Kurhan świętych obcowania

Kurhan świętych obcowania

Oferta specjalna -25%

Ewangelia według św. Marka

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Ksiądz obchodzi dookoła wnętrze kurhanu i dotyka wyszlifowanych betonowych ścian. Zagląda do krypt i nie ukrywa, że chciałby w przyszłości jedną z nich zająć. Spogląda na katakumby, mówi niby do kogoś, niby do siebie: „Powinno być nam tu chyba dobrze”.

Cienka asfaltowa droga zsuwa się w zamożną wieś. Kury po pańsku schodzą z nagrzanego traktu przed hamującym samochodem. Patrzą z pretensją urażonej mieszczki, której zakłócono wypoczynek w altanie. Po obu stronach wiejskiego szlaku na wietrze kołyszą się drzewa. Sadzone na przemian. Jedne za drugiej, drugie za trzeciej Rzeczypospolitej. Domów starych we wsi jednak mało. Przeważają peerelowskie, z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, o niewyszukanej estetyce. Tu i ówdzie krasnal oparty o pobielony kamień przydrożny wyjrzy z ogródka. Innym razem żaba monstrualnych rozmiarów, z której schodzi zielona powłoka olejnej farby, przestraszy nieznajomego. Cisza. Czasem niczym piorun rozrywa ją potężna ciężarówka. Albo czerwony samochodzik miejscowego proboszcza, który postawił kościół, mimo oporu komunistów, na podobieństwo biskupiej czapki. Świątynię okładaną polnym kamieniem znoszonym przez parafian dwóch podkrakowskich wsi — Dulowej i Karniowic.

Przeciw demonstracji stanowej

Na złączeniu obu wsi chyli się ku rzece niewielki cmentarzyk. Przed kilkunastu laty powódź wygoniła z granitowych grobowców dopiero co zmarłych. Było trochę płaczu, kiedy powódź zniszczyła nieboszczykom nowe garnitury. Wraz z osuszeniem okolicznych łąk niepokój o zmarłych też wysechł. Proboszcz zaczął jednak myśleć o innej formie pochówku wiernych. Miał już doświadczenie w pracach budowlanych. Podczas trwającej pół wieku posługi kapłańskiej na innych parafiach wybudował trzy kościoły i dwa cmentarze. W ubiegłym roku zakończył budowę trzeciego. Takiego, jakiego nie widziała jeszcze Polska. Nie z pychy, ale z praktyczności, jak podkreśla. I nazwał go Świętą Górą Przodków. Będzie to zarówno świątynia, jak i cmentarz. I nie był to kaprys proboszcza, ale — jak mówi — efekt zdecydowanej i umotywowanej potrzeby.

Ksiądz pochodzi z góralskiego ludu. Zawsze drażniła go nierówność społeczna, a cmentarz uważa za miejsce szczególnej demonstracji stanowej. Widział bowiem, że zamożni chowani byli w centralnych alejach. Najbiedniejsi zaś grzebani w okolicach muru. Kiedy lud się bogacił, zaczynał naśladować panów i wyszła z tego groteska, bo „Biada, biada, kiedy pana robi się z dziada”. Rozpoczynała się więc rywalizacja. Ludzie zapożyczali się na całe życie, by pokazać, jak bogato jego przodek „żyje pod ziemią”. — Grób przecież nie jest dla żyjących, ale dla zmarłych — z oburzeniem podkreśla ksiądz Fijałek.

Kawiarnia z ciastkami

Ksiądz Stanisław Fijałek przekroczył siedemdziesiąt pięć lat i nie lubi powoli spacerować. Wybiera szybki krok i wyrazistą gestykulację. Jest wysoki, chudy, z głową osadzoną na pelikaniej szyi. Rozmawia niemal z każdym mieszkańcem wsi. Dopytuje o zdrowie, rodzinę w kraju czy za granicą. O postępy dzieci w szkole i na studiach. Gdy widzi kogoś obcego, to lubi wiedzieć, kim jest.

Ksiądz staje naprzeciwko starego cmentarza i kolistym ruchem rąk pokazuje zrealizowaną już wizję betonowego kurhanu — cmentarza zgodnie z założeniem porastającego trawą, bo cmentarz z zewnątrz ma się niczym nie różnić od niewielkiego wzniesienia z krzyżem na wierzchołku. Wokół natomiast będzie park z alejami spacerowymi, kawiarenka z gorącą kawą i ciastkami. — Bo dlaczegóż nie mieliby się tam spotkać wdowiec z wdową? — pyta proboszcz.

Ksiądz obchodzi dookoła wnętrze kurhanu i dotyka wyszlifowanych betonowych ścian. Zagląda do krypt i nie ukrywa, że chciałby w przyszłości jedną z nich zająć. Spogląda na katakumby, mówi niby do kogoś, niby do siebie: „Powinno być nam tu chyba dobrze”.

Zapis czynów

Wnętrze betonowego półkola rozświetla rozeta umieszczona u sufitu. Na dole dyskretne światło elektryczne i wątły blask kaganków. W centralnym punkcie kolistej świątyni — cmentarza umieszczono ołtarz, do którego od połowy budowli prowadzą schody. Kurhan ma siedemnaście metrów wysokości. Tyle bez mała szerokości. Koliście na dwu piętrach, w metalowych trumnach i betonowych katakumbach będą spoczywać zmarli zabalsamowani na pięć lat. Wykorzystanie nowoczesnych metod tanatopraksji sprawi, że w tym czasie ich ciała przekształcą się w proch. Wówczas zostaną przeniesieni, już w urnach, na wyższe piętro, ustępując miejsca nowym. Ksiądz uwzględnił też obecne osiągnięcia techniki medialnej. W krypcie zmarły będzie miał również zapis swoich czynów na płycie CD, by wnuczek za kilkadziesiąt lat mógł coś więcej wiedzieć o swoim dziadku, niż zdążyli mu przekazać rodzice, by mógł go naśladować w zasługach bądź unikać jego wad. — Może przez to samo ci, którzy dzisiaj nie są tacy najsympatyczniejsi, zmienią się, żeby nie świecić złym przykładem dla potomnych — wyjaśnia ksiądz i opowiada o najważniejszym miejscu Świętej Góry Przodków. — Centralnym punktem każdej świątyni chrześcijańskiej jest ołtarz. Tajemnica śmierci i życia. Jezus: zmartwychwstanie. Symbolami tych prawd są kwiat i światło. Rodzina z kwiatem w ręku i światłem, zjednoczona z tajemnicą ołtarza, stanowi najpiękniejszą ideę liturgiczną: świętych obcowanie.

Co też ksiądz wydziwia

O parafii p.w. M. B. Szkaplerznej w Karniowicach pisano w gazetach już w trakcie budowy kurhanu. Do wioski przyjeżdżają wycieczki zdążające na Wawel, by spojrzeć „Co też ten ksiądz wydziwił”.

Kiedy proboszcz Fijałek przedstawił projekt budowli, większość parafian pukała się w czoło. Przez wiele miesięcy. Ksiądz jednak nie wymuszał zgody na budowę cmentarza. Cierpliwie czekał. W trakcie kolejnych kolęd i na każdej mszy tłumaczył swoją ideę. Wiedział, że bez ludzi niczego nie zbuduje. Przeznaczył rodzinny spadek na rozpoczęcie inwestycji, by zachęcić do niej włościan. Dziś parafianie są dumni ze swojego proboszcza i jego prekursorskiej nekropolii. Powiadają, że ksiądz „swą śmiałą budowlą ożywił zainteresowanie nieznanymi wioskami”.

Tymczasem proboszcz zaczął raz w miesiącu organizować msze święte na cmentarzu. Chciał skupić wiernych wokół kurhanu „Świętych obcowania”, jak mówił. Przychodziło mnóstwo ludzi. Dla księdza była to wskazówka, że idzie właściwą drogą. Z biegiem czasu nieufność do kurhanu topniała. I wreszcie w 1998 roku ruszyła budowa nekropolii. — Ta inność cmentarza kurhanu jednych przerażała, innych onieśmielała — mówi Krystyna Nosal z Rady Parafialnej. — Najczęściej pytali, dlaczego akurat kopiec, ale generalnie mieli zaufanie do księdza. Wiedzieli, że jak coś rozpocznie, to i z dobrym efektem ukończy.

Zauroczeni

Krystyna Duda jest inżynierem budownictwa. Mieszka z mamą w Dulowej w niewielkim pięknym domu, w którym pachną stare sosnowe stropy. Tu się urodziła, kształciła — w Krakowie. Księdza proboszcza zna od czasu swojej pierwszej komunii świętej. Nierzadko bywał u nich w domu. Kiedy przyszedł z pomysłem nekropolii, inżynier Duda nie bardzo wiedziała, o co chodzi. Była zdumiona pomysłem. Jednak kiedy ksiądz Fijałek pokazał szkice swojego zamysłu i wyłożył ideę kurhanu, zaczęło ją to frapować. I tak stała się, wraz z inżynierem Miksą, współprojektantem kopca. Mówi, że wówczas została postawiona wobec całkiem nowego wyzwania i choć trochę się go bała, postanowiła zaryzykować. — Najpierw myślałam: to szaleństwo — opowiada Krystyna Duda. — Później już nie miałam takich obaw, a myślałam tylko nad tym, czy uda mi się skompletować zespół ludzi do pracy nad projektem. Spotkałam wielu zwolenników pomysłu księdza. Między innymi Teresę Krygowską, która została architektem.

Początkowo zaskoczony był również inżynier Alfred Jankowski, który wraz z żoną darzył ogromnym szacunkiem księdza Stanisława za jego upór przy budowie kościoła parafialnego. — Kiedy proboszcz pojawił się u mnie z teczką projektów, oko mi zaiskrzyło — wspomina inżynier Jankowski. — Ksiądz zauważył mój błysk w oku i zapytał, czy nie poprowadziłbym tej budowy. Poprosiłem o kilka dni na zastanowienie. I im bardziej wczytywałem się w projekt, tym bardziej mnie to wciągało. Niepokoiło tylko to, że budowa miała być realizowana rękoma parafian, wolontariuszy. Okazało się jednak, że jest to możliwe.

Nie do końca mi wierzyli

Niepokojąco wysoko zapowiadała się też cena przedsięwzięcia. Projekt budowlany przewidywał wznoszenie konstrukcji kurhanu tradycyjną metodą przez co najmniej pięć lat. Zespół architektów i inżynierów szukał więc tańszego i szybszego sposobu budowania. — Zastanawiałem się, jak to obejść — opowiada Alfred Jankowski, kierownik budowy kurhanu. — Czytałem o metodzie stosowanej w USA: natrysku betonu sprężonym powietrzem na balon, ale na to trzeba było mieć licencję, i to dość drogą. Szukaliśmy, szukaliśmy i w końcu okazało się, że nieopodal nas, w Katowicach, działa przedsiębiorca, który ma licencję na tę technologię. Udało nam się ją kupić, i to stosunkowo tanio. Dzięki temu w ciągu dwóch tygodni betonowy kurhan sięgnął siedemnastu metrów.

— Wiem, że moi inżynierowie mieli poważne wątpliwości, co do wykonalności inwestycji — wspomina z uśmiechem ksiądz proboszcz. — Chodziło o to, czy będę miał pieniądze na materiały budowlane, bo generalnie ludzie pracowali za darmo, ale jakoś sobie, dzięki Bożej pomocy i ofiarnym ludziom, poradziłem. Parafianie widzieli, że to, co zapowiadałem, wykonywałem, więc dawali pieniądze.

Mimo zaufania do księdza parafianie początkowo sceptycznie odnosili się do księżowskiego pomysłu. Niektórzy wręcz się zakładali, że budowa nie wyjdzie poza projekt na papierze. Kiedy jednak już kurhan „nadymał” się bez żadnych problemów, do pracy na budowie zgłaszało się kilka lub kilkanaście razy więcej chętnych ludzi, niż było potrzeba.

Kurhan jest obecnie drugą po kościele budowlą sakralną w parafii. Oddany do użytku w lipcu ubiegłego roku, jest powodem do dumy zarówno mieszkańców wsi, jak i samego proboszcza. Dziś ksiądz Stanisław Fijałek przyznaje, że nie dziwił go sceptycyzm ludzi. — To był szalony projekt — przyznaje. — Moje marzenia zostały zamienione w fakty dzięki budowniczym. Dzięki nim Święta Góra Przodków jest już skończona. Zbudowaliśmy dom, w którym będziemy mieszkać najdłużej.

Kurhan świętych obcowania
Mateusz Wyrwich

urodzony 21 września 1951 r. – politolog, dziennikarz, publikował m.in. w „Kulturze”, „Literaturze”, „Polityce”, autor około 500 reportaży prasowych o tematyce społecznej i historycznej oraz książek Łagier Jaworzno, Czarne i białe, W celi śmierci....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze