Krótki film o zapijaniu
Oferta specjalna -25%

Pierwszy List do Koryntian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Nie ma żadnego centrum pamięci ofiar nałogu, jakiegoś mauzoleum, zbioru nazwisk poszkodowanych czy szpaleru zdjęć w jakiejś kościelnej galerii, gdzie moglibyśmy popatrzeć na twarze trzeźwiejących alkoholików. Nawet na okładce książki nie widać twarzy księdza. Jest schowana za rękami złożonymi w modlitewnym geście. Alkoholizm nierozłącznie wiąże się ze wstydem i lękiem – tak jak każdy nałóg. Ta książka z powodzeniem mogłaby się nazywać wyznania księży seksoholików albo księży hazardzistów, albo księży narkomanów. A zamiast księży mogliby to być prawnicy, nauczyciele czy lekarze. Bo, jak czytamy, „To żadna sensacja, że księża są alkoholikami – mówią specjaliści. I dodają: Przecież to zawód podwyższonego ryzyka”.

Ujęcie pierwsze

Ważnych pytań jest w tej książce bez liku. Mądrych, rozsądnych odpowiedzi również. Ujmuje szczerość bohaterów, ich zgoda na podzielenie się ze światem własną tragedią, bezsilnością, intymnymi sekretami, krzykiem rozpaczy. I to chyba jej największa zaleta. Bo pomysł z pozoru jest banalny – ot, zadać kilka pytań tym, którzy na co dzień udzielają rad innym. Ale efekt okazał się więcej niż dobry. Walka z nałogiem rozpisana jest w Wyznaniach na wiele głosów, tak jak lubi to robić Stanisław Zasada, rwąc i mieszając wątki, budując historie z życiowych okruchów doświadczeń. Czyta się to wszystko jednocześnie z płaczem, wściekłością i wzruszeniem i zastanawia, czy cierpienie, którego doświadczyli bohaterowie, można w jakikolwiek sposób wyrazić. Ale da się w tej książce odnaleźć też coś bardzo krzepiącego i pięknego. Stanisław Zasada pokazuje to, co w życiu człowieka jest najważniejsze – zmaganie z przeciwnościami. Tymi przychodzącymi z zewnątrz i tymi, które nosimy w sobie. I nie chodzi o to, czy bohaterowie jego reportażu wygrywają tę walkę czy ponoszą klęskę, bo rzeczywiście są tacy, którzy przegrywają. Ważne, żeby dostrzec ich ogromny wysiłek w walce o swoją wolność i powołanie. W tym opisie autor jest niezwykle dyskretny – o wiele bardziej od alkoholowych ekscesów interesują go chwile odwagi, gdy jego rozmówcy, stając przed swoimi parafianami, przyznawali się publicznie do nałogu i prosili o pomoc.

Zza opowieści spoglądają na nas księżowskie twarze. Jedni są dziećmi alkoholików, inni wsiąkali w wódkę powoli. Jedni byli parafialnymi aktywistami i budowniczymi kościołów, inni prowadzili bardzo przeciętne życie. Jedni zaczęli pić po seminarium, inni po latach bycia proboszczami. Są tacy, którzy udali się na terapię od razu, i zdecydowana większość, która do tej decyzji dojrzewała latami. Jedni są wikariuszami, jeszcze inni misjonarzami. Jedni jeździli po alkohol do sklepów w sąsiednich wioskach, inni bez obaw pili z parafianami. Byli tacy, którzy obudzili się na parkowej ławce po libacji, innych życie zmusiło do wegetacji w samochodzie. Nie ma jednego scenariusza – pokazuje Stanisław Zasada. Na jednych twarzach więcej jest nadziei i radości z wyjścia z nałogu, na innych widać zmęczenie życiem, przeoranie słabością, brak zgody; pojawia się prośba, by zmienić nazwisko w tekście. Opowieści są oszczędne, ściągnięte w sobie jak cierpiący człowiek. Bo upokorzenie jest głęboko zagnieżdżone w głowie. Szczególnie w głowie księdza, kiedy wstyd miesza się ze świadomością powołania i ślubowaną Bogu wiernością. „Gdybym nie został księdzem, też bym pił” – to wymowne wyznanie jednego z bohaterów, którym autor próbuje oddzielić sprawy kapłaństwa od choroby. „Wiary nigdy nie straciłem – mówi jeden z księży. – Nawet gdy piłem”. Za tym pozornie prostym zdaniem otwiera się cała przestrzeń myśli niewypowiedzianych. Chociażby tak oczywistych jak to, że sakrament nie chroni przed chorobą. Że prędzej czy później każdy ksiądz powinien wybudzić się ze snu o swojej doskonałości. Ściągnąć bielmo złudzeń o swoim kapłaństwie, dopuścić prawdę o tym, że także jego życie emocjonalne jest kruche i delikatne i że marzenia o człowieczeństwie idealnym z upływem czasu gasną, rodząc poczucie frustracji, że się nie dorasta do ideału. Dlatego Wyznania to w gruncie rzeczy opowieść o przyczynach, a nie o skutkach choroby alkoholowej. O tym, że posiłkowanie się alkoholową protezą to tylko łatwo dostępny środek, by jak najdalej odsunąć od siebie to, co nieprzyjemne. I może z tego powodu w opowieściach księży pojawia się dużo pytań, które brzmią bardzo uniwersalnie także poza „branżowym” kontekstem. Jak znosimy naszą małostkowość, drażliwość i moralną przeciętność, jak reagujemy na stres i rozczarowanie własną kondycją i jak cienka jest granica, która wikła nas w wewnętrzne konflikty, paraliżując wstydem. Jak łatwo ją każdemu przekroczyć.

Ujęcie drugie

Zróbmy takie ćwiczenie i zapytajmy, czy Wyznania są książką teologiczną. Pierwsza odpowiedź brzmi: nie, ale przy bliższym oglądzie można pomyśleć coś innego. Wbrew pozorom nie chodzi o kliszę naturalnie narzucającą się w przypadku historii uzależnień: słabość zestawiona z Bożym miłosierdziem, prawda, że w każde powołanie jest wpisany grzech i możliwość nawrócenia. Wydaje mi się, że ta książka jest napisana z pozycji kogoś, kto myśli o Kościele jako o wspólnocie. I ten zrozumie jej przesłanie i uniknie pułapki sensacji, kto patrzy na Kościół jako na wspólnotę ukształtowaną ewangelicznie. Opartą na zdaniu z Listu do Galatów: „Jeden drugiego brzemiona noście” (Ga 6,2), a może o wiele bardziej na scenie z Ewangelii św. Jana, w której Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy mówi: „Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi” (J 13,14). To zdanie Kościół od zawsze interpretował jako wezwanie do pochylenia się nad cudzą grzesznością i bezradnością. Także pasterzy wspólnoty.

Nie wiem, czy świadomie, ale spod pióra Stanisława Zasady wyszedł minitraktat o Kościele, w którym ratunkiem dla uzależnionych kapłanów, ale także dla tych, którzy uzależnieni nie są, jest przełamanie modelu sprowadzającego się do opozycji „my i wy”. „My” to księża, czytaj – nauczyciele, a „wy”, uczniowie, czytaj – nasi parafianie. Ci z nas, którzy są nauczycielami, czerpią z tego określone profity i zaszczyty. Co więcej, mają niepisaną licencję na bezgrzeszność, budując etos, który szybko staje się pułapką i klatką bez wyjścia. W tej optyce ksiądz musi być człowiekiem lepszym od innych, pozbawionym wad i słabości, ale tym samym, jak mówi Maria Pawłowska, poznańska psycholog z Ośrodka Leczenia Uzależnień, rodzi to silne mechanizmy samousprawiedliwienia, wyparcia, niedopuszczania do siebie myśli o potrzebie skorzystania z pomocy. „Księża czują się upokorzeni, że pomagając innym, nie potrafią pomóc sobie”.

To jest książka, która stawia pytanie o to, jakim jesteśmy Kościołem; jak mówimy o grzechu w Kościele; jakie jest nasze miłosierdzie względem siebie. Alkoholizm jest dla bohaterów ciężarem, z którym się borykają. Poznanie zaś ich historii to chwila, w której dowiadujemy się prawdy o nas samych. I nie jest to prawda optymistyczna, skoro bohaterowie Wyznań nie zawsze znajdują oparcie we współbraciach w kapłaństwie. Treść Wyznań jest dowodem na to, że jeśli przestaniemy mówić w Kościele o słabości i nie będziemy jej rozumieć, staniemy się organizacją jak każda inna, funkcjonującą w kategoriach zysku i straty, planów i ich realizacji. Stanisław Zasada, głosem swoich rozmówców, przypomina, że chrześcijaństwo to opowieść o Chrystusie, który został ukrzyżowany i zmartwychwstał, i że bez krzyża nie ma Kościoła, i że w nas spina się nie tylko niebo z ziemią, ale też piekło i niebo.

Ujęcie trzecie

Ta książka nikomu nie udziela lekcji, a jej autor jest pokorny wobec słabości. I za to mu dziękuję. Wiele historii kończy, zawieszając narrację swojego bohatera. W końcu każdy nowy dzień zmagania to jak cały świat. „Kiedy piłem, byłem tylko dobrym odprawiaczem, bo umiałem ładnie odprawić przy ołtarzu i powiedzieć niezłe kazanie. Teraz czuję się prawdziwym księdzem” – mówi ksiądz Wiesław i to zdanie zapamiętuję szczególnie. To jak wyznanie rodem z powieści Bernanosa. Proboszcz z Lumbres, bohater Pod słońcem szatana mógłby dopowiedzieć: „Nie jesteśmy owymi świętymi o rumianych twarzach i jasnych brodach, których zacni ludzie widzą na obrazach, którym nawet filozofowie mogliby pozazdrościć wymowy i zdrowia. Nasz udział wcale nie jest taki, jak świat sobie wyobraża. Każdy piękny żywot świadczy o Tobie, Panie; ale świadectwo świętego jest jakby wydarte żelazem”.

Krótki film o zapijaniu
Roman Bielecki OP

urodzony w 1977 r. – dominikanin, absolwent prawa KUL i teologii PAT, kaznodzieja i rekolekcjonista, od 2010 redaktor naczelny miesięcznika „W drodze”, były Prowincjalny Promotor Środków Społecznego Przekazu (2018-2022), autor wielu wywiadów, recenzji filmowych i literackich...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze