Dlaczego czcimy Dzieciątko Jezus?

Dlaczego czcimy Dzieciątko Jezus?

Oferta specjalna -25%

Legendy dominikańskie

0 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 39,00 PLN
Wyczyść

Pochodzę z rodziny katolickiej. W naszym domu święta Bożego Narodzenia zawsze były obchodzone uroczyście. Nie zapomnę, jak w dzieciństwie fascynowała mnie wystawiona w kościele szopka z Dzieciątkiem Jezus. Otóż podczas ostatnich świąt ogarnęły mnie wątpliwości: Jezus przecież już dawno przestał być dzieckiem! Czy to właściwe, że zwracamy się do Niego, tak jakby wciąż był dzieckiem, że śpiewamy dla Niego: „Oj, Maluśki, Maluśki!” albo „Lulajże, Jezuniu” itd.? Czy nie popełniamy błędu, czcząc Jezusa jako bezradne niemowlę położone w żłobie? On już przecież dorósł i stał się kimś znacznie ważniejszym — naszym Nauczycielem i Zbawicielem, dał nam Ewangelię i umarł za nas na krzyżu, zmartwychwstał, jest Królem królów i Panem panów. Proszę mi wytłumaczyć, jaki jest sens w nabożeństwie do Dzieciątka Jezus, w różnych nowennach i litaniach do Niego, w kolędowych dialogach z Dzieciątkiem.

Zapewne każdy z nas był świadkiem, może nawet wielokrotnie, z jakim entuzjazmem, a nawet czułością, dzieci oglądają zdjęcia swoich rodziców z czasów ich dzieciństwa. Zazwyczaj też z wielkim zainteresowaniem słuchają o zachowanych w pamięci rodzinnej faktach z dziecięcych lat mamy czy taty. Rodzice dawno przestali być dziećmi, a ich dzieci ogromnie fascynuje to, że również oni byli kiedyś mali i mieli różne swoje dziecięce problemy.

Błędem byłoby sprowadzać nasz religijny stosunek do Dzieciątka Jezus tylko do sentymentalnego przypominania sobie, że Zbawiciel również kiedyś był dzieckiem. Wydaje mi się jednak, że ten aspekt także warto zauważyć.

Czy w nabożeństwie do Dzieciątka Jezus jest jeszcze coś więcej? Zauważmy: zwyczajnych świętych liturgia Kościoła czci w rocznicę ich śmierci, bo wtedy narodzili się dla nieba. Narodzenie do życia ziemskiego jest przedmiotem czci liturgicznej tylko i wyłącznie w odniesieniu do trojga najświętszych ludzi. Oprócz narodzenia Pana Jezusa, świętujemy również narodzenie Najświętszej Maryi Panny (8 września) oraz narodzenie Jana Chrzciciela (24 czerwca).

Zauważmy dalej: świętowanie narodzin Pana Jezusa oraz narodzin Maryi czy Jana dzieli przepaść. Nawet do głowy nam nie przyjdzie oddawać cześć Maryi czy Janowi jako niemowlętom. Ani w liturgii, ani w zwyczajach tych świąt nie ma żadnego „lulajże”, żadnego „oj maluśki”, żadnej litanii nawiązującej do dzieciństwa tych świętych osób.

Dlaczego? Zarówno Maryja, jak i Jan — choć najszczególniej wybrani do misji dotyczącej wszystkich ludzi, do której nikt inny nie został ani nie będzie powołany — byli tylko ludźmi. Maryja, ze względu na czekające ją Boże macierzyństwo niepokalana od pierwszego momentu swego istnienia, w dniu swoich narodzin nie była jeszcze Matką Boga, miała do tej misji dopiero dojrzeć (por. Łk 1,31.43). Podobnie Jan, choć już w łonie matki uwolniony od grzechu pierworodnego, dopiero za jakiś czas miał zostać „prorokiem Najwyższego i torować drogi przed Panem” (por. Łk 1,76; 3,2).

Z Panem Jezusem — i tylko z Nim — jest zupełnie inaczej. On jest przedwiecznym Synem Bożym, „przez Niego i dla Niego wszystko zostało stworzone” (Kol 1,16). Jego ludzkie dzieciństwo — chociaż podobnie jak dzieciństwo każdego z nas zanurzone w czasie — jest zarazem transcendentne wobec czasu. Nie tylko zresztą Jego dzieciństwo, również każdy następny dzień Jego doczesnego życia, aż do dnia męki i śmierci na krzyżu.

Co to znaczy, że życie Pana Jezusa, w tym również Jego dzieciństwo, choć przeminęły w swoim wymiarze historycznym, są zarazem transcendentne wobec czasu? Otóż Syn Boży stał się jednym z nas dla nas wszystkich, dla ludzi wszystkich krajów i pokoleń. Dla nas wszystkich był dzieckiem, dla nas wszystkich prowadził ukryte życie w Nazarecie, nauczał, dokonywał cudów, dla nas wszystkich przeszedł przez krzyż i mękę, umarł oraz zmartwychwstał.

Jest On prawdziwym człowiekiem, ale jest nie tylko człowiekiem, jest równym Przedwiecznemu Ojcu Synem Bożym, dlatego mamy — ludzie wszystkich krajów i pokoleń — realną, choć mistyczną, możność słuchania Jego nauki, doznawania Jego mocy cudotwórczej, zanurzenia się w Jego męce za nas, przyłączenia się do świadków Jego zmartwychwstania. Możemy również — razem z Maryją i Józefem, razem z pasterzami i mędrcami — adorować Go jako narodzone dla nas Dzieciątko, bo również Jego dzieciństwo w swoim wymiarze zbawczym jest nieprzemijające.

Owszem, kolędę Lulajże, Jezuniu ktoś może śpiewać tylko sentymentalnie. Jednak można, i powinno się, śpiewać ją w wierze. Kontemplujemy wtedy miłość Syna Bożego do nas, która doprowadziła Go aż do zniżenia się do tego, żeby stać się bezradnym i potrzebującym opieki i obrony dzieckiem. To dlatego nasze mistyczne dialogi z małym Jezusem mają w sobie tyle ciepła i głębi.

Wsłuchajmy się na przykład w dialog z Dzieciątkiem Jezus wypełniający większą część kolędy W żłobie leży, której autorem był prawdopodobnie ksiądz Piotr Skarga. Nawet trudno sobie wyobrazić, żeby takie słowa można było śpiewać inaczej niż w duchu kontemplacji:

My: Witaj, Panie, cóż się stanie / Że rozkosze niebieskie / Opuściłeś, a zstąpiłeś / Na te niskości ziemskie?
Dzieciątko: Miłość Moja to sprawiła / By człowieka wywyższyła / Pod nieba empirejskie.
My: Przecz w żłóbeczku, nie w łóżeczku / Na siankuś położony / Przecz z bydlęty, nie z panięty / W stajni jesteś złożony?
Dzieciątko: By człek sianu przyrównany / Grzesznik bydlęciem nazwany / Przeze mnie był zbawiony.
My: Twoje Państwo i poddaństwo / Jest świat cały, o Boże! / Tyś polny kwiat, czemuż Cię świat / Przyjąć nie chce, choć może?
Dzieciątko: Bo świat doczesne wolności / Zwykł jest kochać, Mnie zaś w złości / Ściele krzyżowe łoże.
My: W Ramie głosy pod niebiosy / Wzbijają się Racheli / Gdy swe syny bez przyczyny / W krwawej widać kąpieli.
Dzieciątko: Większe Mnie dla nich kąpanie / W krwawym czeka oceanie / Skąd niebo będą mieli.
My: Trzej królowie monarchowie / Wschodni kraj opuszczają / Serc ofiary z trzema dary / Tobie Panu oddają.
Dzieciątko: Darami się kontentuję / Bardziej serca ich szanuję / Za co niebo niech mają.

Warto czasem przywołać świadectwa zażyłości z Dzieciątkiem Jezus, które pozostawili po sobie niektórzy wielcy mistycy. Tutaj poprzestanę na samym tylko świadectwie świętej siostry Faustyny. „Podczas godziny świętej” — pisze w swoim Dzienniczku (nr 184) —

starałam się rozmyślać mękę Pańską. Jednak duszę moją zalała radość i nagle ujrzałam małe Dziecię Jezus. Jednak Majestat Jego tak mnie przeniknął i powiedziałam: „Jezu, Ty jesteś taki malutki, a ja wiem, że Ty jesteś mój Stwórca i Pan”. A Jezus mi odpowiedział: „Jestem, a dlatego obcuję z tobą jako Dziecię, aby cię nauczyć pokory i prostoty”.

Mało prawdopodobne, żeby Faustyna studiowała pisma świętego Bernarda z Clairvaux, a przecież pisał on dokładnie to samo, co ona bezpośrednio usłyszała w modlitwie od Boskiego Dzieciątka:

Oto Maluczki pośrodku staje. O Maluczki, przez maluczkich upragniony! O, zaprawdę Maluczki, ale złością, nie mądrością! Usiłujmy stać się jak ten Maluczki. Uczmy się od Niego, że jest cichy i pokornego serca, aby nie bez przyczyny wielki Bóg stał się małym człowiekiem, aby nie nadaremnie umierał, aby nie na próżno był ukrzyżowany 1.

To jest właśnie tak, jak zgodnie piszą Faustyna i Bernard: dopiero jeżeli zanurzymy się w darze wcielenia, jeżeli będziemy się wpatrywać w pokorę i prostotę Dzieciątka Jezus, staniemy się zdolni do prawdziwej kontemplacji męki Pańskiej i otworzymy się na jej owoce.

„Kiedy zaczęłam godzinę świętą” — że przytoczę inny zapis z Dzienniczka (nr 332) —

chciałam się zatapiać w konaniu Jezusa w Ogrójcu. Wtem słyszę w duszy głos: „rozmyślaj tajemnice wcielenia”. I nagle zjawiło się przede mną Dziecię Jezus promieniujące pięknością. Mówi mi, jak bardzo się podoba Bogu prostota duszy. „Chociaż niepojęta jest wielkość Moja, lecz obcuję tylko z maluczkimi; żądam od ciebie dziecięctwa ducha”.

I dalej:

kiedy ujrzałam Jezusa w postaci małej Dzieciny, zapytałam się: „Jezu, czemu teraz obcujesz ze mną, przybierając postać małej dzieciny? Przecież ja w Tobie i tak widzę Boga nieogarnionego, Stwórcę i Pana swego”. Jezus mi odpowiedział, że dopokąd się nie nauczę prostoty i pokory, to będzie ze mną obcował jako małe dziecię (nr 335).

Takie świadectwa wręcz przymuszają do tęsknoty za podobną zażyłością z tym Dzieciątkiem.

„Choć jesteś taki mały” — dialoguje Faustyna z Dzieciątkiem w roku swojej śmierci —

jednak ja wiem, żeś jest Bóg. Dlaczego bierzesz postać takiego malutkiego, aby obcować ze mną? „Bo cię chcę nauczyć dziecięctwa duchowego. Chcę, abyś była bardzo mała, bo kiedy jesteś maleńka, noszę cię przy Sercu swoim, tak jako ty Mnie w tej chwili trzymasz przy sercu swoim”. W tej chwili pozostałam sama, lecz nikt nie pojmie uczucia mojej duszy, byłam cała tak zanurzona w Bogu — jak gąbka rzucona w morze… (nr 1481).


1
 Super „Missus est”, hom. 3,14; w: Św. Bernard, Kazania o Najświętszej Maryi Pannie, przeł. Ildefons Bobicz, Oficyna Wydawnicza VIATOR, Warszawa 2000, s. 69.

Dlaczego czcimy Dzieciątko Jezus?
Jacek Salij OP

urodzony 19 sierpnia 1942 r. w Budach na Wołyniu – polski prezbiter rzymskokatolicki, dominikanin, profesor nauk teologicznych, pisarz, publicysta, autor setek książek i tysięcy artykułów, przez 40 lat prowadził rubrykę...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze