Co roku mam podobny kłopot z wrześniowym felietonem – trzeba go napisać w połowie wakacji. A to oznacza wielkie prawdopodobieństwo, że świadomość tej powinności obudzi się we mnie w trakcie urlopu. Tak było i tym razem. Leżę sobie na świeżo objedzonym niskim alpejskim pastwisku. Zdycham po dość forsownym zejściu, dokoła z rzadka i bezgłośnie kępkami porasta krasikoń (w śląskiej godce to koniczyna), a tu ni stąd, ni zowąd dopada mnie myśl: Trzeba napisać FELIETON! Po pewnej chwili myśl o nim udało mi się przegnać na kilkanaście dni, ale krasikoń pozostał w głowie. I jeszcze ponure przewidywanie, jakie tematy się pojawią we wrześniu w okołokościelnej debacie publicznej. Jeśli nie będzie jakiejś grubszej afery, to na bank należy się spodziewać wątków o wypisywaniu się uczniów szkół średnich z religii oraz o tym, jak mało kandydatów zgłosiło się do seminariów duchownych. A w związku z nimi – kolejnej fali rozważań nad głębokością kryzysu, w jaki popada polski Kościół.
Nie wiem, czy też tak macie, ale u mnie krasikoń wywołuje – odruchowo wręcz – potrzebę poszukiwania wersji czterolistnej: trzeba ją znaleźć! Nie inaczej było na alpejskiej łączce. Tu myślę o temacie na felieton, a tu przeczesuję wzrokiem krasikoń. Z jednej strony kryzys Kościoła, z drugiej – czterolistna.
Nim udało mi się
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń