i duszpasterz, ukończył filozofię w Krakowie i Boston College oraz teologię w Warszawie. W swoich publikacjach zajmuje się duchowoścą, rozwojem osobistym i Biblią....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze