Egzorcystów dmuchanie na zimne
fot. sam moqadam / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%

Drugi List do Koryntian

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 59,90 PLN
Wyczyść

W minionym sezonie ogórkowym jednym z ulubionych tematów mediów wszelakiego autoramentu było komentowanie pewnej ulotki przygotowanej przez pewnego egzorcystę, a opublikowanej na stronach pewnej kurii. Nie zamierzam dołączać do komentatorów tego tekstu. Jednak rzecz wyszła ze śląskiej prowincji, a tumult wokół sprawy obudził we mnie lekko uśpionego tegorocznymi upałami dogmatyka (on tam cały czas gdzieś w środku mieszka, gotowy do interwencji). Jest bowiem kilka kwestii, które w związku z nauczaniem egzorcystów o tzw. zagrożeniach duchowych – uwarunkowanego, pamiętajmy, bardzo specyficznym, ale i wąskim doświadczeniem, każe nieraz dmuchać na zimne – wymaga dostawienia drugiej nogi dla zrównoważenia zbyt chyba jednostronnej narracji.

Fundamentalna sprawa dotyczy tego, co właściwie jest „zagrożeniem duchowym”. Tu – moim zdaniem – zapanowała totalna konfuzja. W najróżniejszych katalogach zagrożeń miesza się bowiem pokusy, grzechy, rzeczy bądź sytuacje, które w określonych okolicznościach mogą ułatwiać działanie złego ducha.

Rozplątywanie tego galimatiasu trzeba chyba zacząć od prostego stwierdzenia: zagrożenie nękaniem bądź opętaniem jest tak marginalne, że przeciętny chrześcijanin, który się modli, spowiada, uczestniczy w Eucharystii, może sobie nim zupełnie nie zaprzątać głowy. Po tym zdaniu pewnie spadną na mnie gromy i uwagi, że lekceważenie zagrożenia ze strony diabła działa na jego korzyść… Proszę się chwilę powstrzymać, bo nie skończyłem. Warto się przejmować, ale rzeczywistym zagrożeniem, którym jest grzech. Czyli wolny i świadomy wybór przeciwko Bogu. Bo tylko grzech może nas pozbawić jedności z Bogiem (paradoksalnie opętanie jako takie grzechem nie jest…). Oczywiście krok za tym idzie pokusa (i tu już ogon złego może wystawać dość znacząco). Zasady postępowania są jednak dość proste: na pokusy nie należy się lekkomyślnie wystawiać (bo w ogóle to samo życie jest jednym wielkim wystawieniem na pokuszenie…), a te które się pojawią – oddalać.

Niestety z nauczania egzorcystów wynika czasem, że stan „duchowego zagrożenia” może wywołać sam fizyczny kontakt z przedmiotami lub osobami, które wplątały się w zło. Że zło się „przykleja”, a szatan może wykorzystać każde takie zetknięcie, żeby się w człowieku usadowić. Że zagrożeniem może być grzech przodka albo coś, co robi sąsiad. Albo spoglądanie na jakiś obraz – bez świadomości jego znaczenia itd. I tu już trzeba bić na alarm, bo od takiego założenia jest już tylko krok do teologicznie zdegenerowanego obrazu świata, w którym wszystko, dosłownie wszystko, może grozić opętaniem, bo przecież świat jest pełen grzeszników i skutków grzechów. A dwa kroki dalej jest już pełen dualizm – czyli rozumienie świata jako pola walki równorzędnych sił dobra i zła. Przesadzam? Zapraszam zatem do lektury komentarzy pod konferencjami egzorcystów dostępnymi w internecie na portalach społecznościowych…

Siła rozprzestrzeniania się dobra jest nieporównywalnie większa od siły rozprzestrzeniania się zła. Bo jeśli się modlę za kogoś, to modlitwa ta może go dosięgnąć dobrem dzięki Bożemu działaniu. Ze złorzeczeniem tak nie jest – chyba że założymy, iż Bóg przenosi zło, sprawia skutki złorzeczenia. Podobnie będzie z magią – chyba że uznamy, iż Bóg się poddaje zaklęciom i sprawia ich skutki. To, że ktoś mi życzy nieszczęścia albo odprawia gusła, by mnie ono spotkało, nie jest „duchowym zagrożeniem” dla mnie. Dla sprawcy – i owszem. Bo kto złorzeczy albo kto uprawia magię – wybiera zło: grzeszy.

Na koniec mam jeszcze jedną, prywatną prośbę do egzorcystów. Nie sugerujcie, że wiecie, jakie są przyczyny opętania. Zdaje się, że nic pewnego Kościołowi nie udało się na ten temat ustalić. A czerpanie wiedzy z tego, co mówi osoba egzorcyzmowana w trakcie obrzędu, obarczone jest – delikatnie mówiąc – pewną dozą niepewności. Rytuał zresztą w ogóle nie przewiduje ani dociekania przyczyny, ani dialogowania ze złym. Mylę się?

Egzorcystów dmuchanie na zimne
ks. Grzegorz Strzelczyk

urodzony w 1971 r. – prezbiter archidiecezji katowickiej, doktor teologii dogmatycznej, były członek Zarządu Fundacji Świętego Józefa KEP (2020-2023)....

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze