Inis Cealtra
Oferta specjalna -25%

List do Galatów

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 54,90 PLN
Wyczyść

Klasztor na wyspie

Od kilku dni, w czasie których przemierzaliśmy krainę Burren, prażyło bezlitośnie słońce, co jeszcze bardziej podkreślało dzikość i surowość tego skalistego, bezludnego krajobrazu. Lecz kiedy przybyliśmy do Mountshannon, małej, urokliwej wioski na brzegu jeziora Derg, pogoda zmieniła się gwałtownie. Niebo zasnuły szare, deszczowe chmury, ochłodziło się. Zaczęło padać. Na szczęście deszcz ustąpił wraz z nadejściem mglistego, bezwietrznego poranka.

Wyłupił oko

Wyruszyliśmy z niewielkiej przystani, przy tej aurze sprawiającej wrażenie całkowicie wymarłej. Płynęliśmy łodzią motorową. W czasie tej krótkiej, bo trwającej zaledwie kilka minut podróży (wyspa leży nieco ponad kilometr od przystani w Mountshannon) Gerard — właściciel łodzi, a równocześnie przewodnik — zdołał przekazać nam kilka faktów dotyczących wyspy oraz położonego nań monastyru. Opowiedział także legendę o tym, jak jezioro otrzymało swą nazwę — Derg, co znaczy: czerwone. Otóż w pradawnej Irlandii żył w Ulsterze poeta o imieniu Aithirne, który cieszył się wielką sławą i poważaniem. Postanowił on wyruszyć w podróż po kraju, a od królów, przez których terytoria przejeżdżał, żądał spełnienia swych niewiarygodnie dziwnych, a często wręcz potwornych kaprysów. Między innymi od króla, który panował nad tym jeziorem, zażądał, by podarował mu swoje jedyne oko. Król wyłupił je sobie bez wahania i wręczył poecie! Niezwykła, jak widać, była pozycja poety w społeczeństwie celtyckim. Kiedy zaś obmywał ranę w jeziorze, sługa królewski zauważył, że woda zaczerwieniła się od krwi. Okaleczony król rzekł na to, iż od tej pory jezioro zwać się będzie Loch Derg Dherc — Jeziorem Czerwonego Oka.

Cisza

Przycumowaliśmy do skromnego, drewnianego mola i uzgodniwszy z Gerardem, kiedy ma po nas przypłynąć, zeszliśmy na ląd. Temu nie więcej niż dwudziestohektarowemu skrawkowi ziemi przed wiekami nadano nazwę Inis Cealtra, a z czasem zaczęto także mówić — Święta Wyspa. Porasta go gęsta, soczysta trawa, tylko przy brzegach, tu i ówdzie, wznoszą się kępy krzewów i drzew. Jedynymi mieszkańcami są krowy, przeprawiane tutaj wpław na okres letniego wypasu. Mieliśmy szczęście — tego dnia nikt oprócz nas na wyspę nie zawitał.

Ruszyliśmy wolno wąską, wznoszącą się nieznacznie ścieżką. Wkrótce umilkł odgłos oddalającej się łodzi, i z każdym krokiem bardziej pogrążaliśmy się w niewymownej ciszy, zakłócanej jedynie szumem wiatru pośród drzew i szelestem naszych stóp brodzących w mokrej od deszczu trawie. Po chwili zza wzniesienia wyłoniły się zabudowania klasztorne. Najpierw wieża, kościół św. Caimina, następnie pozostałe budynki, a raczej ich ruiny. Przystanęliśmy. Ogarnęło nas wrażenie, że czas został unicestwiony, jakby dzień dzisiejszy należał do odległej przeszłości.

Oto znajdowaliśmy się w miejscu, gdzie — jak w jeszcze wielu jemu podobnych, rozsianych po całej Irlandii — przez długie stulecia jaśniał płomień życia monastycznego, gdzie przez całe wieki trwało to niezwykłe misterium poszukiwania Boga i całkowitego poświęcenia się Jemu, miejscu komunii Boga i ludzi.

Najpierw poganie

Historycy wysuwają hipotezy, że wyspa mogła być miejscem obrzędów religijnych jeszcze przed nastaniem w Irlandii chrześcijaństwa. Z Żywota św. Columa (Acta Sancti Columbae De Tyre Da Glass) dowiadujemy się, że kiedy w pierwszej połowie VI stulecia święty wraz ze swymi towarzyszami przybył na wyspę, zamieszkiwał na niej pewien sędziwy i świątobliwy mąż o imieniu Mac Creichte. Podobno anioł nakazał mu przenieść swoją pustelnię w inne miejsce. Według opisu hagiografa, na wyspie rosło drzewo, z którego sączył się sok przypominający smakiem miód i mający moc wina. W wierzeniach celtyckich spotykamy wiele świętych drzew, nie wykluczone więc, że staruszek pełnił rolę opiekuna pogańskiego sanktuarium. Pojawienie się św. Columa i wzniesienie na wyspie monastyru miałoby zatem charakter zaadaptowania miejsca kultu pogańskiego dla potrzeb nowej wiary chrześcijańskiej. Historycy i archeologowie potwierdzają, iż była to w Irlandii praktyka dość powszechnie stosowana. Wiele wczesnochrześcijańskich monastyrów czy eremów wznoszono w miejscach związanych z wierzeniami pogańskimi, na przykład w pobliżu świętych studni, drzew i źródeł, a nawet w miejscach grzebalnych.

Osobno, ale blisko

Inis Cealtra, położona w rozlewisku rzeki Shannon, jednego z głównych szlaków komunikacyjnych ówczesnej Irlandii, była wymarzonym miejscem ustytuowania monastyru. Takie umiejscowienie z jednej bowiem strony zapewniało wspólnocie odosobnienie i oddalenie, sprzyjające duchowemu oderwaniu i kontemplacji, z drugiej zaś umożliwiało wypełnianie innych funkcji (ośrodka religijnego, penitencjarnego, naukowego), a także pozwalało zabezpieczyć potrzeby natury czysto praktycznej, co w obu wypadkach wiązało się z łatwym dostępem dla pielgrzymów i podróżnych oraz bliskością osiedli ludzkich.

Mając przed oczyma spokojną taflę jeziora oraz mieniące się różnymi odcieniami zieleni lasy porastające jego brzegi, łatwiej zrozumieć pragnienia i prośby mnicha, wyrażone w wierszu spisanym w X wieku, a przypisywanemu św. Manchanowi, który żył kilka stuleci wcześniej:

Słodki Jezu, Synu Boży,
Zrządź w dobroci swojej,
Iżbym chatkę miał, co w lesie
Na odludziu stoi.

Przy niej stawek daj chędogi:
Niechaj wody czyste
Zmyją grzech z pielgrzyma łaską
Chrztu Twojego, Chryste.

Daj też las przyjemny wokół:
Chatce dla osłony,
A ptaszętom śpiewającym —
Na pałac zielony. (…)

Daj też znaleźć towarzyszy
Z bogobojną duszą,
Cichych, skromnych — powiem zaraz
Jak liczni być muszą. (…)

Dwa tuziny braci będą —
Jeśli liczę ściśle —
Co dzień chwalić Pana, kiedy
Słońce w drogę wyśle. (…)

Skromna odzież, garstka jadła —
Tyle mi potrzeba,
Bym Ci, Królu Najpiękniejszy,
Hołdy słał do nieba.

(tłum. Stanisław Barańczak)

Święci opaci

Żywot Columa podaje, że święty spędził na wyspie wiele lat, tu też zmarł, dotknięty zarazą, która w owym czasie szerzyła się po całej Irlandii (Kroniki z Inisfallen wskazują na rok 542), pochowano go na wyspie, lecz po siedmiu latach, zgodnie z wolą zmarłego, jego szczątki przeniesiono do klasztoru w Terryglass.

Po śmierci św. Columa czwartym kolejnym opatem klasztoru na Świętej Wyspie został św. Caimin, którego imię wciąż jest żywe i czczone w okolicy. Wywodził się z bardzo licznej i niezwykle wpływowej rodziny, do jego bliskich krewnych należał legendarny król Connaughtu — Guaire Aidhne, także Cuimmine — biskup i opat klasztoru w Clonfert, oraz św. Colman — założyciel monastyru w Kilmacduagh. Według siedemnastowiecznego historyka, Caimin osiadł na wyspie, by w samotności oddawać się modlitwie oraz surowym praktykom ascezy. Jednakże już wkrótce sława jego świętości zaczęła przyciągać na Inis Cealtra rzesze uczniów. Przybywali z całej Irlandii, a także z krajów zamorskich. Zapewne św. Caimin zmuszony był porzucić, przynajmniej częściowo, swą pustelnię i zająć się organizowaniem życia coraz liczniejszej wspólnoty. Właśnie w tym okresie klasztor stał się jednym z najbardziej cenionych ośrodków naukowych i kulturalnych w Irlandii. Z Żywota św. Senana, założyciela i opata monastyru na wyspie Scattery, leżącej u ujścia Shannon, dowiadujemy się, że siedem statków ze studentami z Kontynentu płynęło w górę rzeki, kierując się do słynącego z wiedzy klasztoru.

Ze św. Caiminem związana jest pewna legenda. Kiedy wspomniany już król Connaughtu, Guaire, wraz z Cuimminem z Clonfert odwiedzili wyspę, poproszono ich, by powiedzieli, czym ma zostać napełniony kościół. Król odparł, że chciałby, aby kościół napełnił się złotem i srebrem. Nie dlatego, że on pragnie bogactwa, ale chciałby rozdać je wszystkim świętym i ubogim tego świata. Życzeniem opata było, aby znalazło się tam mnóstwo ksiąg, z pożytkiem dla studentów, którzy będą rozgłaszać słowo Boże. Z kolei Caimin wyraził życzenie, aby kościół wypełniły wszelkie schorzenia i choroby, które dotknęłyby jego ciała. Legenda mówi, że wszystkie te życzenia zostały spełnione. Wiele jednakże wskazuje na to, że Caimin dożył sędziwego wieku. Z kronik, podających często — co trzeba przyznać — sprzeczne daty, wynika, że zmarł w wieku ponad stu lat.

Wikingowie i inni

Niewiele można powiedzieć na temat zasobów biblioteki klasztornej. Do naszych czasów zachował się jedynie skromny fragment księgi nazwanej Psałterzem św. Caimina, przechowywanej obecnie w klasztorze franciszkanów w Killiney. Do takiego stanu rzeczy przyczynili się w głównej mierze wikingowie. Od końca VIII stulecia przez blisko dwieście lat najeżdżali nie tylko kościoły i klasztory położone u wybrzeży Irlandii, ale i w głębi kraju, plądrując, paląc i uprowadzając jeńców. Pierwszy odnotowany w kronikach napad miał miejsce w roku 836, kiedy to stacjonujący w Limerick wikingowie pod wodzą Turgesiusa zaatakowali wyspę i spalili zabudowania klasztorne. W roku 922 Tomrar, syn Elgia splądrował Inis Cealtra, „zatapiając znajdujące się tam relikwie i księgi”.

Najazdom Skandynawów położył kres dopiero Brian Boru, król Munsteru, który w kilku starciach pokonał wojska najeźdźców, zadając im ostateczną klęskę w bitwie pod Clontarf (1014 r.), znaczącej praktycznie koniec zmagań z „poganami z mórz”. W roku 1111 odbył się w Rathbreasail synod, podczas którego dokonany został nowy podział kraju na prowincje i diecezje. Na Świętej Wyspie ustanowiono kościół parafialny, którego jurysdykcji podlegały tereny przylegające od zachodu i południa do jeziora Derg.

Wiek XVII przyniósł konfiskatę ogromnej części majątku kościelnego. I chociaż reformacja ostatecznie się nie powiodła, był to okres szczególnie trudny dla tamtejszego Kościoła. Inis Cealtra opustoszała, zabudowania klasztorne stopniowo popadły w ruinę.

Co zostało

Nad całą wyspą góruje ponaddwudziestoczterometrowa wieża, nie ma ona ostatniego piętra oraz charakterystycznego stożkowatego dachu, który być może — jak mówią podania — nigdy nie został zbudowany. Takie wieże zaczęto wznosić w Irlandii w okresie najazdów wikingów. Dawały schronienie mnichom, ich księgom, relikwiom oraz innym cennym sprzętom, służyły także jako dzwonnice. Wejście do wieży, na wysokości dwóch i pół metra nad ziemią, znajduje się od strony największego kościoła pod wezwaniem św. Caimina. Prawdopodobnie został on wzniesiony przez Briana Boru pod koniec X stulecia. W jego wnętrzu przechowywane są trzy kamienne krzyże, które niegdyś zapewne oznaczały teren klasztoru. Podstawa jednego z nich, z ułamanym trzonem, znajduje się tuż obok wieży, gdzie postawiono go przed ponad tysiącem lat.

Dobudowane w XII wieku od wschodniej strony prezbiterium nazwane jest kościołem św. Columa. Przypuszczalnie to właśnie w tym miejscu znajdowała się cela świętego. W niej zamieszkiwał samotnie założyciel i pierwszy opat klasztoru. Cele pozostałych braci, wedle zwyczaju, znajdowały się w pewnym oddaleniu. Dzisiaj nie sposób dokładnie odtworzyć planu pierwotnego monastyru. Za kościołem rozciąga się niewielki cmentarz, zwany Cmentarzem Świętych, miejsce otaczane szczególnym szacunkiem w każdym klasztorze. Okala go kamienny mur, z łukowatym wejściem od strony zachodniej. Chowano tutaj zmarłych już w VI stuleciu. Gdzieś na jego terenie spoczywają szczątki braci, którzy wraz z Columem pierwsi przybyli na wyspę, i zapewne wielu, wielu innych, którzy przyszli po nich. Najstarsze kamienne płyty nagrobne pochodzą jednak dopiero z X wieku. Pokryte patyną czasu, porosłe mchem, niektóre zupełnie nieczytelne.

Jedna z nich jest szczególnie interesująca. Na stojącej w pozycji pionowej płycie wyrzeźbiony jest łaciński krzyż, a nad oraz pod jego prawym ramieniem widnieje wyryty zarys butów. Ponad krzyżem umieszczona jest pisana do góry nogami inskrypcja: Cosrach Laigneach. Kim był ów Cosrach? Nie wiadomo o nim właściwie nic prócz tego, że prawdopodobnie był pielgrzymem, który zmarł podczas pobytu na wyspie, o czym świadczyłyby ślady stóp wykute w kamieniu.

Pewien siedemnastowieczny podróżnik w swych zapiskach z pobytu na Inis Cealtra wspomina o siedmiu kościołach. Niestety, do dnia dzisiejszego zachowały się jedynie pozostałości pięciu z nich. W południowej części wyspy, otoczony niskim kamiennym murem, znajduje się nieduży kościółek św. Brygidy, z ciekawym trzystopniowym portalem. Także tutaj, w jego wnętrzu, odkryto groby ze szczątkami mężczyzn, kobiet oraz dzieci. Prawdopodobnie w XIII wieku chowano w nich świeckich członków wspólnoty. Nieco dalej wznoszą się ruiny kościoła Najświętszej Maryi Panny, do czasu reformacji pełniącego funkcję kościoła parafialnego. Jest to jedyny budynek na wyspie z gotyckim portalem, co wskazuje w przybliżeniu na wiek XIV jako datę jego powstania.

Pustelnicze życie

Zapewne najoryginalniejszą i najbardziej zagadkową budowlą na wyspie jest tak zwany Konfesjonał. Ten malutki, zbudowany z kamienia budynek w kształcie kwadratu mógł być celą anachorety, pobudowaną na miejscu pogańskiej świątyni, o czym świadczyłyby znalezione przez archeologów elementy drewnianej konstrukcji. Niewykluczone, że właśnie tutaj swój pełen wyrzeczeń i umartwień żywot wiódł Coscrach Thruaghan, którego śmierć w roku 898 odnotowują Kroniki Czterech Mistrzów. Wnętrze celi jest tak skonstruowane, że praktycznie nie sposób tam ani stać, ani siedzieć.

Anachoreza była zawsze integralnym nurtem irlandzkiego monastycyzmu. Wielu mnichów, czasowo lub na stałe, osiedlało się poza klasztorem, nie zrywając jednakże z nim kontaktów, i wiodło życie anachoretów. Wszelako asceza i umartwianie obecne były także we wspólnocie. Można się o tym przekonać, studiując ówczesne reguły monastyczne oraz penitencjały. Monastyr irlandzki odznaczał się niezwykle ścisłą dyscypliną, a każde odstępstwo od reguły pociągało za sobą karę, od recytacji psalmów czy chłosty poczynając, na karze wygnania połączonego z nakazem wieloletniego postu kończąc. Ta skłonność do ascezy może być porównana jedynie z gorliwym samoumartwianiem mnichów egipskich i syryjskich. Świadectwo umiłowania ascezy znaleźć można także w literaturze, jak choćby w wierszu irlandzkiego mnicha, pochodzącym najprawdopodobniej z XI stulecia:

Dobry Panie, Królu królów — Ojcze, zmiłuj się nad nami
Spraw, abyśmy nie odeszli ze świata tego z grzechami

Spraw, by duszy nie czekało wieczne piekła udręczenie
Niech za życia nas oczyści męka — ześlij nam cierpienie

Panie — ześlij nam łzy, gorycz, ześlij twarde przeciwności
Niechaj w sercach nie zagości Czarny Anioł — król ciemności
Przez to ziemskie bytowanie i w tym, co trwa ponad wieki
Zmiłuj się nad nami, Panie. Nie odmawiaj nam opieki.

(tłum. Małgorzata Goraj)

Bullaun

Nieopodal północnej ściany kościoła św. Caimina znajduje się głaz z wyżłobionym weń zagłębieniu o kolistym kształcie. Podobne głazy znaleźć można jeszcze w kilku miejscach na wyspie. Określa się je słowem — bullaun, które w języku irlandzkim znaczy: mały basen lub sadzawka, choć w literaturze można się także spotkać z jego żartobliwą nazwą — poduszka świętego. Nie wiadomo dokładnie, do czego służyły i kiedy powstały. Występują dość licznie na terenie całej Irlandii, głównie na terenie klasztorów, przy kościołach, ale także w pobliżu starych fortów i starożytnych dróg. Wątpliwe, aby miały, jeśli w ogóle, wyłącznie praktyczne zastosowanie, by służyły, na przykład, jako żarna. Najprawdopodobniej używano ich podczas obrzędów religijnych. Bullaun położony przed kościołem mógł pełnić rolę chrzcielnicy. Według podań ludowych gromadząca się w nim woda ma posiadać właściwości uzdrawiające.

* * *

Długo można przechadzać się po wyspie w poszukiwaniu przeszłości. Czas klasztoru na Inis Cealtra przeminął, tak jak przeminęła cała epoka monastyczna w dziejach Kościoła irlandzkiego. Lecz tamten czas chyba na zawsze odcisnął tutaj swoje piętno, pozostawiając swą niezwykłą aurę. Przetrwał jego duch. Za chwilę opuścimy wyspę, odpłyniemy z nadzieją, że to, co pozostawiamy za sobą, będzie trwać nadal, tak jak nadal trwa piękno, ład i harmonia, które zamieszkały tu przed półtora tysiącem lat.

Inis Cealtra
Wojciech Falarski

urodzony w 1958 r. – nauczyciel języka angielskiego, tłumacz współczesnej literatury irlandzkiej. Mieszka w Toruniu. Autor książki Podróże po Irlandii monastycznej...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze