fot. jeremy mcknight / unsplash

Chrystus przychodzi niezależnie od naszego czekania. I to jest dobra wiadomość. Najlepiej skupić się na Chrystusie, a nie na czekaniu na Niego.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a dokładnie uroczystość Narodzenia Pańskiego. Podaję od razu na początku tę liturgiczną nazwę, by nie pomylić liturgicznego święta z tzw. magią świąt, czyli ze wszystkim, co wokół tych świąt się dzieje – zwyczajowo, kulturowo, handlowo, społecznie. I choć nie ma nic złego w tym, że wszystko w okresie świąt Bożego Narodzenia – nawet „magia świąt” – jest przesiąknięte narodzeniem Pańskim, to jednak istotą świąt Bożego Narodzenia jest narodzenie Pańskie, a nie magia.

Ale na razie trwa jeszcze Adwent. Treść tego czasu (tu znowu odwołuję się do jego liturgiczno-teologiczno-duchowego znaczenia) jest bardzo bogata. Bo nawiązuje i do starotestamentalnego oczekiwania na przyjście Mesjasza, i przenosi nasze myśli ku powtórnemu przyjściu Chrystusa, i przygotowuje nas do uroczystości Narodzenia Pańskiego, i wreszcie jest szansą na odnowienie naszego rozumienia i naszej czujności co do Jego bycia tu i teraz. Tak czy inaczej istotą tego okresu jest czekanie. Czy jednak w świecie, który już coraz mniej potrzebuje Boga, czeka się jeszcze na Jego narodzenie?

Świat

Wokół słowa „świat” narosło wiele nieporozumień. Już nie wiadomo, o czym jest mowa, gdy mówimy o „świecie”. W języku religijnym, a zwłaszcza w języku kościelnych kaznodziejów słowo to oznacza najczęściej coś negatywnego – „świat” to na pewno samo zło. Takie ignotum per ignotum – tłumaczenie nieznanego nieznanym. Najlepiej sprawdzają się tutaj przymiotniki, a jeszcze lepiej – stopniowanie przymiotników: kiedy kaznodzieja powie „święty”, a potem „najświętszy”, w końcu „przenajświętszy”, to myśli, że wszystko jest jasne. Tymczasem od przymiotników ani od ich stopniowania nie przybywa jasności.

Ale wróćmy do świata. Żeby kwestię „świata” nieco rozjaśnić, przydałoby się trochę filozofii. Bo jeśli rozumować idealistycznie (sugerując się Platonem), to rzeczywiście bardzo łatwo budować taką opowieść, w której świat – coś niższego, materialnego, nieczystego – jest zły, pogrążony w ciemności, zwodniczy i złowrogi, tym samym niegodny uwagi. Godne uwagi jest to, co wyższe, ideał – to, co „powinno być”, i to, jak „powinno być”. Ale o to, czy taki ideał w ogóle istnieje i jest osiągalny, nikt nie dba. Nieosiągalność ideału to oczywiście nie problem nieosiągalności. To problem świata. Bo to właśnie z winy świata ideał jest nieosiągalny. Ja ten ideał bym na pewno osiągnął! Ale świat mi to uniemożliwia. Tak rozumiany świat na pewno nie potrzebuje Boga i na Boga nie czeka. Więcej! Tak pojmowany świat jest kwintesencją tego niepotrzebowania i nieczekania na Boga.

Ale można też

Zostało Ci jeszcze 85% artykułu

Wykup dostęp do archiwum

  • Dostęp do ponad 7000 artykułów
  • Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
  • Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Wyczyść

Zaloguj się

Czekając na Boga
Tomasz Golonka OP

urodzony w 1965 r. w Bielsko-Białej – dominikanin, katecheta, duszpasterz akademicki, powołań i dorosłych, przeor, proboszcz parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Katowicach. Ma sześcioro rodzeństwa. Ukończył Liceum Ogólno...

Produkt dodany do koszyka

Zobacz koszyk Kontynuuj zakupy

Polecane przez W drodze