Jak prezerwatywa chroni… hipokryzję

Jak prezerwatywa chroni… hipokryzję

Oferta specjalna -25%

Pierwszy i Drugi List do Tesaloniczan

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 52,90 PLN
Wyczyść

To mogła być pielgrzymka, dzięki której tzw. Pierwszy Świat miał szansę zburzyć mur ignorancji i dowiedzieć się czegoś o tzw. Trzecim Świecie. To mogła być pielgrzymka, w czasie której przez kilka dni egocentryczny Zachód mógł się skupić na problemach ludzi ubogich, mieszkających w Afryce. To wreszcie mogła być wizyta, w czasie której mieliśmy szansę zobaczyć, że nasz kryzys gospodarczy, polegający na chwilowym problemie spłaty kredytów hipotecznych czy słabnącej złotówce, to pestka wobec nędzy, chorób i braku dostępu do podstawowych środków higieny, z czym zmagają się nasze siostry i bracia w Afryce. Bo taki był jeden z głównych celów prawie tygodniowej podróży Benedykta XVI do Kamerunu i Angoli.

Jeśli jednak syty mieszkaniec Zachodu zapamięta cokolwiek z tego, co Benedykt powiedział w czasie pielgrzymki na Czarny Ląd, to na pewno będzie to jedno słowo: „prezerwatywa”. Co więcej, cała wizyta Benedykta została sprowadzona do „kwestii kondomu”. Już na pokładzie samolotu jeden z dziennikarzy zadał papieżowi pytanie, czy w obliczu epidemii AIDS Kościół zmiękczy swój sprzeciw wobec używania prezerwatyw. Benedykt XVI odparł: „To jest tragedia, której nie można przezwyciężyć tylko pieniędzmi, nie można pokonać dystrybucją prezerwatyw, które wręcz zwiększają problemy”. Każdy, kto choć trochę zna Kościół i tego papieża, nie mógł się spodziewać innej odpowiedzi. A jednak zdanie papieża okrzyknięto skandalem.

Czytając europejskie gazety, trudno było oprzeć się wrażeniu, że Benedykt znalazł się na cenzurowanym. Po pierwsze, papież użył słowa „prezerwatywa”. To tak przełomowe wydarzenie, że – znów czytając niektórych publicystów – można było odnieść wrażenie, iż katolicy dopiero teraz dzięki papieżowi dowiadują się, że na świecie w ogóle istnieją prezerwatywy. Po drugie, papieżowi nie tyle chodziło o prezerwatywy, ile – używając jego języka – o „humanizację ludzkiej seksualności”, czyli o wierność. Oczywiście bycie wiernym jednemu partnerowi czy partnerce to w panseksualnym rozpasaniu zachodniego społeczeństwa trud nie do udźwignięcia. I po trzecie, ma rację portugalski biskup Ilídio Pinto Leandro, który komentując papieską wizytę, zwraca uwagę, że „papież nie może wskazać nic innego jako doktrynę, jako ideał, jako zasadę godności, obrony i promocji ludzkiego życia”, ale doktryna nie odnosi się do wszystkich „indywidualnych sytuacji i konkretnych przypadków”. Dlatego, jego zdaniem, gdy osoba zarażona wirusem HIV nadal odbywa stosunki seksualne, „ma moralny obowiązek” nie dopuścić do zarażenia drugiej osoby. Wtedy „prezerwatywa jest nie tylko zalecana, ale może być etycznie obowiązująca”.

A skoro tak, to dlaczego papież spotkał się z taką krytyką – od publicystów europejskich gazet poczynając, a na przedstawicielach Komisji Europejskiej i głowach państw kończąc? Dużo wskazuje na to, że prezerwatywa w tym przypadku pomogła ukryć hipokryzję europejskich polityków. Cóż bowiem łatwiej zrobić: oburzyć się na papieża, który mówi, że prezerwatywa nie jest absolutnym panaceum na epidemię AIDS, czy zrealizować pomoc dla Afryki, do której zobowiązały się najbardziej uprzemysłowione kraje świata, należące do grupy G8? Czyż przejawem hipokryzji nie jest oburzanie się francuskich i niemieckich polityków na papieża przy jednoczesnym okradaniu krajów afrykańskich przez zachodnie korporacje z ich dóbr naturalnych? Czymże to jest, jeśli nie współczesnym neokolonializmem? Czyżby za tę grabież w biały dzień europejscy politycy chcieli dać Afryce targanej AIDS prezerwatywy? A gdzie pomoc medyczna, tanie leki, zapewnienie środków higieny? Gdzie pomoc gospodarcza? Gdzie pomoc edukacyjna? Bez tej pomocy Afryka nigdy nie upora się z AIDS, choćby rządy Niemiec i Francji zarzuciły Afrykę prezerwatywami.

I dlatego, jak się zdaje, Afrykańczycy z takim entuzjazmem przyjęli słowa Benedykta, kiedy mówił, by strzegli się ludzi, którzy „próbują narzucić im rządy pieniądza, wpychając tubylców w ubóstwo”. Mówił wprost, że „międzynarodowe organizacje nie zaprzestają systematycznej inwazji na afrykański kontynent w poszukiwaniu surowców naturalnych. We współpracy z przywódcami afrykańskimi wpędzają w kłopoty lokalne przedsiębiorstwa, wykupują tysiące hektarów i wywłaszczają narody z ich ziemi”.

Tak oto Benedykt obnaża hipokryzję Zachodu. I wzywa jednocześnie Kościół, by w centrum swej misji postawił biednych, wykluczonych, poniżonych, zepchniętych na margines. Błogosławieni ubodzy, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie…

Jak prezerwatywa chroni… hipokryzję
Jarosław Makowski

urodzony 22 kwietnia 1973 r. w Kutnie – polski historyk filozofii, teolog, dziennikarz i publicysta, dyrektor Instytutu Obywatelskiego. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „Dzienniku Gazecie Prawnej”...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze