Zapach pomarańczy. Życie dominikańskie z innej perspektywy
Iz 35,4-7a / Ps 146 / Jk 2,1-5 / Mk 7,31-37
Żeby zrozumieć znaczenie cudu uzdrowienia głuchoniemego przez Jezusa, warto wrócić do początków naszego istnienia. Bóg, stwarzając człowieka, obdarzył go zdolnością słuchania i mówienia. Dzięki nim człowiek słyszał od Boga o Jego miłości i mógł Mu odpowiedzieć swoim słowem. Możemy sobie wyobrazić, że gdy Bóg przechadzał się po raju w porze wiatru, lubił zabierać ze sobą człowieka. Wtedy na pewno długo ze sobą rozmawiali. Jednak to, co pomagało nawiązać bliską więź z Bogiem, zostało sparaliżowane w momencie popełnienia pierwszego grzechu. Stało się to wówczas, gdy Ewa z Adamem postanowili posłuchać diabelskiego słowa – słowa pozbawionego miłości. Od tego momentu także ich mowa została zatruta fałszem i lękiem, a rzeczywistość stała się ponura.
Jezus zabiera głuchoniemego z dala od tłumu. Wkłada palce w jego uszy i śliną dotyka języka. Wypowiadane przez Jezusa aramejskie słowo effatha wzywa do otwarcia się i wyjścia ku wolności. Przez niektórych komentatorów kojarzone jest także z użyźnianiem, ponownym kształtowaniem. Tak jak kiedyś Ojciec własnymi rękami ulepił człowieka z prochu ziemi, tak teraz Jezus rzeźbi nas w nowy sposób, korygując to, co zostało zamazane przez grzech. Pozwala nam odzyskać boską mowę i słuch.
Jezus tuż przed uzdrowieniem patrzy w niebo, szukając porozumienia z Ojcem. Jednocześnie udziela wskazówki, że właśnie, „spoglądając w niebo”, możemy szukać dla siebie pomocy. Niektórzy tłumaczą grecki wyraz „spojrzeć” jako ocknięcie się, odzyskanie świadomości. Dzięki spojrzeniu w niebo odwracamy wzrok od iluzji związanych z naszym życiem. Nie musimy wówczas uzależniać swojego samopoczucia od zachowania innych osób. Nie potrzebujemy czekać, aż ludzie staną się bardziej wrażliwi i kochający. Ten pozornie nieprzyjazny świat, w którym przyszło nam żyć, zmieni się wtedy, gdy sami zaczniemy się zmieniać.
Oceń