pierwsze zawody w układaniu kostki Rubika Paryż 1981
fot. John van Hasselt/Corbis

Gulasz, leczo i bűvös kocka

Oferta specjalna -25%

Dzieje Apostolskie

0 votes
Wyczyść

Pani Parker powiedziała ze zrozumieniem: „Nasze małżeństwo zawsze składało się z trzech elementów: mnie, męża i tego kolorowego sześcianu. Musiałam się z tym pogodzić”. Jej mąż Graham Parker pierwszy raz wziął do rąk kostkę Rubika w 1983 roku.

Odpalam YouTube. Na pierwszy ogień idzie Holender Mats Valk, sympatyczny szesnastoletni chłopak w szarym, wytartym sweterku. Mógłby być moim kolegą ze szkoły albo z podwórka. Ciekawe, czy wywołany do odpowiedzi z matematyki szukał wzrokiem podpowiedzi u kolegów. Patrzę na niego – jaki zwyczajny, jaki zupełnie się niewyróżniający. Wtedy rusza zegar, a ja nagle przestaję dostrzegać jego dłonie. Śmigają w takim tempie, że ich kontury się zacierają. Druga sekunda, trzecia, czwarta, piąta… Czerwony elektroniczny zegar jest bardzo szybki, setne i dziesiętne sekundy biegną błyskawicznie.

Wtedy Mats Valk krzyczy raptownie i rzuca kostkę na stół, jakby go oparzyła. Wszystkie ściany sześcianu są ułożone, każda ma inny kolor. Zegar nieruchomieje. 5,55 sekundy.

Mats Valk krzyczy: „Wow!”, a ludzie wokół niego biją brawo. To nie jest jednak stadion olimpijski ani hala sportowa. To jakaś zwykła szkolna świetlica, w której gwałtowne poderwanie się Holendra z krzesła obserwuje ze zdumieniem grupa dzieci.

Jest marzec 2013 roku. Chłopak właśnie pobił rekord świata w układaniu kostki Rubika na czas. O jedenaście setnych sekundy poprawił poprzedni rekord Australijczyka Feliksa Zemdegsa, gładko uczesanego i nieco pucułowatego wnuka emigrantów z Litwy, który kostką Rubika zaczął się bawić w 2008 roku, po obejrzeniu kilku filmów na YouTubie. Dwa lata później, jako piętnastolatek, pobił rekord świata.

Uruchamiam kolejny film. Tym razem jest na nim Ville Seppänen z Finlandii. Młokos w brunatnej bluzie i długich heavymetalowych włosach spiętych w kucyk. Ogląda kostkę, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Analizuje każdą ze ścianek. A czas leci. Wreszcie zasłania oczy opaską i zaczyna układać na ślepo. Dodatkowo ktoś jeszcze podstawia mu pod nos kartkę, by mieć pewność, że przez opaskę niczego nie widać. Chłopak kręci w lewo i prawo. Po 49,83 sekundy wszystkie ścianki są gotowe, a Ville zdejmuje opaskę. Rekord w układaniu kostki Rubika z zamkniętymi oczami.

Imponujące, prawda? Tacy mistrzowie budzą mój ogromny szacunek. Znacznie większe wrażenie robią na mnie jednak ludzie tacy jak Graham Parker, którzy nie potrafili ułożyć tej nieszczęsnej kostki przez ćwierć wieku. Może dlatego, że bardziej przypominają mnie. Ja też nie potrafiłem. A kostka Rubika nigdy nie stanowiła wyzwania dla mojej szybkości. Zdecydowanie bardziej dla cierpliwości.

Przypominam sobie mój pokój z lat 80., a konkretnie półkę segmentu Kowalskich. Stoi tam zestaw albumów o zwierzętach, atlasy geograficzne, komiksy z Tytusem oraz Kajko i Kokoszem, klasery ze znaczkami, gumowy model Godzilli i tyranozaura reksa, kartonowy model czołgu Renault R17 oraz kostka Rubika. Chaotyczna, na każdej ściance barwne pola w różnych kolorach. Nigdy jej nie ułożyłem. Nie wiem, czy udało mi się złożyć choćby dwie ścianki. Kręciłem w lewo, w prawo, w górę, w dół – nic z tego. Kolega z podstawówki popisywał się przede mną, że jemu się udało. Pokazał mi kostkę z jednokolorowymi ścianami. Ależ mu wtedy zazdrościłem!

Dzisiaj jest wujek Google i ciotka YouTube, które mogą pomóc. Wpisuję: Jak najszybciej ułożyć kostkę Rubika? Bez trudu znajduję instrukcję. Wszyscy piszą, że to dziecinnie proste, tylko trzeba się skupić.

Skupiam się.

Układanie kostki Rubika jest bardzo proste, wystarczy znać kilka algorytmów i wzorów oraz skrótów LBR i UDFB, gdzie L to ściana lewa (left), R to ściana prawa (right), z kolei U oznacza ścianę górną (up), D – ścianę dolną (down), natomiast F to ściana przednia (front), a B – ściana tylna (back).

No tak, przecież wszystkie ściany kostki się ruszają. Przód, tył, góra, dół. Każda jest ruchoma, każdą można przestawić w dowolnej konfiguracji. Liczba wszystkich możliwych kombinacji klasycznej kostki Rubika z trzema kwadratami na każdej krawędzi to ponad 43 tryliony. Trylion to jedynka i osiemnaście zer, jeśli ktoś nie potrafi sobie tego wyobrazić. A przecież sześć zer po jedynce oznacza już wygraną w totolotka.

Skupiam się jeszcze bardziej.

43 tryliony – od tylu sekund istnieje wszechświat. Tyle też mniej więcej SMS-ów wysłali wszyscy ludzie od chwili powstania telefonii komórkowej. I zaledwie jeden układ ruchów na 43 252 003 274 489 856 000 możliwych daje pożądany efekt, gdy wszystkie ściany sześcianu uzyskają jeden z sześciu kolorów – biały, żółty, pomarańczowy, czerwony, zielony i niebieski.

Te wzory robią wrażenie, prawda?

8! × 37 × (12!⁄2)× 211 =43 252 003 274 489 856 000
lub
227 × 314 × 53 ×72 × 111 = 43 252 003 274 489 856 000

To nie jest jednak zapis z filmu Piękny umysł z Russellem Crowe’em ani klucz do złamania maszyny szyfrującej Enigma i tak nie do zapamiętania, nie do rozgryzienia. Jak to cholerstwo ułożyć?

Na jednej ze ścian znajdź biały środek i wokół niego ułóż biały krzyż.

Na początku zawsze wygląda to optymistycznie. Sam Ernö Rubik układał swoją kostkę w miesiąc. Stworzył ją dlatego, że… się zirytował. Czterdzieści lat temu, w 1974 roku był profesorem Budapeszteńskiej Akademii Sztuki Użytkowej. Uczył studentów i miał wrażenie, że niewiele rozumieją. Nie mają pojęcia o przestrzeni i o jej trójwymiarowym układzie. Zbudował zatem sześcian, którego każda ze ścian miała inny kolor i przesuwała się w każdym kierunku poziomym i pionowym.

Kiedy pierwszy raz pomieszał kolorowe kostki na swoim sześcianie, przeraził się. – Prawdę mówiąc, byłem pewien, że nie zdołam już ich z powrotem ułożyć. Początkowo myślałem, że zrobię to szybko, ale gdy zacząłem się bawić kostką, okazało się to zadaniem bardzo trudnym – mówił w jednym z nielicznych wywiadów. Nielicznych, gdyż węgierski konstruktor znany był ze swej małomówności. Introwertyk, zamknięty w sobie odludek, niechętny życiu towarzyskiemu (zatem chyba idealny kandydat do układania kostki godzinami) odmawiał udziału w konferencjach, wywiadach, uroczystościach. Do końca żył dość skromnie, chociaż na swoim wynalazku zarobił. Miał bowiem szczęście…

Następnie ściany UDRL przekręcamy o 180 stopni. Każdą z czterech, aż białe pola znajdą się dookoła nie białego, a żółtego tym razem środka.

Przypomnę, mówimy o latach 70. XX wieku. Kostka Rubika została wprowadzona do produkcji trzy lata po skonstruowaniu, w 1977 roku, i szybko podbiła Węgry. Ludzie nie mogli się od niej oderwać. To jednak mały kraj, zaledwie 10 milionów mieszkańców. Na dodatek wtedy był częścią bloku wschodniego, tkwiącego za żelazną kurtyną. Wiele państw tego bloku próbowało stworzyć eksportowe hity, dzięki którym zyskałyby dewizy. Polska np. usiłowała podbić świat samochodem osobowym polonez, samochodem dostawczym żuk, kremem nivea czy paprykarzem szczecińskim, ale nie mogliśmy się równać z Węgrami i ich kostką.

Kiedy dzisiaj zapytamy kogoś, co zawdzięczamy Węgrom, to wielu odpowie – gulasz, leczo, tokaj. Ktoś wymieni dynamo elektryczne (wynalazł je Ányos Jedlik), nagrodę Pulitzera (którą ufundował pochodzący z Węgier József Pulitzer), może stosowany na banknotach hologram (Dénes Gábor dostał za to Nagrodę Nobla). Węgier był także wynalazcą długopisu (niejaki László Biró) oraz lornetki (József Petzsval), w tym kraju udało się także odkryć witaminę C (dokonał tego Albert Szent-Györgyi, który odnalazł ją, jakże by inaczej, w papryce!). Kostkę Ernö Rubika też zna chyba każdy, choć dzisiaj mało kto kojarzy, że pochodzi ona z Węgier.

W 1970 roku Kanadyjczyk Larry Nichols zbudował niemal bliźniaczy sześcian, którego ścianki składały się jednak z czterech pól zamiast dziewięciu. To właśnie z kanadyjskim matematykiem toczył się później spór Ernö Rubika o prawo do patentu. W 1986 roku sąd przyznał go Węgrowi, dlatego mamy dziś kostkę Rubika, a nie Nicholsa.

Równolegle z Ernö Rubikiem niemal identyczną kostkę zbudował w Japonii konstruktor Terutoshi Ishigi, ale nie zdążył pokazać jej światu zanim zrobił to Węgier. Rubik miał więc szczęście, że jego dzieło w odpowiednim momencie przedarło się przez żelazną kurtynę.

W 1979 roku mieszkający na stałe w Niemczech Zachodnich Węgier Tibor Laczi wywiózł ją na Zachód, pokazał na targach gier i tak się zaczęło światowe szaleństwo. Szczyt sprzedaży kostek przypadł właśnie na pierwszą połowę lat 80. Wtedy też dotarła do Polski. Układaliśmy ją wszyscy, każde dziecko w szkole, bez wyjątku. Żaden inny produkt z bloku wschodniego nie zrobił takiej furory na całym świecie.

Pamiętamy, że w kostce nieruchome są środki B. To do nich dopasujemy kolejne kolorowe kwadraty, tak by stanowiły przedłużenie środka w odpowiednim kolorze, a po dopasowaniu zawsze przekręcamy ścianę o 180 stopni. W ten sposób ponownie uzyskamy biały krzyż na jednej ze ścian, a na kolejnych będziemy mieli kwadraty stanowiące przedłużenie kolorowych centrów.

Węgry epoki socjalizmu były częścią złożonego systemu regulacji wszystkiego, co regulować się dało. Produkcja w całym bloku wschodnim, łącznie z Polską, została podporządkowana celom strategicznym. Wiadomo było, kto i ile ma budować czołgów, kto i ile powinien wydobyć węgla, ile zebrać zboża, ile wreszcie wyprodukować telewizorów, meblościanek czy odkurzaczy. Jednak kostka o kolorowych ścianach? Tego nie uwzględniało żadne odgórne planowanie. Kostka nie była przewidziana do masowej produkcji, gdyż zakwalifikowano ją jako nic nieznaczącą zabawkę o zerowym znaczeniu strategicznym.

– Nasze państwo nie zajmowało się rynkiem zabawek czy łamigłówek. Był on w sporej mierze uwolniony – wspominał Ernö Rubik. To był m.in. powód nagłego i niekontrolowanego sukcesu małej kostki, której przez dwa pierwsze lata produkcji sprzedano na Węgrzech ponad 300 tysięcy sztuk. A ponieważ mamy do czynienia z matematyką i wzorami, policzmy: w dziesięciomilionowym kraju przez pierwsze dwa lata 300 tysięcy osób kupiło kostkę. Trzy procent wszystkich Węgrów! Bez promocji, bez reklam, bez marketingu. Jedynie za pomocą poczty pantoflowej i magicznego zwrotu: „A widziałeś(aś)…?”.

Ernö Rubik uważał, że to nie przypadek, bo kostka jest… magiczna. Ba, początkowo nawet sprzedawano ją pod taką nazwą – Magic Cube (po węgiersku Bűvös Kocka). Zdaniem wynalazcy, różni się ona od wszystkiego innego, co można dostać w sklepach. – Nie wystarczy położyć ją na półce sklepowej, by zaczęła się sprzedawać. Trzeba ją podać kupującemu do ręki – wspominał. – Kiedy już się to zrobi, nie trzeba dalszych instrukcji.

Po czym opisywał mechanizm zaintrygowania, który wywoływał jego wynalazek: – Zainteresowany próbuje ułożyć kostkę, to mu jednak nie wychodzi, więc odkłada ją. Ale nie daje mu to spokoju i znów próbuje, mija godzina i wciąż zmaga się z kostką.

– Pułapka – powiadał Ernö Rubik. – Ta kostka to pułapka.

Kolejny etap to zastosowanie algorytmu opisującego ruch góra-prawo-dół-lewo, tak aby narożniki kostki z białym kwadratem dopasować w odpowiednie miejsca kostki trzymanej białą ścianą do dołu. Stosujemy ruch według algorytmu góra-prawo-dół-lewo do skutku – powtarzamy go tak długo, aż właściwy klocek wskoczy na właściwie miejsce. Prędzej czy później się to stanie.

Na Zachodzie taki wynalazek oznaczał bogactwo. W krajach socjalistycznych było to właściwie niemożliwe. Ernö Rubik miał szczęście, że urodził się na Węgrzech, gdzie wolność gospodarcza była znacznie większa niż chociażby w NRD, Czechosłowacji czy Polsce, nie mówiąc o ZSRR. Ci Polacy, którzy jeździli do Budapesztu w czasach stanu wojennego, powtarzali: tam w sklepach jest wszystko. W Polsce był tylko ocet.

Ernö Rubik został zatem pierwszym prywatnym milionerem bloku wschodniego. Mimo to zawsze powtarzał: To kostka była popularna, a nie ja. Mogłem spokojnie pozostawać w jej cieniu, co nie było trudne w epoce przed internetem.

Kiedy tworzył kolejne łamigłówki, zawsze stawiał przed nimi te same wyzwania – musiały być proste, geometryczne oraz mieć więcej zastosowań, niż ktokolwiek mógłby oczekiwać. Nie tak dawno zapytano Ernö Rubika, czy współczesne dzieci nie spędzają przypadkiem za dużo czasu w świecie wirtualnym zamiast rzeczywistym. – Ależ co wy opowiadacie?! – mówił. – Większości kostek i łamigłówek nadal używają właśnie dzieci. Umysł człowieka wciąż pragnie tego samego.

Taki ruch stosujemy, aż dopasujemy wszystkie narożniki.

W 1997 roku kanadyjski reżyser Vincenzo Natali nakręcił film Cube – historię, której akcja rozgrywa się w ogromnym sześcianie o różnobarwnych ścianach. Uwięzieni w nim ludzie nie mogą się wydostać. Błądzą, gdyż ściany wielkiej kostki przesuwają się we wszystkich kierunkach, burząc ich dotychczasowe myślenie o układzie przestrzennym tej budowli. Są w pułapce. Pułapce własnego umysłu.

Bohaterowie – policjant, złodziej, studentka matematyki, psycholożka, architekt i mężczyzna chory na autyzm, rzuceni w nieznany świat, muszą odkryć rządzące nim prawa. Zrozumieć go, gdyż tylko dzięki temu są w stanie sobie z nim poradzić. Muszą rozwiązać zagadkę – jak ułożyć przestrzeń, aby wszystko się zgadzało. Jak znaleźć wyjście.

W bardziej skomplikowanej metodzie Fridricha też zaczynamy od białego krzyża, a następnie ustawiamy na górnej warstwie po dwa klocki do pary, z których oczywiście tylko jeden ma biały kwadrat, a drugi nie.

Ernö Rubik osiągnął swój cel. Dał ludziom możliwość zrozumienia, czym jest przestrzeń – a zatem to, co nas otacza. Kostka Rubika to natarczywa zabawa, od której nie można się oderwać, gdy już się zacznie. Zmieniła sposób patrzenia na przestrzeń i wprowadziła ludzi w świat 3D, trzech wymiarów. Świat, który teraz towarzyszy nam niemal na każdym kroku, chociażby w kinie. Przecież właśnie dlatego oczy mamy z przodu głowy, a nie, jak większość zwierząt, po boku. Obraz z lewego oka zachodzi na ten z prawego. Widzimy trójwymiarowo, jak prawie nikt w świecie przyrody.

Ernö Rubik pytany o to, co najbardziej fascynuje w jego małej kostce, odpowiadał: Nieskończoność możliwości.

W wypadku tej metody musimy pamiętać o tym, by biały kwadrat każdego klocka ustawiać zawsze z boku, a nie na górnej ściance.

Jarosław Nowicki z Gorzowa kostkę Rubika układa jedną ręką w 39 sekund. W lipcu 2013 roku przeczytałem informację prasową o młodym Polaku, piętnastoletnim Jakubie Kipie z Mielca. Podczas zawodów w Stanach Zjednoczonych został mistrzem świata w układaniu kostki Rubika. Stopami.

Moja wciąż pozostaje nieułożona.

***

Dopiero po jakimś czasie mój kolega, który popisywał się przede mną układaniem kostki Rubika, przyznał, że wcale mu się nie udało. Poprzeklejał nalepki na kwadracikach tak, aby całość wyglądała na ułożoną. 

Gulasz, leczo i bűvös kocka
Radosław Nawrot

urodzony 8 stycznia 1973 r. – studiował prawo na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dziennikarz specjalizujący się w tematyce sportowej oraz przyrodniczej, autor wielu książek o tematyce sportowej. Od 1995 roku związany z „Gazetą Wyborczą”. Od 2021 roku w Interi...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze