Demon sztuki
Oferta specjalna -25%

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga

3 opinie
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 45,90 PLN
Wyczyść

W gruncie rzeczy ani artyści, ani duchowni nie decydują o kształcie i wystroju większości świątyń. Czyni to społeczeństwo. Świątynie, jakie wznosimy, obrazy, jakie wieszamy przy ołtarzu, świadczą nie tylko o naszym smaku, ale i naszej duchowości, naszej głębi lub jej braku, jakości naszych przeżyć i wielkości pragnień.

Dawny katechizm piękna

„Sobór Watykański położył podwaliny pod nową relację między Kościołem a kulturą, czego bezpośrednie konsekwencje dotyczą także świata sztuki. Relacja ta ma się rozwijać pod znakiem przyjaźni, otwartości i dialogu” — pisał w swoim Liście do artystów Jan Paweł II. Przesłanie skierowane do osób, które „z pasją i poświęceniem poszukują nowych epifanii piękna”, nie spotkało się we Francji z szerokim odzewem. Stało się raczej drugorzędną kwestią, zagadnieniem przeznaczonym dla nielicznych spośród tych, którzy zostali obdarzeni „szczególnym powołaniem i misją”.

„Le Figaro” postanowił zabrać głos, nie odnosząc się wprost do papieskiego Listu. „Czy Kościół wyrzekł się sztuki?” — pytał popularny dziennik w swoim cotygodniowym dodatku literackim. Czy nastąpił kryzys sztuki religijnej? Jeśli tak, to jakie są jego przyczyny? Dlaczego artyści stronią od Kościoła, a Kościół od artystów? Czy odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi duch czasu, zlaicyzowane społeczeństwo i — co za tym idzie — zeświecczone instytucje kościelne? Dlaczego sprawy, o których dawno mówił Sobór, do dziś pozostają „papierowym przełomem”? Co z reformami Vaticanum II? — pytają najbardziej rozgoryczeni.

„Od Vaticanum II mówi się o «protestantyzacji» katolicyzmu” — stwierdził członek Akademii Francuskiej, Jean–Marie Rouart. — Ogołacanie świątyń, rezygnacja z tradycyjnych symboli nie jest niczym nowym, bo znanym z historii i zakorzenionym w jansenizmie. Wolter i encyklopedyści nie wzięli się z powietrza. Barokowa przesada zaowocowała inną, równie spektakularną. Trudno sobie wyobrazić naszą cywilizację bez gotyckich katedr, fresków Michała Anioła, Kaplicy Sykstyńskiej, dzieł Fra Angelico, Dürera, Tiepolo, Rubensa i Denisa. Św. Augustyn, św. Teresa z Ávila, św. Tomasz z Akwinu, Bossuet, Pascal, a także Chateaubriand, Bernanos, Mauriac, Claudel inspirowali się — według autora artykułu L’Église et le démon de l’art [Kościół i demon sztuki] — katolicyzmem. To oni tworzyli „katechizm piękna” i kształtowali gusta, czynili zachodnią kulturę uniwersalną. Czy dzisiaj jest inaczej? Dawniej artysta był rzemieślnikiem, depozytariuszem i przekazicielem tradycji. Dziś sztuka zastąpiła Boga. Twórca czuje się stworzycielem, rywalem Boga. Jednocześnie świątynia przestała być miejscem, w którym objawia się piękno, kościelna liturgia zubożała, a współcześni kaznodzieje „dostali zadyszki”.

Kościół modny

Zdaniem Sylvie Germain, francuskiej pisarki, zamieszkałej w czeskiej Pradze, Kościół nie zrezygnował ze sztuki, lecz uległ modzie. Porzucił rolę mecenasa, nie jest już muzą, przestał cenić prawdziwą twórczość, chętniej wzoruje się na pospolitych gustach. Misterium zastąpiło zamiłowanie do spektaklu. Doszło do rozwodu między sztuką a duchowością. Jednak artysta odrzucający duchowość nigdy nie będzie wiarygodny i jeśli chce coś osiągnąć, prędzej czy później musi powrócić do źródeł.

François Brochet, rzeźbiarz i malarz, podjął kwestię: „Czy trzeba być chrześcijaninem, żeby tworzyć dzieła sztuki religijnej?”. Jacques Lipchitz był żydem, Fernand Léger komunistą, a nie przeszkodziło to — jego zdaniem — w realizacji projektu wnętrza katolickiej świątyni w Assy. Le Corbusier, protestant, twórca kościoła w Ronchamps, stał się autorem przełomu w architekturze kościelnej. Wielu innych, nie utożsamiających się z katolicyzmem, dało dowody, że chodzi przede wszystkim o esprit, a nie o konfesyjną przynależność.

Émile Poulat, socjolog, zastanawiał się, jak wyznaczyć współczesny kanon sztuki sakralnej, jak sprawić, by doszło do porozumienia, skoro sami biskupi są różni, odmienne są też gusta wierzących. — Kto czyta dokumenty papieskie? — pytał. — Co zdziałała przez pół wieku komisja liturgii i sztuki kościelnej we francuskim episkopacie? Jakie miejsce wyznacza hierarchia współczesnym artystom? Najpierw — według autora L’Université devant la mystique [Uniwersytet przed mistyką] trzeba sporządzić bilans dokonań i zaniedbań, a potem zastanowić się, co dalej czynić.

Bardzo surowo ocenił francuskie duchowieństwo Georges Mathieu, malarz, autor książki Massacre de la sensibilité [Tłamszenie wrażliwości], określając ostatnie lata mianem annus horribilis i cytując zdania z listu „Egzegetki sztuki religijnej” dotyczące niektórych „części ludzkiej anatomii”, materialistycznych koncepcji Marcela Duchampsa i sakralizacji dekadencji. Według niego zrobiono wiele, by zniszczyć prawdziwą wrażliwość i rozpowszechnić bezguście w Kościele. Jean Delumeau, historyk, profesor Collčge de France, połączył kryzys sztuki kościelnej z kryzysem sztuki w ogóle i jednocześnie wskazał na pozytywne, świadczące o nowej wrażliwości, przykłady: świątynie w Assy, Vence i Evry.

„Regularnie powraca opinia, że sztuka religijna znajduje się w stanie «kryzysu». Czy tak jest w istocie? Od czasów Malraux wiemy, a w każdym razie wierzymy, że nie ma innej sztuki, jak sakralna” — pisał w artykule podsumowującym dyskusję, Disparition ou retour de l’art sacré? [Zanik czy powrót sztuki religijnej?], Bruno Foucart. Publicysta „Le Figaro” jest przekonany, że na pytanie, czy istnieje współczesna sztuka religijna, odpowiedź jest pozytywna. Na potwierdzenie swojej tezy przedstawił długą listę autorów i wybitnych dzieł religijnych, które powstały w XX wieku. Przypomniał również, iż XIX wiek wcale nie był lepszy od mijającego i to, co nowatorskie, oryginalne i genialne dawniej, było tak samo krytykowane, a nawet zwalczane, jak dzisiaj. Nie zabrakło świątyń, które do dziś są dowodem upadku, a nie — o czym się łatwo zapomina — dobrego smaku, wrażliwości, umiłowania piękna, szacunku dla kreatywnej pobożności.

Vox populi

Jeśli nawet udałoby się wyznaczyć obiektywne kryteria i bezspornie ustalić, co jest wielkim dziełem, a co ewidentnym kiczem, nie rozwiązuje to problemu. Można by też — jak chcą niektórzy — ustalić twarde zasady, dotyczące tak artystów, jak i ich dzieł, ale takie próby już podejmowano i najczęściej prowadziły one na manowce. Obrońcom moralności wystarczy przypomnieć, że do słynnego fresku w Kaplicy Sykstyńskiej, przedstawiającego stworzenie Adama, pozował Tomasz del Cavaliere, którego uroda i męskość bynajmniej nie były Michałowi Aniołowi obojętne. Do obrazu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny z Wenecji — jak przypomina Jean–Marie Rouart — użyczyła swego wizerunku nałożnica Tiepola. Obrońcy nieograniczonej wolności mogą sięgnąć do spisanych przez Paula Gisella wypowiedzi Augusta Rodina czy — bardziej współczesnych — notatek osobistych Andrzeja Wróblewskiego. Każde dzieło należy oceniać indywidualnie. Artysta nie musi być człowiekiem głęboko wierzącym, ale nie znaczy to, że ten, kto robił pomnik Lenina, jest najlepszym kandydatem do tego, by stawiać pomnik papieżowi.

W gruncie rzeczy ani artyści, ani duchowni nie decydują o kształcie i wystroju większości świątyń. Czyni to społeczeństwo. Tak jak kapłan „z ludu brany” nosi jego wady i zalety, tak też jest i z artystą. Najwięcej zależy od wspólnot, wiele od kościelnych struktur, ale też i od odwagi konkretnego biskupa czy proboszcza. Im więcej wrażliwości i rozwagi, im więcej życzliwości i pokory, im mniej chęci przypodobania się i triumfalizmu, tym większa szansa, że uda się — jak pisał Jan Paweł II — „zawrzeć w naszej epoce nowe przymierze z artystami”. Świątynie, jakie wznosimy, obrazy, jakie wieszamy przy ołtarzu, świadczą nie tylko o naszym smaku, ale i naszej duchowości, naszej głębi lub jej braku, jakości naszych przeżyć i wielkości pragnień.

„Aby głosić orędzie, które powierzył mu Chrystus, Kościół potrzebuje sztuki. Musi bowiem sprawiać, aby rzeczywistość duchowa, niewidzialna, Boża, stawała się postrzegalna, a nawet w miarę możliwości pociągająca” — czytamy w Liście do artystów. Jan Paweł II przypomniał, że Kościół potrzebuje wybitnych kompozytorów i muzyków, pisarzy i poetów, architektów, malarzy i rzeźbiarzy. Miał też odwagę powiedzieć, że „sztuka potrzebuje Kościoła”, że artyści potrzebują religijnej inspiracji, że każda forma potrzebuje ducha, a Duch Stwórcy przenika, kształtuje ludzkie dzieła.

Paweł VI i Jan Paweł II nie wyrzekli się sztuki. Czy zatem może się jej wyrzekać Kościół? Ci, którzy rezygnują z nowych epifanii piękna, z pewnością nie są ani kościelni, ani papiescy. I nie demon sztuki nimi zawładnął, lecz bardzo przyziemne demony.

Demon sztuki
Marek Wittbrot SAC

urodzony 16 września 1960 r. w Polanowie – pallotyn, dziennikarz, redaktor, fotografik, autor tekstów poświęconych literaturze i sztuce współczesnej, duszpasterz środowisk twórczych, działacz polonijny we Francji, był redaktorem miesięcznika katolickiego „Nasza Rodzina" (199...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze