Przyszli wszyscy, którzy mogli. Prawie wszyscy punktualnie. O dwadzieścia lat starsi.
Ale upieraliśmy się w rozmowie, że nic a nic niezmienieni. Tamten schudł, ta ma inną fryzurę, ale kształt życia się zgadza. Jesteśmy tą samą historią, tymi samymi bohaterami wykazującymi ciągłość i związek z czasem nie tyle minionym, co kontynuowanym.
Łatwo, zaskakująco łatwo być i tu, i tam. Mieć prawie czterdzieści lat, te kłopoty, doświadczenia i bieżące chwile szczęścia. I mieć wciąż tamte dziewiętnaście lat, tamto poczucie humoru i pozbawione odpowiedzi pytania.
Ta naturalność bycia sobą ze sobą jest naszym wspólnym dziełem. Snujemy cienką nić przyjaźni, widując się w różnych konstelacjach, uprawiając wzajemne zaufanie, lojalność i lubiąc się na różne sposoby, ale konsekwentnie i bez taryfy ulgowej.
Dlatego znów otwieramy białe wino kluczami do mieszkania i siedzimy na ławkach w parku nad klasztorem tak jak wtedy, bez poczucia biograficznego uskoku. Spotkaliśmy się powspominać maturę, uśmiechnąć do tamtych dzieciaków, z których żaden nie miał beztroskiego życia. Nasze domy chwiały się i trzeszczały, niektórych nie udało się utrzymać w całości. Nasze światy n
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń