Czystego serca
fot. natalie dmay / UNSPLASH.COM
Oferta specjalna -25%
Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 31,92 PLN
Wyczyść

Jeszcze nikt nie wymyślił takiego sposobu na czystość, żeby można było posprzątać raz na zawsze.

Wydaliśmy w oficynie W drodze książkę, która jest zapisem zmagań o czystość serca. Autor T. C. Ryan opowiada, jak przez ponad czterdzieści lat zmagał się z uzależnieniem od seksu i pornografii. Jego droga była długa, jak błądzenie Izraelitów przez pustynię, jednak mozolnie nią podążając, wyszedł z nałogu. Zaczął pisać, żeby wesprzeć cierpiących z powodu braku czystości serca. Tę pełną otuchy książkę Już się nie wstydzę można umieścić obok tych wyznań, które tak wspaniale w chrześcijaństwie zapoczątkował wielki święty Augustyn. Żyjący na przełomie IV i V wieku biskup Hippony opowiada, że zanim ruszył drogą bliskiej przyjaźni z Chrystusem, przybywszy jako młody człowiek na studia do Kartaginy, największego wówczas miasta Afryki Północnej, zanurzył się w kotle erotyki. Obaj autorzy – piszący dawno swoje Wyznania ojciec Kościoła, jak i współczesny twórca książki, noszącej podtytuł Wyznania mężczyzny uzależnionego od seksu – przekazują czytelnikowi słowa ogromnej nadziei i pokazują, że można tak żyć, by widzieć Boga.

Jego łaska

Myli się ten, kto sądzi, że o widzeniu Boga może opowiadać tylko ktoś, kto ostatecznie wygrał z nałogiem. Pod koniec swoich wyznań Ryan wskazuje na istotne elementy, które wspierają człowieka w drodze trzeźwego życia. Jednym z nich jest pomaganie osobom również uwikłanym w nałogi. Nie trzeba bowiem osiągnąć pełni czystości, żeby służyć innym w drodze do czystości serca. Bóg przecież często posługuje się ludźmi, którzy wciąż prowadzą walkę i zmagają się z cierpieniem. Gdyby posługiwał się wyłącznie tymi, którzy osiągnęli odpowiedni poziom dojrzałości, akcent w dziele niesienia pomocy położony byłby nie na Jego łaskę, lecz na człowieka.

Tym bardziej więc zadziwiające jest, że dosłownie kilka linijek po tym orędziu łaski natrafiam na okruch, nutę sugerującą, że Jezus w Kazaniu na górze ustala standardy etyczne, określone przez parametr doskonałości. Ryan z retoryczną emfazą pyta: „Któż z nas jest doskonały?”, i myśląc o prawdziwych przywódcach duchowych – sam jest pastorem protestanckim – podkreśla, że właściwie nikt nie spełnia Jezusowych standardów.

Zmartwiło mnie takie odczytanie błogosławieństw Jezusa. Zabrzmiało bowiem, jakby autor – mimo swojej czterdziestoletniej walki o czystość serca – wciąż jeszcze nie widział siebie na Górze Błogosławieństw, siedzącego przy Jezusie. Jakby nie dowierzał, że do niego skierowane są słowa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. Jak to – chciałem prawie wołać – jesteś wciąż za mało doskonały, żeby Jezus mógł cię pobłogosławić tymi słowami?

Nie mogłem się pogodzić z tym, że ktoś po czterdziestu latach zmagań może sądzić, że w błogosławieństwach chodzi o standardy etycznej doskonałości! Co innego jednak nie zgadzać się z nutą akcentującą doskonałość, a co innego uzasadnić swoją nadzieję. Skąd wiem, że jest inaczej? Tak rozmyślałem i przyszła w klasztorze sobota wraz z dyżurem sprzątania. Dopóki w klasztorze mieszkali nowicjusze, nasz dom lśnił czystością. Traktowaliśmy to jako pewną oczywistość, że to właśnie oni powinni dbać o ład i porządek w klasztorze. Od czasu, gdy nowicjat przeprowadził się do Warszawy, sprzątanie przypadło w udziale nam wszystkim – ojcom i braciom. Zakasuję więc rękawy, biorę odkurzacz, mopa, gumowe rękawice, gąbkę i zaczynam. Wolno to robię, bardzo niedoskonale, straciłem wprawę od czasu, gdy sam byłem nowicjuszem. Koleżanka z redakcji, obserwując, jak myję okno, śmieje się, że gdyby miała tempo podobne do mojego, nigdy nie zasiadłaby z rodziną do wielkanocnego śniadania. A ja odkrywam, że do mycia podłogi używam płynu z woskiem do nabłyszczania, który nie zabija bakterii, denerwuję się na braci, że rozsypują kawę wokół ekspresu albo zaniedbują swoje dyżury, zły jestem, że godzina, którą chciałem przeznaczyć na sprzątanie łazienki, to stanowczo za mało.

Błogosławieństwo sprzątania

Na początku, zaraz po odejściu nowicjuszy, nie lubiłem sprzątania, teraz odkrywam, że ta prozaiczna czynność obfituje w niespodzianki i staje się błogosławieństwem. Tak było i tego dnia, gdy pełen pytań do autora książki Już się nie wstydzę włączyłem odkurzacz. Wraz z charakterystycznym warkotem wysłużonego silnika coraz wyraźniejsza stawała się myśl, że błogosławieni czystego serca to ci, którzy sprzątają. Odkurzałem kolejne połacie podłogi, myśląc o tym, że jeszcze nikt nie wymyślił takiego sposobu na czystość, żeby można było posprzątać raz na zawsze. Tańczący na podłodze odkurzacz wyśpiewywał więc błogosławieństwo dla autora Już się nie wstydzę. Błogosławieństwo ogromnej wdzięczności za lata zmagań i walki o wierność w sprzątaniu. Bo co by się stało, gdyby zaniedbać sprzątanie, na czym polega brud duchowy? Wspomniany już święty Augustyn powiada, że „zło polega na tym, iż nie w Bogu, lecz w Jego stworzeniach, w sobie i w innych szukam radości, wzniosłości i prawdy”. Wprowadzam kogoś albo coś na miejsce Najwyższego, gubię jasność wzroku i od stworzenia oczekuję, że będzie Nieskończonym. Tak można objaśnić sens pierwszego z przykazań Dekalogu. „Nie mieć bogów cudzych przed Bogiem” oznacza, że nie pojawi się inna twarz między twarzą moją i Boga. Sprzątanie duchowe jest zatem jak przemywanie oczu, chodzi w nim o to, żeby widzieć. Autor Już się nie wstydzę przez lata przemywał oczy Duchem Świętym, żeby dostrzec, kogo lub co wprowadzał na miejsce, które nie było jego miejscem, i w ten sposób przesłaniał twarz Boga.

Na ziemi sprzątających pielgrzymów nie widzimy jednak Boga twarzą w twarz. Jaki zatem jest ten rodzaj widzenia Boga, którym owocuje przemywanie oczu serca? Święty Paweł podpowiada, że tutaj dostrzegamy Go niewyraźnie, jakby w zwierciadle. Czyste spojrzenie nie tylko odkrywa, że twarze innych nie są Jego twarzą. Poprzez wierność błogosławieństwu sprzątania wychwytuję również odbicie Jego blasku w twarzach ludzi i w stworzeniu. Zaczynam widzieć Go, wciąż jak w zwierciadle, ale jest to prawdziwe Jego odbicie. Prekursor literackiego rodzaju wyznań, święty Augustyn, podsumowując swoją pielgrzymkę ku czystości serca, tak mówi o tym widzeniu:

Późno Cię pokochałem, Piękności tak dawna, a tak nowa, późno Cię pokochałem! A oto Ty byłaś wewnątrz, a ja byłem zewnątrz; tam Cię szukałem i lgnąłem w mej brzydocie ku pięknym rzeczom, stworzonym przez Ciebie. Byłaś ze mną, a ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie te rzeczy, które nie istniałyby, gdyby nie były w Tobie. Zawołałaś, wezwałaś – i przerwałaś moją głuchotę; zabłysnęłaś, zajaśniałaś – i usunęłaś moją ślepotę; rozlałaś woń, odetchnąłem nią i oto wzdycham ku Tobie; skosztowałem i oto łaknę i pragnę; dotknęłaś mnie i zapłonąłem tęsknotą za Twoim pokojem.

Czystego serca
Wojciech Prus OP

urodzony 10 kwietnia 1964 r. w Poznaniu – dominikanin, rekolekcjonista, patrolog, duszpasterz wspólnoty Lednica 2000.Jako nastolatek należał do duszpasterstwa młodzieży przy poznańskim klasztorze, które wówczas prowadził...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszykKontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze