Jedna z kozackich pieśni zaczyna się od słów: Na garie stajał Kazak, on Bogu maliłsia. Za swabodu, za narod nisko pakłaniłsia. To bardzo popularna pieśń w Rosji. Powodów do modlitwy nigdy tu nie brakowało. Nie tylko Kozakom.
Pani Tatiana opowiadała mi o tym w Tomsku, przy łóżku swej umierającej mamy – Jekateriny. Tak naprawdę mama miała na imię Katarzyna, bo urodziła się w Polsce, koło Stanisławowa. Była najmłodsza spośród czwórki rodzeństwa: najstarsza siostra, dwaj (starsi o rok) bracia bliźniacy i Kasia. Nie byli bogaci, ale mieli wszystko, co pozwalało ze spokojem patrzeć w przyszłość. Niestety, przyszedł pakt Ribbentrop-Mołotow, przyszli Sowieci i dla małej, wówczas pięcioletniej Kasi zaczęło się piekło. Tatę nazwali kułakiem i rozstrzelali, a niedługo potem enkawudziści przyszli po mamę. Dali jej pół godziny na spakowanie się i na… decyzję, które z dzieci chce wziąć ze sobą w podróż na Syberię. Bo będzie mogła wziąć tylko jedno. Albo żadnego. Zrozpaczona, z rozdartym na czworo sercem zdecydowała się wziąć ze sobą najstarszą córkę (wówczas trzynastoletnią), myśląc sobie, że tylko ona ma szansę na przeżycie. Bliźniakom i Kasi kazała iść do mieszkającego obok ich domu wujka, zapewniając, że i ona niebawem do nich dołączy. Nie dołączyła. W nieludzkich warunkach wywieziono je w głąb „nieludzkiej ziemi”. Nieludzkie stało się również życie pozostawionych pod Stanisławowem dzieci. Jawne opiekowanie się krewnymi „wroga narod
Zostało Ci jeszcze 75% artykułuWykup dostęp do archiwum
- Dostęp do ponad 7000 artykułów
- Dostęp do wszystkich miesięczników starszych niż 6 miesięcy
- Nielimitowane czytanie na stronie www bez pobierania żadnych plików!
Oceń